West Ham to klub, który ciągle „ma nadzieję”… że padnie zwycięski gol, że ich rywale się potkną, że zatrzymanie Davida Moyesa okaże się słuszną decyzją. Wystarczy jedno obiektywne spojrzenie na tabelę Premier League, żeby zauważyć, że Młoty nadal walczą o utrzymanie. Chwilowy pobyt nad strefą spadkową tak naprawdę nie znaczy nic. Chyba, że po raz enty, „daje nadzieję”.

Moyes dostał ogromny kredyt zaufania po dwóch tak dobrych poprzednich sezonach i prawdopodobnie dlatego nikt nie zwolnił go przy pierwszych oznakach kłopotów. Ale to nie gwarantuje sukcesu – daje jedynie „nadzieję”.  Podczas gdy ich rywale ze strefy spadkowej traktują każdy mecz jak finał pucharu, West Ham przechodzi przez spotkania, jakby problem nie istniał – po stronie Młotów nigdy nie było widać poczucia pilności.

Podczas meczu z Aston Villą atmosfera dość ponura, a fani wychodzili zanim sędzia pokazał, że zostaje doliczone aż sześć minut

Najbardziej wściekłym człowiekiem na stadionie okazał się pomocnik West Hamu – Lucas Paqueta, który po zdjęciu go z boiska i zastąpieniu przez Pablo Fornalsa zignorował Moyesa i skierował się prosto do tunelu.

Wyjaśniłem mu dlaczego został zmieniony – powiedział Moyes po meczu. Nie chciałem, żeby został wyrzucony z boiska za kartki, ponieważ wtedy zostałby zawieszony na kolejne mecze, a ja go potrzebuję. Dochodziłem też do etapu gry, w którym mogła nam pomóc świeżość i jasność umysłu zawodnika z ławki. 

Moyes czekał do 86. minuty na zmianę w ataku, jednak pozostawił Gianlucę Scamaccę na ławce, co odbiło się szerokim echem w mediach

Broniąc swojej decyzji Szkot powiedział: Gra Gianlucci jest bardzo dobra. Wiemy natomiast, że jego  fizyczne wyniki muszą być znacznie lepsze, niż są w tej chwili. Chcemy po prostu, aby wyjściowe liczby były większe i bardziej stabilne – on musi dojść do siebie. Żaden menedżer nie chce wystawić złej drużyny, chcę wystawić graczy, którzy według mnie wygrają mecz.

W powszechnej opinii West Ham jest zbyt dobry, by „upaść”

Czy na londyńskim stadionie jest więc poczucie zagrożenia? Z pewnością nie było tego widać w niedzielę, kiedy Moyes mógł postawić na zwycięstwo, ale najwyraźniej był zadowolony z tego, że nie przegrał.

David Sullivan obserwował rywalizację wraz ze swoim synem Jackiem z trybun stadionu, stawiając chyba na to, że domowa forma West Hamu wystarczy, aby utrzymać się w Premier League.

Po wizycie Southampton po przerwie reprezentacyjnej, Młoty zagrają u siebie z Newcastle, Arsenalem, Liverpoolem, Manchesterem United i Leeds United 

Jeśli domowa forma ma ich utrzymać w lidze, będą musieli przejść przez piekielnie trudny czas. Zespół Moyesa po przerwie zagra ponownie dopiero 2 kwietnia, a West Ham może nawet spaść na dno ligi, jeśli wyniki innych zespołów będą dla nich niekorzystne. Ponownie klub będzie musiał mieć „nadzieję” na jakiś cud.

Kiedy Aston Villa zwolniła Stevena Gerrarda w październiku, klub z Midlands znajdował się dokładnie w tym samym miejscu, w którym obecnie znajduje się West Ham. Ich decyzja opłaciła się, ponieważ Villa jest teraz bezpieczna na 11. miejscu, mając 11 punktów przewagi nad Młotami.

Moyes i West Ham muszą więc już chyba rzeczywiście mieć „nadzieję”, że unikną spadku, ale czy ona sama wystarczy?