Wszystkich Świętych to zazwyczaj dzień smutny. Jednakże dla wielu fanów Tottenhamu z pewnością było w tym roku inaczej: w końcu zakończyła się misja Nuno Espirito Santo na stanowisku trenera Spurs. Portugalczyk, który – umówmy się – nigdy nie był wymarzonym wyborem Daniela Levy’ego opuścił klub. Od samego początku jako faworyta do objęcia Kogutów podawano Antonio Conte. Następnie, tak jak w Biblii: słowo ciałem się stało, a Włoch zawitał do północnego Londynu. Od tamtego momentu drużyna z Tottenham Hotspur Stadium nie przegrała meczu jako jedyna w lidze obok Manchesteru City. Nie słychać już gwizdów na trybunach stadionu Spurs. I choć wciąż nie wszystko wygląda idealnie, to już wygląda jakkolwiek. Co zmienił w Tottenhamie Antonio Conte? 

  • Intenstywność

Póki co Spurs pod wodzą byłego trenera m.in. Juventusu zagrali zaledwie 5 spotkań w Premier League. Choć to niezbyt imponująca liczba, już można wysnuć pewne wnioski co do zmian, które zaszły w ekipie Kogutów. Przede wszystkim – co nie powinno być zaskoczeniem – Antonio Conte wprowadził zdecydowanie większą intensywność.

Gdy Nuno Espirito Santo był zwalniany przez Daniela Levy’ego, drużyna z Tottenham Hotspurs Stadium zajmowała ostatnie miejsce pod względem pokonanego dystansu – zaledwie 697 kilometrów, co było wynikiem aż o 12 gorszym od przedostatniego zespołu w stawce. Zresztą patrząc nie tylko na tabelki z danymi, a także na mecze było widać, że Koguty zwyczajnie nie wytrzymują tempa spotkania. Przykładem mogą być starcia choćby z Arsenalem czy Crystal Palace, gdzie gracze Nuno byli ciągle spóźnieni. Za Conte coś takiego miejsca nie ma.

Być może gdyby nie fakt, że Włoch został zatrudniony przed przerwą na reprezentacje, a później Tottenham miał więcej czasu ze względu na zakażenia koronawirusem, nie oglądalibyśmy takiej przemiany. Jednakże ze względu na większą ilość czasu, a także wraz z przyjściem do Spurs całego sztabu Conte (w tym Gian Pero Ventrone, spec od przygotowania fizycznego), kondycja całej ekipy Kogutów uległa znacznej poprawie. Wystarczy powiedzieć, że żaden rywal, z którym mierzył się Tottenham pod wodzą Conte nie przebiegł więcej od zespołu Włocha. Wciąż idealnie nie jest, ale z pewnością pod względem intensywności meczowej Harry Kane i spółka zaczynają przypominać zespół Premier League.

  • Organizacja

Jaki był plan Daniela Levy’ego na Tottenham? Nie wie tego nikt. Najpierw zwolnienie Pochettino, zatrudnienie Mourinho, zwolnienie go pięć dni przed finałem Carabao Cup. Następnie 72 dni szukania trenera, którym z braku laku został Nuno. I 123 doby później z Portugalczykiem się pożegnano. Brak pomysłu wygląda właśnie tak. I podobnie było na boisku: jaki był plan byłego bossa Wolverhampton na zespół z północnego Londynu? Do dzisiaj tego nie wiadomo. Może na „niezłym” poziomie stała gra w defensywie, ale to szukanie plusów na siłę. To za kadencji Nuno jako trenera Tottenhamu doszło do pierwszego meczu Harry’ego Kane’a w Premier League bez kontaktu z piłką w polu karnym rywala. Zespół Spurs był wtedy jedynie nazwiskami rozpisanymi na boisku, a nie zgraną maszyną.

