22 lipca 2020. Manchester United, będący w walce miejsce w top 4, podejmował na własnym stadionie West Ham United, który ledwo zapewnił sobie utrzymanie. W 45. minucie Paul Pogba w niezrozumiały dla nikogo sposób zagrywa piłkę ręką we własnym polu karnym. Sędzia wskazał na jedenasty metr. Zamiast Marka Noble’a, etatowego wykonawcy rzutów karnych w WHU, do piłki podchodzi Michail Antonio. Napastnik Młotów nawet nie spojrzał w stronę bramkarza gospodarzy – pewnie podbiegł do futbolówki, a ta zatrzepotała w siatce. To był jego 10. gol w tamtym sezonie Premier League. Po raz pierwszy na takim poziomie zdobył dwucyfrową liczbę bramek.

Zawodników, którzy zdobywają 10 bramek w jednym sezonie Premier League, każdego roku jest wiele. Nie brakuje tam prawdziwych tuz światowej piłki jak Aubameyang, Aguero czy Salah, a do takiej liczby goli dobijali nawet tacy zawodnicy jak Bamford, Milivojevic czy Teemu Pukki. Jednak dla Antonio przebicie pułapu dziesięciu goli było jak zdobycie futbolowego Mount Everestu. By jednak zrozumieć prawdziwy fenomen Michaila, musimy cofnąć się w czasie. Droga Antonio do Premier League była bardzo wyboista, a do tego rozpoczęła się w nie do końca sympatycznym miejscu.

Wandsworth, czyli problemy na starcie

Michail Gregory Antonio przyszedł na świat 28 marca 1990 roku w Wandsworth w południowym Londynie. Jest to dzielnica z nienajlepszą sławą – występują tam liczne gangi, a drobna przestępczość ma się nadzwyczaj dobrze. Takie środowisko łatwo degeneruje ludzi, a w szczególności dzieci i młodzież. Niektórzy, po wkręceniu w złe towarzystwo, nie potrafią wrócić już do normalności. W Wandsworth rozegrało się wiele dramatów, o czym Antonio wspominał w wywiadzie dla The Sun:

„Kilka osób których znałem zostało zadźganych na śmierć. Parę z nich miało rany postrzałowe. Widziałem to wszystko”

„Jak usłyszałeś, że ktoś został zaatakowany nożem, to nie byłeś tym specjalnie zaskoczony. Po prostu podchodziłeś do takiej osoby i pytałeś, czy wszystko w porządku.”

Na szczęście dla Antonio, przed wpadnięciem w złe w kręgi uratowała go piłka nożna. Od małego Michail uganiał się za futbolówką po boiskach Wandsworth.

Providence Town, czyli futbolowa prehistoria

Providence House to centrum sportowo-społeczniościowe dla młodzieży i nie tylko. W jego obiektach można m.in. grać w badmintona, doskonalić się w malowaniu czy pisaniu, ale także grać w piłkę.

Providence House dziś

Przyjaciel Antonio z czasów dzieciństwa, Liam Burridge (z powodu kontuzji musiał zarzucić karierę w piłce), rzuca ciekawe światło na… imię napastnika West Hamu:

„Co zabawne, zupełnie nie wiem skąd się wziął ‘Michail’. On ma na imię ‘Michael’. Kiedyś zresztą mu powiedziałem, że nie znam go pod tym pierwszym imieniem.”

W 2004 ekipa Providence Town (drużyna egzystująca w Providence House) została zaproszona na międzynarodowe testy do Moskwy pod egidą londyńskiej Chelsea. Doszło do tego, że młodzieżowcy zaczęli… rozdawać autografy po przylocie. Na pewno duży wpływ miał na to strój – cała drużyna Providence miała wtedy na sobie dresy z emblematami The Blues, przez co wyglądali bardzo profesjonalnie. Dla wielu z nich podróż do stolicy Moskwy była nie tylko pierwszym pobytem poza Wielką Brytanią, ale też pierwszym wyjazdem bez rodziców. To właśnie w tamtym momencie – gdy jako juniorzy kwaterowani byli w pięciogwiazdkowych hotelach – Antonio uświadomił sobie, że piłka nożna to nie jest tylko zabawa. Wtedy już wiedział, ile mu brakuje, by osiągnąć szczyt.

Antonio (pierwszy od lewej w przednim rzędzie) i reszta Providence Town w Moskwie

Michail przeżywał ciężkie chwile jako junior i w 2007 roku był blisko poddania się i zawieszenia przygody z piłką na zawsze. Ostatecznie udało mu się wyjść z kryzysu.

