Trochę na wyrost pisałem przed meczem, że zaliczka jest niewielka i trzeba uważać. Nie do końca wierzyłem, że zespół z Malty może sprawić problemy piłkarzom grającym w najlepszej lidze na świecie. Po raz kolejny okazało się jednak, że futbol jest nieprzewidywalny. West Ham zagrał fatalny mecz z FC Birkirkarą. Podopieczni Slavena Bilicia szybko stracili bramkę. Awans wywalczyli dopiero w rzutach karnych.

Były to pierwsze tak duże emocje w tym sezonie dla kibiców West Hamu. Nieoczekiwanie stracona bramka, 2 czerwone kartki, dogrywka i rzuty karne. Twitter pękał w szwach, na Facebooku wszyscy obgryzali paznokcie. Fajnie po długiej przerwie poczuć ten dreszczyk emocji jednak nie z tak słabym przeciwnikiem.

Slaven Bilić dokonał dwóch zmian w wyjściowej jedenastce. Chcąc zapewne zminimalizować ryzyko straty bramki, w ataku wystawił osamotnionego Zarate, zaś linię pomocy wzmocnił Kouyate. W obronie zamiast Winstona Reida pojawił się James Collins.

post

Niestety w trakcie meczu dość szybko okazało się, że póki co ci piłkarze są jedynie zbieraniną kopaczy i na miano drużyny muszą jeszcze trochę zapracować.

Gra nie układała się od pierwszych minut. Gospodarze byli mocno zmotywowani. Widać było u nich wiarę w zwycięstwo. W 8. minucie meczu po raz pierwszy zapachniało bramką dla Birkirkary. Collins popełnił błąd przepuszczając piłkę po dośrodkowaniu. Joey O’Brien próbował ratować sytuację i o mały włos nie strzelił gola samobójczego.

Co odwlecze nie uciecze. W 15 minucie niemożliwe stało się faktem. Fabrizio Miccoli dostał ładne prostopadłe podanie i ruszył na bramkę Adriana. Collins nie zdążył za wciąż szybkim mimo wieku Włochem. 34-latek strzałem po ziemi pokonał bramkarza Młotów.

„Zaraz odrobią” – myślała zapewne większość kibiców West Hamu. Piłkarze na boisku nie byli jednak aż tak pewni swego. Po stracie bramki widać było w grze nerwowość. Mark Noble poszedł o krok dalej i wdarł się w przepychankę z Fabrizio Miccolim. Obaj piłkarze dostali po żółtej kartce.

W 37 minucie Mark Noble ponownie zachował się nieelegancko. Mimo żółtej kartki na koncie, dość żywiołowo kłócił się z arbitrem. Piłkarze czuli bezsilność od pierwszych minut i owocowało to takimi zachowaniami.

Poważniejsze tego konsekwencje przyszły pod koniec pierwszej połowy. West Ham wywalczył rzut wolny blisko pola karnego. Mauro Zarate ustawił piłkę, a w polu karnym dobrą pozycję próbowali zająć pozostali piłkarze. Niestety Jamesowi Tomkinsowi puściły nerwy i na dość zdecydowane odepchnięcie rywala odpowiedział powaleniem go na murawę. Piłkarz Birkirkary wykorzystał ten fakt i długo nie podnosił się z ziemi. Na boisko wbiegli ficjoterapeuci. Arbiter główny skonsultował się z bocznym i najwyraźniej wspólnie uznali, że zachowanie Tomkinsa kwalifikuje się na czerwoną kartkę.

tomkins birkirkara

Podopieczni Slavena Bilicia schodzili na przerwę ze spuszczonymi głowami (oprócz Collinsa – on zszedł ze spuszczoną głową nieco wcześniej z wiadomych powodów). W czwartkowy wieczór nic się nie udawało a remisowy (w dwumeczu) rezultat nie dawał nam awansu do kolejnej rundy.

Mimo czerwonej kartki Tomkinsa, piłkarze wyszli po przerwie w niezmienionym składzie. Cheikhou Kouyate przesunął się na środek obrony i graliśmy dalej.

Mógłbym teraz opisywać po kolei wszystkie nieudane ataki West Hamu, lecz każdy opis wyglądałby tak samo. Graliśmy naszą starą „dobrą” taktyką czyli Jarvis wbiega skrzydłem i niecelnie dośrodkowuje w pole karne. Nie po to wyleciał Allardyce żebyśmy grali znowu to samo. Za Big Sama miało to jeszcze sens, gdy na szpicy był rosły napastnik. Bilić kazał swoim piłkarzom grać górne piłki na Zarate co było totalnie bez sensu.