Jednak teraz jest o niebo lepiej. Dowodów nie trzeba szukać daleko, choćby ostatni weekend. Czy mecz z Liverpoolem nie był dowodem na organizację Tottenhamu? Można się sprzeczać kto był zespołem lepszym. Klopp po meczu zarzucał drużynie Conte, że ta po przechwycie po prostu wykopywała piłkę do przodu. Aczkolwiek trzeba przyznać, że patrząc na expectedGoals Spurs ten mecz wygrali. Gracze gospodarzy wiedzieli jak zranić The Reds, którym brakowało Hendersona, Fabinho i Van Dijka. Szybkie kontry przyniosły jedynie dwie bramki, a słowo „jedynie” wskazuje na to, że plan Conte na to spotkanie się powiódł. W końcu Tottenham wyglądał na zespół, gdzie każdy wie, co i kiedy ma robić. Wahadła chodziły tak, jak chodzić miały. Kontry wyglądały tak, jak miały wyglądać. I oczywiście – nie był to mecz idealny. Jednakże ciężko jest sobie wyobrazić, by Tottenham Nuno osiągnął wynik jakkolwiek zbliżony do tego, który udało się wyrwać jego następcy.

  • Marazm za Nuno

THST (Tottenham Hotspur Supporters’ Trust) po przegranych derbach północnego Londynu z Arsenalem zarządało spotkania z zarządem klubu, aby przedyskutować plan działania w bliskiej oraz nieco dalszej przyszłości. Celem Daniela Levy’ego, po niezbyt ekscytującej grze Spurs za Jose Mourinho, miało być znalezienie trenera propagującego ofensywny styl gry. Czy kimś takim był Nuno? Ciężko jest się z tym zgodzić, zwłaszcza patrząc na grę Kogutów pod jego wodzą.

Na tle ligi 2020/21 Statystyka/mecz 2021/22 Na tle ligi
Trzeci 1,8 Gole strzelone 0,9 Osiemnasty
Ósmy 1,4 Gole oczekiwane (xG) 1 Siedemnasty
Dwunasty 11,7 Strzały 10,3 Dziewiętnasty
Trzeci 1,3 Asysty 0,6 Piętnasty
Trzynasty 8,3 Szanse stworzone 7,1 Dziewiętnasty

Jeśli za Mourinho ciężko było o ekscytujący futbol, co powiedzieć o przygodzie Nuno na Tottenham Hotspur Stadium? Przede wszystkim na jakiej podstawie Levy, prezes Spurs, sądził, że to były trener Wolves jest dobrym kandydatem na to stanowisko? Wilki pod wodzą Santo nigdy nie grały niebywale porywającej piłki. Jednakże to, co prezentował Tottenham z pewnością było dalekie od oczekiwań fanów. Marazm – to panowało w Tottenhamie za kadencji Nuno Espirito Santo. Nie tylko w defensywie, nie tylko w ofensywie, ogólnie. Nikt nie wiedział, co i dlaczego ma robić. To się za ostatnimi czasy w zespole Kogutów zmieniło.

  • Pasja Conte

Kiedy dokładnie miarka się przebrała? Odpowiedź jest raczej prosta. Gdy 30 października do północnego Londynu przyjechał rozbity Manchester United, po czym i tak rozbił Tottenham 3:0 na wyjeździe, a przy tym wyglądał jak zespół mistrzowski, publika miała dość. Kibice zespołu Nuno zaczęli opuszczać stadion jeszcze przed przerwą, a w drugiej połowie buczenie i gwizdy osiągnęły apogeum. Przede wszystkim przyśpiewki względem zarządu, Daniela Levy’ego, Fabio Paraticiego (dyrektora sportowego) były nieprawdopodobnie głośne. Jednakże także samemu Nuno się oberwało. Tottenham stracił w oczach wielu fanów wiarygodność. Wtedy drużyna Spurs nie była taką, której łatwo kibicować.