Jak mówił Antonio w wywiadzie ze Sky Sports:

 „Był taki etap mojej przygody z piłką kiedy myślałem, że nie uda mi się zostać profesjonalnym piłkarzem. Nie mieliśmy zbyt wiele pieniędzy, a mój tata zawsze mówił, że piłkarz to nie zawód”

Tooting & Mitcham, czyli non-league football

Antonio występował w strukturach T&M w latach 2002-2008. W swoim debiutanckim, seniorskim sezonie (2007/08) Michail zagrał w 21 spotkaniach i strzelił 16 bramek. Mając takie liczby, jako siedemnastolatek (nawet na poziomie non-league) – musiał robić wrażenie. Nie minęło zbyt wiele czasu, zanim Antonio trafił do lepszego, bardziej renomowanego klubu. W październiku 2008 dołączył do Reading, a kwota transakcji nie została ujawniona.

Antonio trafił jeszcze na wypożyczenie do T&M w styczniu 2009, ale został z niego odwołany już miesiąc później.

Reading, czyli pętla wypożyczeń

Antonio (w środku) w barwach Cheltenham

W lutym 2009 Antonio dołączył do trzecioligowego Cheltenham Town na zasadzie wypożyczenia. Wówczas szkoleniowcem tamtej ekipy był były piłkarz West Hamu, Martin Allen. Trener jeszcze wtedy nie wiedział, że będzie mini-szoferem Antonio (Michail musiał jakoś dotrzeć z Cheltenham do Reading, by następnie pojechać pociągiem do Wandsworth, gdzie Anglik przyjeżdżał w niedzielę na mszę w kościele z rodziną). To właśnie z tym wiąże się bardzo ciekawa historia, o której Allen chętnie przypomina, rozmawiając o Antonio:

„Pewnego razu, gdy graliśmy u siebie, Antonio spytał się mnie na początku tygodnia meczowego, czy nie mógłbym go podwieźć od razu do Wandsworth, bo jego mama organizowała jakieś spotkanie w lokalnym kościele. Michail jeszcze wtedy nie miał prawa jazdy, więc oczywiście się zgodziłem. Gdy po meczu podjechaliśmy pod owe miejsce, zastaliśmy tam całą jego rodzinę – oczywiście wszyscy byli wystrojenie godnie względem okazji. Wtedy mnie zapytał, czy nie chciałbym się ze wszystkimi przywitać. Gdy już miałem odjeżdżać, wszyscy mi podziękowali, że podwiozłem Michaila na miejsce w czas. Byli bardzo mi wdzięczni.”

Kilka miesięcy temu Allen pojawił się na obiekcie West Hamu, a jego obecność nie uszła uwadze Antonio. Michail jeszcze raz podziękował Martinowi za to, jak mu pomógł na początku jego przygody. To właśnie pod ‘batutą’ Allena Antonio zadebiutował na zawodowym poziomie w Anglii (przeciwko Leeds, 2009).

Southampton, czyli jedyny puchar

W Cheltenham Antonio zagrał 9 razy i nie wpisał się na listę strzelców. Było wiadome, że nie będzie ważną postacią grającego wówczas w Championship Reading – musiał zostać oddany na wypożyczenie. Zanim jednak to nastąpiło, Michail zaliczył swój premierowy występ w zespole, do którego dołączył w 2008 roku – 29 sierpnia 2009 zagrał 18 minut przeciwko Barnsley.

Drużyna, która zdecydowała się wówczas wypożyczyć Antonio, to Southampton – wtedy jeszcze przedstawiciel League One. W tamtej drużynie Świętych nie brakowało jednak wielu nazwisk, które znamy bardzo dobrze z nowożytnej historii Premier League, bo Michail dzielił szatnię m.in. z Adamem Lallaną, Rickym Lambertem, Oxladem-Chamberlainem, czy nawet z… dwoma Polakami (Bartoszem Białkowskim i Grzegorzem Rasiakiem).

Antonio, Lallana, Ndiaye i Lambert po wygraniu Papa John’s Trophy (baraże do Championship)

Antonio nie zaliczył najgorszej kampanii indywidualnie (zdobył 6 bramek w 36 występach, a był to dopiero jego drugi sezon w zawodowym futbolu), a Southampton po zajęciu 7. lokaty w lidze dostało się do baraży o awans do Championship, a w finałowym meczu wygrało z Carlise United (Antonio zdobył w tym meczu bramkę, a ów spotkanie było rozgrywane w jego dwudzieste urodziny). Puchar za tamten wyczyn jest jedynym trofeum drużynowym, jakie Antonio zdobył na niwie klubowej. I nawet pomimo tego, ma on więcej takich osiągnięć niż Harry Kane.

