W meczu eliminacyjnym MŚ 2022 z San Marino po raz ostatni między słupkami reprezentacji Polski stanie golkiper West Hamu United – Łukasz Fabiański.
Fabiański zadebiutował w reprezentacji Polski w 2006 roku w meczu przeciwko Arabii Saudyjskiej. Był powołany na pięć wielkich turniejów. Polscy kibice najbardziej zapamiętają go jednak z Francji, gdzie w skutek kontuzji Szczęsnego w inauguracyjnym meczu, Fabian był podstawowym bramkarzem i ratował biało-czerwonych w fenomenalny sposób.
Kiedy kadrę przejął Paulo Sousa, pierwszym jego wyborem stał się Szczęsny. U jego poprzedników często w bramce była rotacja. Miała ona sens, ponieważ na dobrą sprawę, każdy przeciwnik potrzebuje innego stylu obrony. Jerzy Brzęczek próbował wykorzystywać potencjał obydwu golkiperów. Przecież (przykładowo) na mecze z Włochami idealny wydawać by się mógł Szczęsny, a na spotkania z Anglią… kto inny jak nie Fabiański?
Jednym rotacja się podobała, innym nie. Mimo wielu „zawalonych” przez obecnie pierwszego bramkarza reprezentacji turniejów, nieudanych meczów i kontrowersyjnych sytuacji, Sousa nie znając żadnego z naszych bramkarzy, podjął decyzję że jedynką zostaje Szczęsny.
Fabiański pojechał jeszcze na EURO2020 i pełnił rolę „dwójki”, patrząc jak Szczęsny sobie… nie radzi. W głowie miał już jednak ułożony plan…
Rezygnacja z kadry „wisiała w powietrzu”. To musiało się stać, bo niewielu wytrzymałoby takie sytuacje przez tak wiele lat. Fabiański jest honorowy, spokojny i w takim właśnie stylu – bez publicznego wyrażania żalu – poinformował o zakończeniu kariery reprezentacyjnej po 15 latach, choć… w tej kadrze mógł zrobić jeszcze wiele.
Patrząc na początek sezonu Wojciecha Szczęsnego, wielu łapało się za głowę i apelowało do selekcjonera o rozmowę z Fabiańskim, aby jeszcze pozostał. Sousa jednak nie zamierza rezygnować ze swojej „jedynki”. Trudno o konkretne argumenty … jedynym jest to, że selekcjoner ma takie prawo.
Fabiański miał więc też prawo nie godzić się ze swoją rolą „zmiennika” bramkarza, który tyle razy zawiódł, a nadal jest wyżej w hierarchii selekcjonera. I miał prawo pożegnać się z reprezentacją, co też czyni. Miał jednak obowiązek akceptować decyzję trenera.
Dlaczego Sousa nie powalczył o Łukasza?
Łukasz odchodzi z kadry. Kibice już za nim tęsknią. On sam jest pewnie zawiedziony tym, że Paulo Sousa tak zdecydowanie postawił na Szczęsnego. Szczęsny grał na Euro 2020, gdzie drużyna zawiodła. Porażka poszła także na jego konto, miał w niej swój udział. Nadal jednak pozostaje niekwestionowaną „jedynką”… jednych dziwi, inni jedynie kiwają głowami, snując swoje własne teorie.
Rywalizacja Fabiański vs Szczęsny powinna trwać nadal?
Powinna. Wojtek jest chimeryczny. Łukasz był mocną alternatywą. Moim zdaniem Sousa i jego sztab za szybko się zgodzili, za łatwo zaakceptowali decyzję Fabiańskiego – powiedział Jerzy Dudek, były reprezentant Polski. Selekcjoner powinien z nim porozmawiać. To jest słabe, że nikt z PZPN nie zaprotestował.
Rachunek jest prosty: mieliśmy dwóch bramkarz światowej klasy zostajemy dziś z…? Niepewnością na pozycji, gdzie zawsze był spokój. To jak mamy być zadowoleni?
Moim zdaniem Łukasz Fabiański pochopnie rezygnuje z kadry. Drużyna będzie słabsza bez niego. Za łatwo Paulo Sousa i jego ludzie zgodzili się na to, by odszedł – nie powalczyli o niego. Wojtkowi Szczęsnemu może zabraknąć rywalizacji, która latami nakręcała ich obu – kontynuuje były bramkarz reprezentacji Polski.