Natomiast teraz jest całkowicie inaczej. Antonio Conte słynie z pasji – jego reakcje przy linii bocznej osiągały status legendarnych. A co więcej – jest to zaraźliwe. Przecież obecnie na stadionie Tottenhamu nie słychać gwizdów. Nie słychać narzekania. Ludzie idący na stadion oczekują show, bo mają w końcu powody, by sądzić, że jest komu kibicować. O ile Nuno wydawał się być – z całym szacunkiem – trenerem całkowicie bezpłciowym, podobnie jak jego zespół, o tyle Antonio Conte jest dużo bardziej charyzmatyczny. I widać to w grze Spurs. Stadion buzuje, drużyna buzuje, a menedżer skacze przy linii bocznej jak oszalały. Nie można zremisować meczu z Liverpoolem, jeśli drużyna jest słaba mentalnie. A podopieczni Conte – choć powoli – stają się, jak kiedyś powiedział Klopp o swoich piłkarzach, „mentality giants”. Obecny trener Spurs niegdyś powiedział, że jeśli piłkarz nie ma w sobie pasji, wolałby takiego kogoś zabić niż współpracować. Raczej do zawodników Kogutów trafiło to zdanie. Wystarczy zresztą spojrzeć na reakcje Włocha z meczu z Liverpoolem. Tacy też mają być jego piłkarze. Bo pasja do futbolu jest zaraźliwa.

  • Taktyka Nuno

Aczkolwiek wiadomo. Conte to Włoch. Włochy i futbol to oczywiście taktyka, catenaccio, godziny spędzone na boisku treningowym, niuanse taktyczne i tak dalej. Co zatem usprawnił w drużynie Tottenhamu Conte pod względem taktycznym? Bo ciężko jest spodziewać się, by były szkoleniowiec Interu czy Chelsea zostawił wszystko po staremu.

Jednakże trzeba zacząć od tego, jak prezentowała się drużyna z północnego Londynu jeszcze pod wodzą Nuno Espirito Santo. Pierwotnie Portugalczyk chciał, by jego zespół ustawiał się w kształcie 3-4-3, natomiast nie wyglądało to szczególnie przekonująco. Wyjściowym ustawieniem, w dalszej fazie sezonu, gdy grał regularnie Harry Kane, było 4-2-3-1.

Jednakże to, co naciekawsze to jak wyglądał (i w wielu meczach nadal wygląda) lider Tottenhamu. W poprzednim sezonie najlepszy strzelec i asystent całej ligi, w obecnym sezonie cień piłkarza. Harry Kane nigdy nie zaliczył gorszego startu kampanii nie tylko jeśli chodzi o gole. Obecny rok, po lecie naznaczonym bolesnym Euro i sagą transferową związaną z przejściem do City, Kane zaczął zwyczajnie najgorzej w karierze. Nigdy nie oddawał tak mało strzałów, nigdy tak rzadko nie dotykał piłki w polu karnym, jego xG nigdy nie było aż tak niskie. Kryzys był wszechobecny. I wynikał – być może – ze słabszej dyspozycji psychicznej Anglika. Przede wszystkim jednak było to spowodowane umiejscowieniem napastnika Spurs. Nuno, chcąc, by lider Kogutów wciąż rozwijał się w roli nie tylko napastnika, ale też asystenta, przesunął Kane’a do lewej strony. To miało zabrać go z gąszczu w środku boiska, a także dać mu większy spokój, jeśli chodzi o pojedynki fizyczne ze stoperami. Umówmy się, nie było to zbyt skuteczne rozwiązanie, co widać po zaledwie jednym golu Kane’a w Premier League w Tottenhamie Nuno.

  • Zmiany, zmiany, zmiany

Przyszedł Conte, przyszły reformy. Włoch znany jest z uwielbienia systemu z wahadłami w rozmaitych odmianach: czy to 3-4-3 czy 3-5-2, bez różnicy. Ten styl jest bardzo charakterystyczny dla Antonio Conte i niepowinno nas dziwić, że właśnie tak gra jego Tottenham.

Przede wszystkim: piątka z tyłu. Powyższe ustawienie daje większy spokój zespołowi Spurs. Środkowi obrońcy, których nie jest dwójka, a trójka, mogą łatwo zablokować półprzestrzenie. O ile zespoły grające czwórką z tyłu są niezwykle odsłonięte na wbiegnięcia zawodników między bocznego defensora, a stopera, o tyle ekipy grające w takim ustawieniu owe korytarze mają idealnie pozamykane. Podobnie zresztą wygląda to w przypadku drużyny Chelsea, gdzie Tuchel analogicznie korzysta z systemu z piątką obrońców.

