Zapraszamy do zapoznania się z ciekawym felietonem jednego z redaktorów portalu thewesthamway.co.uk dotyczącego Martina Samuelsena. 

Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Samuelsena, pomyślałem sobie „twoja matka nie powinna wypuszczać cię na zewnątrz po zmroku!”. Jego prezencja była bardzo młodzieńcza i nie pomyliłem się z moją oceną – piłkarska metryka Martina jest pierwszej klasy. Łatwo zauważyć dlaczego piekielnie utalentowany młodzieniec był uważany za prawdziwą perełkę. Tak wielcy, jak Real Madryt czy Chelsea zabiegali o jego podpis. Ktoś tak naturalnie uzdolniony jak Samuelsen potrzebuje bardzo mało trenerskiej nauki, bardziej przewodnictwa. Futbol w swojej świetności jest grą piękna i inteligencji, sztuki ponad tężyznę fizyczną. Dokładnie tak można opisać Martina Samuelsena.

Elegancki Samuelsen może grać na każdej pozycji w środku pola, może także grać na numerze 9 lub 10. Przyznam się szczerze, że nigdy nie znudzi mi się oglądanie jego bramki przeciwko Sheffield United podczas jego wypożyczenia do Peterborough. Samuelsen ścina z lewej strony do środka, myli obronę przeciwników i Bang! Piłka ląduje w siatce przy dalekim słupku. Czysta poezja! Kapitalny gracz West Hamu!

Yossi Benayoun powiedział kiedyś „muszę czuć piłkę”, tak samo, jak Samuelsen. Aby wyciągnąć z Norwega to, co najlepsze, potrzeba mu piłki przy nodze. Oglądając jego kilka ostatnich wypożyczeń część kibiców stwierdziła, że jest on zbyt „lekki” na Premier League. Tak samo mówili o Yossim Benayounie i Manuelu Lanzinim. Niektórzy myśleli tak o samym Messim. Możesz jednak posiadać wszystkie talenty świata, ale jak otrzymujesz swoją szansę, musisz ją wykorzystać.

Ktoś może powiedzieć, że wypożyczenia Samuelsena do Blackburn i Peterborough nie były zbytnio udane, co miało miejsce z kilku powodów. Sposób rozgrywania meczy przez zespół może różnić się od ulubionego sposobu gry samego zawodnika. Nagła zmiana trenera, klub, którym targa finansowe zamieszanie, brak wspólnego języka w szatni. Kiedy wypożycza się zawodnika, klub musi zwrócić szczególną uwagę na to, gdzie wysyła się gracza. Szczególnie w przypadku Samuelsena, który jest graczem, który wymaga zaufania. Co miał w głowie trener Peterborough Grant McCann mówiąc publicznie, że „Martin Samuelson stracił pewność siebie” – Bóg jeden wie!

Zapewnienie pewności siebie jest rolą menadżera! Co dalej z Martinem? Teraz będzie pierwszy raz od trzech sezonów, kiedy będzie mógł uczestniczyć z zespołem w pełni w przygotowaniach do sezonu. Na pewno dostanie w którymś momencie swoją szansę. Musi je wykorzystać, jest jednym z najbardziej utalentowanych graczy w klubie. Nie ma absolutnie żadnego przeciwwskazania do tego, żeby zaimponować menadżerowi. Mając 20 lat on musi znajdować się blisko pierwszego zespołu.

Nie sądzę, aby w wieku 20 lat wysyłać go na kolejne wypożyczenie. West Ham powinien wziąć przykład z Southampton i zacząć stawiać na młodych piłkarzy. Święci nie wysyłają swojej młodzieży z wypożyczenia na wypożyczenie, dają im możliwość gry z pierwszym zespołem. To daje im szansę na przestawienie się na mentalne poczucie pierwszej drużyny. Jeden czy dwa złe mecze? Odrzucenie ich? Nie w tym życiu! Chodzi o pomoc w dorośnięciu i nabraniu odpowiednich nawyków jako piłkarz. To jest przyczyną tego, że klub z południa Anglii zarobił miliony na transferach. Kto wie, czy gdybyśmy nie zatrzymali Samuelsena w pierwszej drużynie na początku sezonu, może nie musielibyśmy wydawać milionów na piłkarzy rodzaju Snodgrassa? To jest być albo nie być Samuelsena, dla jego pobytu w West Hamie. Mam nadzieję, że nie tylko wykorzysta swoją szansę, ale też rozjaśni London Stadium. Lśnij Martinie, lśnij! Jesteśmy czymś więcej niż klubem piłkarskim, jesteśmy stylem życia! COYI!