Michail miał jeszcze wtedy spore problemy z wykańczaniem akcji, ale sprawujący wówczas pieczę nad drużyną Świętych Alan Pardew twierdził, że ma on potencjał, by występować w ataku. Jak widać po 11 latach, Alan się nie pomylił.

Colchester i Sheffield Wednesday, czyli cisza przed burzą

Po swoim pobycie w So’ton Michail powrócił do Reading, gdzie trafiła mu się rola zmiennika. Pomimo 21 występów w Championship w tamtym sezonie w lidze zagrał zaledwie 442 minuty (co daje zawrotny średni czas występu – 20 minut).

Antonio potrzebował więcej minut na murawie, więc został wypożyczony do trzecioligowego Colchester, choć ostatecznie i tak trener McDermott (ówczesny trener Reading) dał mu zagrać w dziwnej przerwie między wypożyczeniami.

Drużyny Antonio w tamtym sezonie (liczby tylko w lidze):

01.07 – 13.08 Reading

16.08 – 05.11 Colchester (15 meczów, 4 gole)

19.11 – 17.02 Reading (5 meczów)

26.02 – 05.05 Sheffield Wednesday (14 meczów, 5 goli)

Ostatecznie Antonio pozostawił po sobie na tyle dobre wrażenie w Sheffield, że w 2012 roku przeniósł się tam na stałe.

Pierwszy pełny sezon Anglika w Sheffield (12/13) był całkiem niezły indywidualnie, ale bardzo przeciętny dla jego drużyny. Michail zaliczył aż 11 asyst, ale Wednesday finiszowało rozgrywki na rozczarowującym 20. miejscu w tabeli.

Kolejna kampania (13/14) nie była porywająca, ale o jej średnim sukcesie Antonio zapewne już nie pamięta, bo w letnim okienku 2014 podpisał kontrakt z Nottingham Forrest.

Nottingham Forest, czyli błysk na większą skalę

Przed 2014 rokiem wiele osób mogło sądzić, że Michail Antonio to fenomen charakterystyczny dla niższych lig angielskich – dysponował ponadprzeciętną szybkością i siłą fizyczną, ale pod względem technicznym wypadał niezwykle średnio.

Taką opinię o Angliku pomógł obalić sezon 2014/15, który był dla niego najlepszy pod względem liczb.

Michail przed tą kampanią zamienił Sheffield na Forest za 1,5 miliona funtów. Anglik zaliczył prawdziwe wejście smoka do nowej drużyny, w 7 pierwszych meczach ligowych zdobył 4 gole i 6 asyst, a Nottingham awansowało wówczas na 1. miejsce w tabeli.

I mimo, że po jakimś czasie Forest spadli z wysokiej pozycji i tylko przepychali się w środku tabeli Championship, to Michail Antonio grał nadal świetnie i na koniec sezonu miał 14 bramek i 14 asyst. Jedyne jego double-double w karierze.

Ówczesny menedżer Forest, Dougie Freedman (który przed objęciem tamtego stanowiska polecał pozyskanie Antonio klubom z Premier League), ciepło wypowiadał się o Antonio i pracy z nim w szeregach Forest:

„To co lubiłem u Antonio, to jego otwartość na nowe pomysły. Mógł grać na obu skrzydłach, na prawej obronie, a nawet w ataku. Zresztą, podobnie jest teraz w West Hamie. Zawsze, gdy rzucałem go po różnych pozycjach, to reagował tak samo – uśmiechał się i od razu ruszał do pracy. Jest graczem bardzo zespołowym.”

Przez całą swoją karierę Antonio był chwalony przez swoich zawodników z drużyny za odpowiednie podejście do futbolu. Michail potrafił żartować z kolegami i być pozytywną postacią w szatni, ale gdy trzeba było skupić się na ciężkiej pracy – on także to robił.

West Ham, czyli spełnienie marzeń

Po takim sezonie Michaila było wiadomo, że przerasta on nie tylko Nottingham Forest, ale ogół całej ligi. Jak dobrze wiadomo, zgłosił się po niego West Ham United. Kwota transferu wyniosła 7 milionów funtów.