Kiedy myślę „Fabiański” czuję ten głęboki spokój jaki miałem zawsze, gdy stawał między słupki reprezentacyjnej bramki. Przez lata, dzięki Łukaszowi, nie musieliśmy się martwić kontuzjami, lub kryzysami formy Wojtka Szczęsnego, których dobrze wiemy, jest wiele. Do bramki wchodził zawsze pewny i opanowany Fabian. Nie mogę wyszukać w pamięci ani jednego kiksu, które przytrafiają się wszystkim bramkarzom… wszystkim, tylko nie jemu – opowiada Dudek.
Bardzo mało się zmienił od tego czasu, gdy był młodziutkim Fabiańskim z Szamotuł. Jego siłą od początku był spokój i wyjątkowe umiejętności. To był i jest facet z klasą. Trenerzy zarzucali mu brak agresji wobec obrońców. Ich zdaniem charyzma bramkarza miała być zbudowana na tym, że zawodnicy z pola się go boją. Gdyby jednak Fabiański wdawał się w awantury z obrońcami, straciłby ten niewiarygodny spokój, którym emanował i nadal emanuje na zespół. „Siła spokoju” to znak firmowy Łukasza – mówi Dudek.
Trener, który odkrył talent Fabiańskiego: „Dla mnie on zawsze był numerem jeden”
Andrzej Dawidziuk przez lata pracował w akademii piłkarskiej w Szamotułach, gdzie swoje pierwsze kroki stawiał Łukasz Fabiański. Później Dawidziuk był trenerem bramkarzy reprezentacji za kadencji Leo Beenhakkera i Waldemara Fornalika, a obecnie jest koordynatorem PZPN ds. szkolenia bramkarzy i Kształcenia Trenerów Bramkarzy.
Dawidziuk przyznał, że nie był zaskoczony decyzją Fabiańskiego o zakończeniu reprezentacyjnej kariery
Można było się spodziewać, że prędzej czy później taka decyzja zapadnie – stwierdził. – Cieszę się bardzo, że Łukasz nie kończy kariery całkowicie i będzie ją kontynuował na poziomie piłki klubowej – dodał.
Według trenera za każdym razem zakończenie kariery reprezentacyjnej przez takiego zawodnika jak Fabiański, który swoją osobowością i profesjonalizmem stanowił przykład dla innych piłkarzy, rodzi pewnego rodzaju smutek. Pozostaje nutka goryczy, ze już takiego zawodnika nie zobaczymy w barwach naszej reprezentacji.
Jak początki współpracy z Fabiańskim wspomina Dawidziuk?
W jednym z meczów reprezentacji województwa lubuskiego zobaczyłem chłopaka, który na bardzo słabym boisku, gdzie trawy było może 5 proc., a reszta była pokryta ziemią i żużlem, wykazywał niesamowitą determinację, by nie stracić bramki – wspomina koordynator PZPN ds. szkolenia bramkarzy.
To właśnie podczas tego meczu Fabiański zaimponował Dawidziukowi
Był zdeterminowany, by powstrzymywać napastników nawet kosztem tego, że krew ciekła mu po łokciach i był cały poobdzierany. Wówczas nie znałem jednak jeszcze jego potencjału – przyznał. Po dołączeniu do akademii w Szamotułach Fabiański szybko jednak udowodnił, że ma duże możliwości zarówno techniczne, jak i motoryczne. Imponował także zaskakująco dobrymi, jak na 15-latka, warunkami fizycznymi. Wtedy uznałem, że to jest materiał na bramkarza wysokiej klasy. Po prostu Łukasz „dał się trenować”, a to najważniejsza z cech, których szukam u kandydatów, z którymi rozpoczynam współpracę – przyznał Dawidziuk.
Golkiperów powinno oceniać się na czterech płaszczyznach: mentalności, przygotowania taktycznego, przygotowania motorycznego oraz umiejętności technicznych
Zatem jaka jest najmocniejsza strona Fabiańskiego?
W tych czterech obszarach Łukasz ma wszystkie parametry na wysokim poziomie – stwierdził Dawidziuk.