  • Większa liczba zawodników w polu karnym

Jednakże, tak jak u The Blues, Tottenham dzięki ustawieniu z wahadłowymi może liczyć na zdecydowanie większą liczbę piłkarzy w polu karnym rywala. Nie tylko dwójka (lub trójka) napastników, ale także oba wahadła wraz z jednym z środkowych pomocników, a to wszystko przy wykorzystaniu przewagi liczebnej, na którą pozwala ustawienie 5-3-2. Wykorzystanie czwórki obrońców jest dość proste: wahadłowi rozszerzają defensywę rywali, natomiast napastnicy cały czas pozostają w świetle bramki skupiając na sobie stoperów. To tworzy miejsce w wyżej wspomnianej półprzestrzeni.

I w meczu z Liverpoolem było takie zagrania widać. I to bynajmniej nie raz…

…a co najmniej dwa, i po każdym z takich zagrań Dele Alli tak naprawdę stawał oko w oko z Allisonem.

Dlatego też Spurs tylko w jednym meczu za kadencji Conte nie zdobyli bramki, a w pięciu z pozostałych sześciu spotkań byli w stanie ukąsić rywala więcej niż raz. Nie tylko po golach widać większe postawienie na grę ofensywną: przecież jeszcze w listopadzie Tottenham był przedostatnim zespołem w lidze zarówno jeśli chodzi o kotakty z piłką w polu karnym, jak i expectedGoals. Od momentu przyjścia Conte do Spurs Koguty zajmują szóste miejsce w całej Premier League patrząc na tzw. „gole oczekiwane”. I wydaje się, że jest to – obok organizacji gry – największy dotychczasowy plus zmiany szkoleniowca w Tottenhamie.

  • Centralizacja

Może to brzmieć banalnie. Natomiast warto o tym wspomnieć. Antonio Conte przychodząc wiedział, że Kane jest napastnikiem. A napastnicy mają za zadanie strzelać gole. I kto jak kto, ale Antonio Conte potrafi im to włożyć do głowy: wystarczy przypomnieć losy choćby Diego Costy czy Romelu Lukaku podczas współpracy z Włochem. To wtedy wspomniani snajperzy przeżywali szczytowe momenty w swoich karierach. I podobnie ma być z Harrym Kanem.
Abstrahując od formy psychicznej Anglika, która pod wodzą Conte również powinna ulec pooprawie, widać wyraźną różnicę w poruszaniu się kapitana reprezentacji Anglii po boisku odkąd Tottenham prowadzi Antonio Conte. Wyżej wspomniane było, jak wyglądała heatmapa Kane’a za Nuno. Był on głównie z lewej strony, co tylko oddalało go od wpływu na grę Spurs. A zwróćmy uwagę na to, jak wyglądała mapa kontaktów z piłką Kane’a w starciu z Liverpoolem:

Tylko cztery z 34 dotknięć piłki Anglika były poza szerokością pola karnego. Cała reszta to głównie centrum boiska, co ma ułatwić Kane’owi oddziaływanie na cały zespół Spurs. I – chcąc nie chcąc – od razu widać tego dowody w postaci gola zdobytego w niedzielnym meczu. Zresztą sam fakt, że Kane miał za zadanie głównie skupiać na sobie uwagę środkowych obrońców The Reds pokazuje, że król strzelców z poprzedniego sezonu będzie u Conte z pewnością starał się grać częściej w świetle bramki.

  • Jest dużo lepiej

Tottenham mierzył się z West Hamem 24 października, niecałe dwa miesiące temu. Wtedy nie było wątpliwości, że to West Ham jest drużyną bardziej jakościową, lepiej zorganizowaną i – można powiedzieć – uchodzącą w tych derbach za faworyta. Jednakże dzisiaj ciężko jest już jednoznacznie określić, kto wygląda na stronę dominującą. Z pewnością jednak Młotom tak łatwo jak ostatnio grać się nie będzie. Spurs za Conte powoli zyskują na pewności siebie, organizacji oraz – co najważniejsze – tożsamości. Nie ma nic gorszego od gry z rywalem, który ma ściśle określony pomysł na grę. A wszystko wskazuje na to, że Tottenham Antonio Conte ów pomysł ma. Czy dzisiaj ta idea wygra z planem Davida Moyesa? Przekonamy się już o 20:45. Ćwierćfinał Carabao Cup. West Ham czy Tottenham? Tottenham czy West Ham?