Każdy uczył się na historii o reformacji, czyli kulcie zapoczątkowanym przez Marcina Lutra w XVI wieku. Najpewniej gdyby tylko powstały kiedykolwiek studia odnośnie Premier League pojawiłby się na nich wątek najbardziej drastycznych zmian w charakterach danych ekip angielskiej ekstraklasy. W przeciągu ostatnich 12 miesięcy bardzo zmieniło się choćby Wolverhampton. Jednakże prawdopodobnie największą różnicą w porównaniu do poprzedniej kampanii ligowej jeśli chodzi o styl może pochwalić się Crystal Palace. Jeszcze 7 miesięcy temu drużyna bardzo miałka, denna. Obecnie potrafiąca grać iście elektryzujący futbol. Co ukrywa się za zespołem z Selhurst Park? 

Nowe buty Crystal Palace

Patrząc na średni wiek podstawowej jedenastki w poprzednim sezonie, nie było drużyny starszej od Palace. McCarthy, Townsend, Cahill, Van Aanholt – tacy zawodnicy stanowili o sile zespołu Roya Hodgsona, który – kto wie czy przypadkowo – wpisywał się w ten trend będąc najstarszym trenerem w lidze. Były selekcjoner reprezentacji Angii raczej nie rozwijał piłkarzy i samego klubu, ale zapewniał to, co Orły chciały osiągnąć, czyli utrzymanie. Jednakże wraz z nadejściem lipca wielu piłkarzom Crystal Palace kończyły się kontrakty. Podobnie było z trenerem. Nadeszło nowe.

Nowe, czyli nieznane. Nowe, czyli coś, czego ludzie się boją. Nic zresztą dziwnego. Przecież klub z Selhurst Park był z jednej strony mało ekscytującą drużyną, ale z drugiej… Spokojne utrzymanie w Premier League brzmiało atrakcyjnie dla wielu kibiców. A pożegnanie weteranów na boisku i zastąpienie ich – co by nie mówić – żółtodziobami jest, jak na najlepszą ligę świata, dość ryzykownym procesem. Tak samo prezentowało się zamienienie Roya Hodgsona na Patricka Vieirę. Anglik był jak przetarte, zużyte buty. Wygodny, niezastąpiony, ale nie pójdzie się w nich na imprezę. Patrick Vieira to nowiutkie obuwie, które, kto wie, czy będzie pasować. Jednakże pasuje. I wpisuje się w pomysł na klub, który zakłada coraz większy nacisk na wykorzystywanie nowo wybudowanej klubowej akademii.

Pasujące klocki

Natomiast warto choć na chwilę zastanowić się, jakim klubem chce być Crystal Palace. Ogólnie warto rozpatrywać tego typu aspekty. Na przykład Everton: czy ktoś wie, jakim zespołem ma stać się ekipa Rafy Beniteza? Raczej niezbyt, widzimy tam wahanie od ściany do ściany. Aczkolwiek to, za co należy Orły pochwalić, to za sam pomysł. Trzeba przyznać wprost, że bardzo szybko, bo w jedno lato, doszło do drastycznych zmian w klubie z Selhurst Park. Wymieniony został każdy cal, od piłkarzy, przez trenera, aż po akademię. Jednak wszystkie klocki – w przeciwieństwie do wspomnianego Evertonu – do siebie pasują.

Źródło: Dan Weir/PPAUK

Idealnym przykładem na zobrazowanie piłkarzy mających tworzyć nowe Crystal Palace jest Odsonne Edouard. Zawodnik perspektywiczny, dobry technicznie, który udowodnił już, że potrafi grać na wysokim poziomie. Ściągnięty z Celticu, ale po stażu w akademii PSG. Wyróżniający się w kadrach młodzieżowych swojego kraju. A takich zawodników w obecnym zespole Orłów jest dużo więcej. Choćby fenomenalny Conor Gallagher: czy to nie ten sam schemat? Młody, utalentowany, wyciągnięty z akademii jednego z topowych klubów. Podobnie sytuacja prezentowała się z Marciem Guehim. Joachim Andersen to wciąż niestary zawodnik, a już ograny na poziomie Premier League. Jeśli do tego dodamy niezwykle atrakcyjnie wyglądających Tyricka Mitchella, Eberechiego Eze czy Michaela Olise wyjdzie nam całkiem niezła paczka. I to jest właśnie siła Crystal Palace: pomysł na klub i konsekwentne realizowanie kolejnych podpunktów. W tym nowego trenera.

Szkoła City

Jeśli ktoś nie wierzy, trudno. Ale Crystal Palace jest klubem analogicznie działającym do Manchesteru City. Można złapać się za głowę. Nawet trzeba. Jednakże poza różnicami finansowymi i jakościowymi, obu ekipom chodzi o to samo. Grać spektakularny futbol. A postacią łączącą oba te środowiska jest Patrick Vieira.