Według trenera największą zaletą golkipera West Hamu jest jednak jego osobowość. Jest sportowcem reprezentującym najwyższy, profesjonalny poziom, ale też pozostaje sobą. W pewnym momencie Fabiański stał się popularny i rozpoznawalny, a dzięki podpisywaniu kolejnych kontraktów wzbogacił się, ale nie zmienił się jego charakter. To nadal człowiek otwarty, komunikatywny, chętny do współpracy i niesienia pomocy innym. Znałem Łukasza jako chłopaka nieznanego wśród kibiców, a dzisiaj widzę bramkarza, który jest w zupełnie innym miejscu kariery, ale pod względem osobowości pozostał taki sam – dodał.
Brak cierpliwości wynikający z ambicji
Czasami Fabiański chciał jednym meczem, czy jedną interwencją udowodnić wszystkim wokół, że jest najlepszy. To wynika z ogromnych ambicji, jakie drzemały w tym chłopaku. Czasami prowadziło to do tego, że wykonywał na boisku pracę, której w tym czasie nie musiał wykonywać.
Zdaniem Dawidziuka wspomniana „niecierpliwość” cechowała zawodnika West Hamu w czasie, gdy jeszcze się rozwijał
Kiedy stał się bramkarzem kompletnym i nabrał doświadczenia oraz dojrzał jako człowiek, to przestało być słabą stroną. On dzisiaj ma bardzo mocną pozycję w klubie, więc nie musi nikomu niczego udowadniać
„Dla mnie on zawsze był numerem jeden”
Paulo Sousa już na początku swojej pracy z reprezentacją ogłosił, że numerem jeden będzie Wojciech Szczęsny. Czy to posunięcie Portugalczyka mogło wpłynąć na decyzję Fabiańskiego o zakończeniu przygody z kadrą narodową?
Myślę, że ta decyzja dojrzewała w Łukaszu przez dłuższy czas. Dla mnie on zawsze był numerem jeden – dodał były trener kadry bramkarzy.
Legenda futbolu mówi o Polaku
Arsene Wenger to żywa legenda Arsenalu. Jest najbardziej utytułowanym i najdłużej pracującym szkoleniowcem w historii klubu. Jako jedyny trener w historii ligi angielskiej zdobył tytuł, nie przegrywając w sezonie ani jednego meczu (2003/04).
To właśnie Wenger sprowadził latem 2007 roku Łukasza Fabiańskiego. Arsenal zapłacił wtedy Legii ponad 4,3 miliona euro. „Fabian” spędził pod okiem francuskiego trenera aż siedem lat.
Jak – po latach – Wenger wspomina tę współpracę?
Łukasz to… jeszcze młody bramkarz. Myślę, że wciąż przed nim kilka lat gry. Ok, ma 36 lat, ale nie musi przecież biegać jak piłkarz z pola. Dzięki temu trochę jeszcze pogra. A że odchodzi z kadry? Na pewnym etapie piłkarze podejmują takie decyzje. Chcąc grać dalej w klubie, odchodzą na przykład właśnie z reprezentacji. A co do jego oceny, powiem jedno: to jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy, z jakimi kiedykolwiek pracowałem.
Piłkarsko miał i ma wszystko. Panowanie nad piłką, technika, inteligencja, szybkość reakcji. To bramkarz kompletny. A przy tym hiperinteligentny, świadomy tego, czego od sportowca oczekuje się w nowoczesnym futbolu. Mówię o tak zwanym „prowadzeniu się”, odżywianiu i wszystkim, co ma wpływ na formę zawodnika. Powiem więc jeszcze raz: to jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy, z jakimi pracowałem. I dodam jeszcze jedno: jeden z moich ulubionych. Również za to, jakim jest człowiekiem. A jest po prostu człowiekiem dobrym.
Piłkarzy pod obserwacją zawsze jest wielu. Ja się na bramkarzach aż tak bardzo nie znam, więc na bezpośrednią obserwację do Polski wysyłałem Gerry’ego Peytona, mojego specjalistę od golkiperów. Ufałem mu bezgranicznie, więc skoro on rekomendował Fabiańskiego, to ja się z nim od razu zgodziłem. Oczywiście, oglądałem też Łukasza „na kasetach”, więc też miałem opinię o nim wyrobioną. I do dziś uważam, że nie pomyliliśmy się w ocenie jego piłkarskich umiejętności. Był piłkarzem top class i takim pozostaje do dziś.