Antonio w West Hamie potrafił pokazać klasę w meczach przeciwko najlepszym rywalom w lidze. Potrafił być kluczową postacią w wielkich wygranych nad Chelsea czy Tottenhamem, ale prawdopodobnie najbardziej legendarna bramka Anglika w barwach The Hammers padła 10 maja 2016 – wtedy to Michail pokonał Davida De Geę w meczu z Manchesterem United, doprowadzając do wyrównania (West Ham wygrał ostatecznie tamto spotkanie 3:2 – był to ostatni mecz rozegrany na Upton Park).

Przez pięć lat Antonio dał się poznać jako jakościowy piłkarz West Hamu, ale najjaśniejszym blaskiem rozbłysnął dopiero w poprzednim sezonie. W lato 2019 doszło do bardzo ważnej zmiany w składzie Młotów, która ostatecznie doprowadziła do tego, gdzie Antonio jest teraz. Marko Arnautovic udał się do Chin, a w jego miejsce sprowadzono Sebastiana Hallera z Eintrachtu Frankfurt.

Michail Antonio zdecydowanie nie mógł zaliczyć tego sezonu z początku do udanych, bo do 29 lutego zdobył zaledwie jednego ligowego gola. Właśnie 29 lutego strzelił bramkę i zaliczył asystę w meczu z Southampton, a jego występ znacząco pomógł West Hamowi wyjść ze strefy spadkowej.

Potem nastąpił lockdown, a następnie na Antonio spadł kolejny cios. 31 marca (trzy dni po 30. urodzinach Michaila) po długiej chorobie zmarł jego ojciec. Był to dla niego trudny czas.

Gdy w Anglii zastanawiano się, jak ostatecznie wyjdzie Project Restart, kluby Premier League rozgrywały sparingi. W jednym z takich meczów urazu doznał Haller – David Moyes pozostał bez sprawdzonego napastnika, a lada moment miał wejść w bardzo trudny maraton meczów o utrzymanie.

Antonio nieraz występował na środku ataku, ale teraz musiał wejść na wyższy poziom – musiał zapewnić WHU utrzymanie w lidze. I pomimo mozolnego początku (m.in. przeciętny występ ze Spurs) Michail pokazał klasę. W lipcu 2020 zdobył 8 bramek (zbliżając się do miesięcznego rekordu ligi, który dzierży Luis Suarez i jego 10 goli w grudniu 2013), w tym cztery w jednym meczu z Norwich City, czym spuścił Kanarki z ligi w bolesnym stylu. Oprócz tego został MOTM spotkania z Chelsea, wygranego przez Młoty 3:2.

W aktualnej kampanii Antonio ma już na koncie 7 bramek i 5 asyst w 20 meczach (w tym dwa gole przeciwko Manchesterowi City – jest piłkarzem z drugim najlepszym dorobkiem przeciwko The Citizens w tym sezonie).

Rekord Di Canio

Najlepszym strzelcem WHU w erze Premier League jest Paolo Di Canio. Charyzmatyczny Włoch, lider drużyny The Hammers w latach 1999-2003, w zreformowanej top-flight w bordowej koszulce zdobył 47 bramek. Na drugim miejscu w tej klasyfikacji jest Mark Noble – aktualny kapitan Młotów ma na koncie jedno trafienie mniej. Michail Antonio jest trzeci (43 gole, stan na 28 marca 2021). Dlatego też oddanie karnego we wstępie do tego tekstu jest tak symboliczne. Noble mógł spokojnie wyrównać rekord Di Canio, ale ostatecznie oddał jedenastkę koledze.

Czy Michail Antonio jest legendą WHU? Ciężko dokładnie powiedzieć. Na pewno jest on (obok Payeta i Noble’a) najważniejszym piłkarzem w ostatniej dekadzie West Hamu. Z klubem był wszędzie – walczył o utrzymanie, jak w sezonach 17/18 i 19/20, ale też grał o wysoką stawkę w kampanii 15/16. Teraz przed Antonio i resztą drużyny największe wyzwanie w historii – podołać trudnemu maratonowi meczów w końcówce tego szalonego sezonu i powalczyć o miejsce w Lidze Mistrzów. Jest to zadanie z kategorii ‘Mission (almost) impossible’. Ale Antonio nieraz pokazał, że dla niego niemożliwe nie istnieje.

I w dzień 31. urodzin sympatycznego Anglika życzę mu, by trzymało się go zdrowie (a z tym miewał/ma problemy), by udało mu się przegonić Di Canio w rankingu najlepszych strzelców, ale przede wszystkim – by z nim w składzie osiągnąć niemożliwe.