Francuz prawdopodobnie na początku sezonu tym trenerem, który był wskazywany do najszybszego zwolnienia najczęściej. Nic dziwnego: bez szczególnych osiągnięć, niedoświadczony, a do tego z dość niedoświadczonym składem. Ponadto, każdy z tyłu głowy miał to, co stało się z Frankiem De Boerem za sterami Palace. Niby rewolucja, a siedem meczów i już po Holendrze na Selhurst Park śladu nie było. Podobnie miało być z Vieirą, aczkolwiek nie jest. Legenda Premier League na ostatnie półtora roku swojej kariery piłkarskiej udała się do Manchesteru City. Po co? Bynajmniej po to, by osiągać tam sukcesy. Już wtedy chodziło o zostanie trenerem.

City od lat propagowało i żywiło chęć do uprawiania futbolu totalnego. To stało się możliwe dopiero za sterami Pepa Guardioli. Jednakże zakusy pod to były robione dużo, dużo wcześniej, a Patrick Vieira wsiąkał w siebie wszystko, co możliwe. Obecnie, widać to na niemalże każdym kroku jego trenerskiego rzemiosła. A najlepiej można to zauważyć podczas meczów jego Crystal Palace.

Asymetryczne 3-3-4

Zatem czas przejść stricte do analizy. Tak długi wstęp był konieczny, aby nadać poniższym wiadomościom określony kontekst. Nie da się omówić sposoby gry Palace bez docenienia i dostrzeżenia progresu, jaki wykonała ekipa drużyna z Selhurst Park. A postęp jest przeogromny.

Przede wszystkim jeśli chodzi o samo ustawienie zespołu. Za Roya Hodgsona wszystko było podporządkowane jednemu, ścisłemu kształtowi 4-4-2. To, co miał robić zespół to głównie nie tracić goli. Priotytety w życiu trzeba mieć. Dlatego też Wilfred Zaha, który raczej w defensywie udzielać się nie lubi, został ustawiony w roli napastnika. Jednak priorytety Palace się zmieniły. I teraz chodzi o grę bardziej do przodu. W związku z tym za Vieiry Orły ustawiają się w formacji 4-3-3, co już jest efektem poznania bliżej szkoły Manchesteru City i działających tam mechanizmów.

Natomiast kolejnym efektem ubocznym zarażenia się szkołą trenerską Manchesteru City przez Patricka Vieirę są rotacje, które są wszechobecne w drużynie Palace. Nie będziemy zajmować się każdym drobiazgiem, który zmienia się w Crystal Palace, aczkolwiek warto wymienić najistotniejsze z przejść wykonywanych bez piłki przez zawodników Orłów. Oto one:

  • Zaha schodzi do środka tworząc de facto duet napastników z Christianem Benteke. Tworzy się przestrzeń po lewej stronie boiska.
  • Tyrick Mitchell wykorzystuje ten lewy korytarz boiska i przesuwa się znacznie do przodu.
  • To pozostawia trójkę obrońców.
  • Po przeciwległej flance oczekuje Jordan Ayew, który ma za zadanie rozszerzać pole gry tak, by wolne miejsce powstało w półprzestrzeni.
  • Tam, w odpowiednim momencie, za zadanie wbiegać ma Conor Gallagher.

Finalnie cała układanka zespołu Vieiry w momencie, gdy Orły mają piłkę, prezentuje się następująco.

Dobra zmiana

Dodatkowo, co istotne, Crystal Palace naprawdę może się podobać. Z drużyny grającej niezwykle mało widowiskowo w ubiegłej kampanii ligowej, z żelaznym duetem McCarthy & McArthur w środku pola, którzy być może i nie dawali finezji, ale dawali gwarancję solidności i wybiegania Orły stały się ekipą bawiącą się piłką. Dzisiaj już nie tylko Wilfried Zaha może być opisany jako zawodnik techniczny. Do jego kapeli techników dołączyli już Conor Gallagher, Odsonne Edouard czy Michael Olise, a zmiana stylu jest widoczna na każdym poziomie. Można to porównać do reprezentacji Polski: Roy Hodgson, podobnie jak Jerzy Brzęczek, gwarantował utrzymanie, ale mało było osób usatysfakcjonowanych stylem gry. Patrick Vieira – tak jak Paulo Sousa – nawołuje do zmiany kultury gry, budowaniu akcji od tyłu i konsekwentnej gry pozycyjnej. Aczkolwiek Francuz, w przeciwieństwie do Siwego Bajeranta, nie mówi o zmianie jedynie na konferencjach. Więcej w kierunku zmiany czyni.