Natomiast, gdy teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że on do Arsenalu trafił za wcześnie. Miał wtedy 22 lata. Dla niego przeskok z Legii był duży i nagły. Przypuszczam, że gdyby przyszedł do nas w wieku 26-27 lat, gdy bramkarz jest już ukształtowany, to jego kariera w naszym klubie potoczyłaby się lepiej. Na pewno rolę odegrało też to, jak sam do tego podchodził. Według mnie miał tendencję do zbytniego obwiniania się za popełnione błędy. Wręcz się tym torturował. Brał to wszystko mocno, chyba za mocno do siebie. Przez to nie było mu łatwo. W sumie to typ introwertyka.
Nie chciałem, aby odchodził z Arsenalu, bo wiedziałem, że on w końcu eksploduje! Był za dobry, za bardzo utalentowany, żeby przepaść. I to się potwierdziło: gdy patrzę teraz na to, czego dokonał do tej pory, to uważam, że zrobił wielką karierę. I jeszcze jedno powiem. W pewnym momencie powinienem być na niego zły. Bardzo zły. Ale nie potrafiłem.
Fabiański i Szczęsny, czyli odwieczna walka o numer jeden – w Arsenalu i w polskiej kadrze. Urodzeni tego samego dnia, skazani niejako na siebie. Wenger był częścią ich rywalizacji.
Polska potrafi „produkować” świetnych bramkarzy, a ja miałem okazję z niektórymi pracować. No cóż, faktycznie, to dwaj wartościowi bramkarze, ale inni. Również pod względem charakteru. Łukasz, jak mówiłem, typ introwertyka, a Wojciech odwrotnie – ekstrawertyk. Szczęsny lepsze warunki fizyczne, ale Fabiański wspaniały technicznie. Natomiast porównując ich karierę w Arsenalu, chciałbym podkreślić jedną, istotną rzecz. Szczęsnemu było jednak o wiele łatwiej.
Proszę spojrzeć na to, jak oni przychodzili do Arsenalu. Wojtek miał zupełnie inne wejście. Przyjechał tu jako nastolatek, dorastał z Arsenalem. Miał bardzo dużo czasu, żeby się tego klubu nauczyć, zaaklimatyzować w nim. Tymczasem dla Łukasza, jak mówiłem, to był skok na głęboką wodę. W młodym jak na bramkarza wieku. O tym też trzeba pamiętać.
W Polsce niektórzy mają odczucie, że to Szczęsny był faworyzowany przez kolejnych selekcjonerów, a Fabiański niemal zawsze był tym drugim
Zdarza się, że na danego selekcjonera w jakiś psychologiczny sposób działa to, że jeden z bramkarzy występuje w większym klubie. To już na starcie bywa decydujące.
W obecnym momencie Fabian jest w bramkarskiej czołówce Premier League, czy są jednak dużo lepsi?
Fabiański zdecydowanie jest w tej czołówce. I – jak powiedziałem wcześniej – jeszcze długo może grać na wysokim poziomie.
Łukasz Fabiański mógł przenieść się do Benfiki – miał możliwość gry w Lidze Mistrzów, ale zrezygnował
Kiedy Łukasz był w West Hamie, dostał propozycję transferu. Miałby tam możliwość regularnej gry w Lidze Mistrzów i mógłby zdobywać trofea, ale zrezygnował. W Londynie ma określoną pozycję, a w Premier League w cenie są starsi i bardzo doświadczeni bramkarze – to ważne jeśli myśli się rozsądnie i przyszłościowo.
Łukasz Piszczek: „Dinozaur schodzi ze sceny”
Łukasz Fabiański po transferze z Arsenalu do Swansea, a później do West Hamu, stał się bramkarzem wielkiego formatu. Nie grał może w najbardziej medialnych zespołach, ale zawsze utrzymywał się na wysokim poziomie – powiedział były reprezentant Polski Łukasz Piszczek
Ze sceny zejdzie jeden z ostatnich piłkarskich dinozaurów. „Fabian” zapisał kawał pięknej historii, a przecież musimy pamiętać o tym, że nigdy nie miał łatwo. Kiedy tak sobie myślę o ostatnich latach, to mam wrażenie, że Wojtek – nic mu nie ujmując – zawsze startował do tej rywalizacji z pewnym handicapem. „Fabian” musiał natomiast walczyć o swoje. Chociaż były także momenty, gdy to on miał swój czas: jak na mistrzostwach Europy w 2016 roku, gdy bronił świetnie.