W 59. minucie przyszedł czas na pierwsze zmiany. Za Kevina Nolana wszedł Diego Poyet, zaś bezbarwnego Amalfitano zmienił Maiga.

Po tym meczu można powiedzieć naprawdę sporo złego o Jarvisie, jednak był on zdecydowanie najbardziej aktywnym piłkarzem West Hamu. Fakt – dośrodkowywał niecelnie, gubił piłkę przy dryblingach. Wciąż jednak przy swoich kolegach z zespołu wyróżniał się determinacją. Robił zamieszanie i dwa razy był bliski zdobycia bramki. To jednak tyle pochwał dla niego.

matt jarvis

Po przeprowadzeniu zmian, Zarate przesunął się na lewe skrzydło zaś Modibo Maiga wskoczył na środek. Zmiany nie wpłynęły jednak mocno na obraz gry. Nadal nic nie wychodziło o piłkarze Birkirkary byli skuteczni w obronie.

Widać było ,że gospodarze z każdą minutą słabną. Tempo spotkania było szybkie, na pewno dużo szybsze niż w lidze maltańskiej.

Pod koniec regulaminowego czasu gry Aaron Cresswell miał kilka okazji na zdobycie bramki bezpośrednio z rzutu wolnego. Niestety nawet nasz Młot Roku tego dnia był totalnie be formy.

Po 90 minutach (i 4 doliczonych) sędzia zarządził dogrywkę. West Ham cały czas napierał, lecz akcje kończyły się na obronie rywala. Birkirkara ze względu na brak sił, postawiła pod bramką totalny autobus.

W 108. minucie sędzia pokazał drugą czerwoną kartkę w tym meczu. Tym razem został ukarany piłkarz gospodarzy. Nie do końca wiadomo na czym polegało przewinienie. Prawdopodobnie powiedział coś niecenzuralnego do arbitra. Graliśmy 10 na 10, lecz niestety było już za późno by wynieść z tego jakąś korzyść.

W 117. minucie w sektorze kibiców West Hamu wybuchła euforia. Modibo Maiga dostał świetne podanie i skierował piłkę do siatki,. Niestety sędzia liniowy podniósł chorągiewkę. Spalony. Było już wiadomo, że tego dnia czeka nas konkurs rzutów karnych.

Co ciekawe w 120. minucie na boisku pojawił się Martin Samuelsen (za Matta Jarvisa). Zmiana ta jest dla mnie co najmniej niezrozumiała. West Ham starał się zdobyć bramkę w dogrywce, łapał każdą sekundę. Nagle Slaven Bilić postanowił wpuścić Samuelsena, w ostatniej minucie dogrywki. Może z myślą o karnych? – pomyślałem w pierwszej chwili. Okazało się jednak, że Samuelsen nie podszedł do żadnego z rzutów. Albo był szykowany na szóstą próbę, do której ostatecznie nie doszło, albo ta zmiana była jednak totalnym nonsensem.

Rzuty karne poszły nam na szczęście gładko. Mark Noble, Mauro Zarate, Aaron Cresswell, Joey O’Brien, Diego Poyet – wykorzystali jedenastki bezbłędnie. Piłkarze Birkirkary pomylili się raz przez co odpadli z drugiej rundy eliminacji do Ligi Europy.

Jak by nie patrzeć – byli blisko historycznego sukcesu.

Z jednej strony – jest to tak naprawdę okres przygotowawczy. Nawet największe drużyny w lipcu przegrywają mecze z mniejszymi. To jasne, że nie możemy oczekiwać szczytowej formy zespołu już teraz. Z drugiej jednak – jeśli myślimy poważnie o Lidze Europy, nie możemy lekceważyć żadnego przeciwnika – a do takiego zlekceważenia doszło w pierwszym meczu na Upton Park. Slaven Bilić był bliski odpadnięcia z Ligi Europy zaledwie kilka tygodni po objęciu sterów. Dwumecz z Birkirkarą to wstyd i nie ma tu moim zdaniem pola do dyskusji.

Szukając plusów – być może taki wstrząs już na samym początku sezonu, podpowie piłkarzom i trenerowi, że wiele pracy przed nami. Okienko transferowe jest bowiem cały czas otwarte i David Gold, po tak nerwowym wieczorze na Malcie, na pewno przeszuka jeszcze raz kieszenie i wysupła środki na dodatkowe wzmocnienia. Te wydają się być nieuniknione.