20/21 21/22
Średnie posiadanie piłki 40,3% 51,3%
% długich piłek 14,5% 12,1%
PPDA (średnia ilość podań w akcji rywala – określa intensywność pressingu) 16,7 12,8
Ilość wykopów z piątki na krótko 31 33
Dośrodkowania/90 minut 9,3 11,3
Odbiory w finalnej tercji boiska/90 minut 6,53 7,86
Celność podań 76,1% 81%

Najlepiej zmianę stylu Crystal Palace prawdopodobnie oddaje wskaźnik PPDA (passes per defensive action), który określa liczbę podań przeciwników każdego zespołu od momentu przejęcia piłki do jej straty. Najlepszym wynikiem będzie rzecz jasna najniższa ilość podań – pokazuje to, że zespół natychmiast doskakuje do rywali po stracie. Crystal Palace z zespołu będącego na 18. miejscu w klasyfikacji PPDA stało się dużo bardziej dynamiczniej doskakującą do przeciwników drużyną. Oczywiście, wciąż idealnie nie jest, co warto podkreślić. Jednakże z pewnością został poczyniony krok do przodu. Mały dla Premier League, ale wielki dla Crystal Palace.

Najważniejszy w ofensywie

Czym byłoby omawianie zespołu Palace bez Conora Gallaghera? Anglik jest absolutnie fenomenalny. Już w poprzednim sezonie, gdy występował w West Bromwich, było widać, że ma niebagatelny talent, choć w zespole z The Hawthorns musiał grać bardziej w głębi pola. Natomiast w obecnej kampanii ligowej, gdy ponownie wypożyczony z Chelsea zawodnik ma więcej wolności, a do tego występuje w dużo bardziej ofensywnie grającym zespole niż przed rokiem, może pokazać pełnię swojego talentu. Reprezentant Anglii korzysta na ustawieniu Crystal Palace, które zakłada jego ofensywne wejścia w ofensywną tercję boiska w prawą półprzestrzeń. Dlatego też w przypadku Gallaghera możemy oglądać takie liczby w ofensywie:

Statystyka Na tle Crystal Palace
Shot Creating Actions 1
Goal Creating Actions 1
Gole 1
Strzały 2
Strzały celne 1
expectedAssists 1
expectedGoals 3

Jednakże w gruncie rzeczy jest to logiczne. Wychowanek Chelsea musi umieć grać w ataku. Jeśli dzisiaj wymieniamy najlepsze efekty udanego programu szkoleniowego zastosoanego przez FA to obok Emila Smitha-Rowe’a, Masona Mounta, Phila Fodena czy Bukayo Saki należałoby wymienić jednym tchem również Conora Gallaghera. Anglik znajduje się wśród absolutnej czołówki, gdy patrzymy na gole, asysty czy nawet ich urodę.

źródło: Getty

Kluczowy w defensywie

Przecież trafienie wychowanka Chelsea w starciu z Evertonem spokojnie można oprawić w ramkę i powiesić w piłkarskim Luwrze. Ponadto, warto spojrzeć nie tylko na liczby ofensywne Gallaghera. Bo to, że ten gość potrafi grać w ataku spektakularnie widać było od samego początku. Aczkolwiek warto docenić wkład jednokrotnego reprezentanta Synów Albionu w grę defensywną Palace.

Statystyka Na tle Palace
Wślizgi w ofensywnej tercji boiska 1
Pressingi 1
Udane pressingi 1
Doskoki w strefie obrony 3
Doskoki w strefie środkowej 1
Doskoki w strefie wysokiej 1

Gallagher jest wszędzie. Co więcej, mówiąc to trzeba ten fakt podkreślić. Bo o wielu piłkarzach można powiedzieć, że są wszędzie. Ale rzadko kiedy jest to tak prawdziwe, jak w przypadku wychowanka Chelsea.

Ofensywni stoperzy

Jest jeszcze jedna rzecz, na którą szczególnie warto zwrócić uwagę, gdy omawiany jest zespół Crystal Palace. O ile rok temu duet środkowych obrońców (Cahill oraz Kouyate) nie mógł pochwalić się szczególną płynnością, o tyle obecni stoperzy Orłów (Andersen oraz Guehi) prezentują znacznie wyższy poziom przede wszystkim gry z piłką przy nodze. Ogólnie jest to tendencja w światowym futbolu, którą warto rozpatrzeć szerzej. Przecież obecnie środkowych obrońców i ich wartość ocenia się głównie po tym, co mogą zaoferować, jeśli chodzi o wyprowadzenie piłki. Oczywiście, gra w defensywie wciąż pozostaje kluczowa. Jednakże czy Maguire albo De Ligt kosztowaliby tyle, gdyby nie fakt, że umieją wyjść spod pressingu? Najpewniej nie.