Przed francuskim Euro zapadła decyzja, która bardzo go zabolała – Adam Nawałka zdecydował, że podstawowym bramkarzem będzie Szczęsny – ale turniej pokazał mu, jak ważnym ogniwem kadry jest. Wskoczył do składu, zagrał świetne zawody i dostał energię, żeby zostać w reprezentacji na dłużej. Łukasz jest na takim poziomie mentalnym, że w każdej sytuacji jest gotowy. Tak go zapamiętam: jako zawsze gotowego. Kiedy wchodził do bramki, dawał spokój i pewność.
To dobry moment na pożegnanie z kadrą? Wielu kibiców już tęskni za „Fabianem”
Przychodzi taki moment, że – aby pograć jeszcze w piłkę na wysokim poziomie – trzeba z czegoś zrezygnować. Wyjazdy męczą coraz bardziej, potrzebujesz więcej czasu na regenerację. Nie wiem czy tak było w przypadku Łukasza, ale pamiętam to ze swojego doświadczenia. Bramkarza dotyka to trochę później niż zawodników z pola, ale też dotyka. Dlatego wydaje mi się, że pożegnanie z kadrą sprawi, że „Fabian” odetchnie, nie będzie ciągle w tym „młynie”. I dzięki temu zyska energię, którą wykorzysta w lidze angielskiej.
Fabiański został jednym z najlepszych bramkarzy w Premier League, opuści kadrę z poczuciem pokrzywdzenia, czy satysfakcji z tych 57 występów w barwach narodowych?
Pewnie miał mieszane uczucia, gdy podejmował decyzję o rezygnacji. 36-lat to jak na bramkarza nie jest wiek podeszły. Z drugiej strony mecze w Premier League, Liga Europy, Puchary… przeplatane wyjazdami na kadrę to nieustanny młyn. Może Łukasz chce od niego odpocząć, a może zdał sobie sprawę, że już do końca będzie latał setki kilometrów po to tylko, by siadać na ławkę? – powiedział Jerzy Dudek.
Łukasz Fabiański zejdzie ze sceny niepokonany
Niezależnie od tego, w której minucie meczu Polska – San Marino z boiska zejdzie i tak będzie pewny, że ma w garści dwa rekordy reprezentacji Polski.
Już wcześniej pobił rekordy innych długoletnich bramkarzy kadry. Boruc zachował czyste konto w 24 meczach, a Tomaszewski i Jerzy Dudek – w 23. Do ostatniej dwójki w marcowym meczu z Andorą dołączył Wojciech Szczęsny.
Bramkarze z największą liczbą meczów bez straty gola w reprezentacji (stan na 6 października 2021 r.):
- Łukasz Fabiański 26 meczów (56 wszystkich)
- Józef Wandzik 25 (52)
- Artur Boruc 24 (65)
- Wojciech Szczęsny 23 (59)
- Jerzy Dudek 23 (60)
- Jan Tomaszewski 23 (63)
W sobotę Fabiański ustanowi także kolejny rekord. Mecz z San Marino rozegra dokładnie 15 lat i 195 dni od debiutu w narodowych barwach. Wśród bramkarzy nikt nie może pochwalić się takim stażem w kadrze. Obecnie najdłuższą karierę w reprezentacji Polski spośród golkiperów ma Jerzy Dudek (15 lat i 103 dni).
W sobotę „Fabian” wyprzedzi nie tylko byłego golkipera Liverpoolu, ale także Jacka Bąka, co da mu czwarte miejsce w ogólnej klasyfikacji obejmującej staż w kadrze. Lepsi od niego pod tym względem pozostaną tylko Włodzimierz Lubański, Władysław Szczepaniak i Marek Saganowski.
Reprezentowanie własnego kraju to spełnienie moich najskrytszych marzeń. Przez ten czas przeżyłem wiele niesamowitych momentów. Śpiewanie hymnu przed meczem i burza emocji z tym związana to jest coś, czego się nie zapomina. 15 lat z reprezentacją dało mi możliwość pracy z wieloma niesamowitymi piłkarzami, trenerami czy też ludźmi z zaplecza technicznego. Tak, otoczka związana z reprezentacją jest całkowicie unikatowa. Dziękuje wam, Kibice, za wsparcie, bo to dla Was dawałem z siebie wszystko by godnie reprezentować Polskę. Wielkie dzięki. I do zobaczenia! / Łukasz Fabiański