W lidze Angielskiej znany jest również inny schemat jeśli chodzi o dobieranie swoich stoperów. Spójrzmy chociaż na Liverpool: Virgil Van Dijk głównie wprowadza piłkę za pomocą bardzo celnych dłuższych podań. Z kolei jego kolega, najczęściej Joel Matip, potrafi znakomicie wejść z piłką wgłąb pola gry. Podobnie było w Manchesterze United: podczas gdy Maguire umiał wprowadzić piłkę, Lindelof potrafił ją rozrzucić dłuższym zagraniem. I tak też wygląda to w Crystal Palace.

Patrząc na dystans pokonany z piłką przy nodze w obecnej kampanii w drużynie Orłów, nie ma lepszego od Marca Guehiego. Jeśli sprawdzimy, kto przebiegł najwięcej w kierunku bramki rywala prowadząc piłkę, znów wyjdzie nam na to, że to Marc Guehi. Jak Anglik powiedział w wywiadzie z PalaceTV, uczył się tego od dzieciństwa. Gdy Guehi wprowadza piłkę następuje również masa rotacji. Anglik wymusza ruch za plecy obrońcow ofensywnie grającego Tyricka Mitchella. Z kolei Christian Benteke schodzi wychowankowi Chelsea do gry na przysłowiową „ścianę” i niewątpliwie jest to coś, co sprawia ogromne kłopoty rywalom. To jeden z wariantów wyprowadzenia piłki przez graczy Crystal Palace.

Jednakże jest też druga strona medalu. Być może ten schemat jest wykorzystywany, gdy Palace mierzy się z ekipami grającymi wysokim pressingiem. I zakłada – analogicznie do np. Liverpoolu – że drugi stoper, czyli w przypadku Palace Andersen wykorzysta długie podanie, by ominąć doskok rywali. Dlatego też Orły Vieiry tworzą i budują przewagę na lewej stronie (Mitchell, Zaha, niekiedy Benteke), a za nimi stoi dwóch pomocników gotowych do zebrania drugiej piłki.

Gdzie Palace ma problemy?

Przede wszystkim stałe fragmenty. I nie ma w tym ani grama przesady. Bo pod względem procentowym żadna drużyna Premier League nie traci tylu goli po SFG, co Palace. 11 trafień rywali po kornerach czy rzutach wolnych daje łącznie aż 41%, a jeśli dorzucimy do tego jeszcze jedną bramkę straconą po karnym, wyjdzie nam 44%. Prawie połowa! Ralf Rangnick w swoim słynnym wykładzie w 1998 roku w niemieckiej telewizji wypowiedział znamienne słowa, że 30% bramek pada po stałych fragmentach. Dlatego powinno się poświęcać 30% treningu na trenowanie tego aspektu gry. I prawdę mówiąc, tak powinien postąpić Vieira. Bo co z tego, że jego drużyna dominuje? Co z tego, że ma przewagę? Skoro za chwilę jest bardzo duża szansa, że zawodnicy Palace stracą gola po głupim stałym fragmencie?

Ponadto warto napomknąć co nieco o pressingu zespołu z Selhurst Park. Bynajmniej jest to rzecz, którą Vieira zapożyczył od szkoły City – nic z tych rzeczy. O ile pod względem doskoków na swojje połowie oraz w strefie środkowej Crystal Palace plasuje się kolejno na trzecim i drugim miejscu, o tyle w finalnej tercji boiska wygląda to mniej spektakularnie. Być może to nie jest duży problem. Jednakże zespoły przygotowujące się do gry z Crystal Palace powinny zdawać sobie sprawę, że najciężej będzie im się przebić przez strefę środka boiska aniżeli wyjść spod pressingu.

Powinno być…

Powyższe zdanie każdy kibic West Hamu może sobie uzupełnić sam. Z jednej strony Młoty będą grać z jedną z najbardziej ekscytujących ekip obecnego sezonu, pełną młodzieńczego talentu. Jednakże nie zawsze „hype” i populistyczna opinia publiczna wyraża prawdę o zespole Palace. Niewątpliwie jest to zespół o niebo lepszy od tego z poprzedniego sezonu, bo ma plan. Aczkolwiek nie zapominajmy, że w starciu na Selhurst Park w sobotni wieczór gospodarze nie będę mogli skorzystać z fenomenalnego Gallaghera. Do tego na ławce trenerskiej z pewnością z powodu pozytywnego wyniku na COVID-19 nie zasiądzie Patrick Vieira. Jeśli West Ham chce grać w europejskich pucharach takie mecze powinny być wygrywane. Czy tak się stanie? Przekonamy się już dzisiaj o 18:30 w Canal+Sport2.