Tim Steidten wypowiedział się po raz pierwszy od publikacji doniesień o rzekomym zainteresowaniu jego osobą ze strony Liverpoolu.
Steidten trafił na London Stadium latem 2023 roku, kiedy to West Ham pozyskał go z Bayeru Leverkusen. Spuścizna, jaką pozostawił po sobie w zespole Aptekarzy wywarła wrażenie na niemalże całej piłkarskiej Europie – podczas kadencji Niemca na BayArena trafili tacy gracze jak Piero Hincapié, Jeremie Frimpong czy Edmond Tapsoba. Lista wzmocnień zespołu pozyskanych przez Steidtena jest naprawdę długa – a do tego dość imponująca.
Pierwsze w jego wykonaniu okienko transferowe West Hamu zarówno na papierze, jak i w praktyce wypadło bardzo dobrze – do drużyny dołączyli m.in. Kudus, Álvarez i Ward-Prowse. Co więcej, w klubie udało się zatrzymać Lucasa Paquetę, a nowy kontrakt podpisał Jarrod Bowen.
Dotychczasowe owoce pracy Steidtena nie przeszły więc bez większego echa. Kilkanaście dni temu dziennikarze na Wyspach poinformowali, że usługami 44-latka zainteresowali się przedstawiciele Liverpoolu i chętnie sprowadziliby go do siebie latem. Wielu kibiców West Hamu, zaniepokojonych ewentualną przyszłością zespołu, rozpoczęło debatę w mediach społecznościowych – trzeba przyznać, że mało kto jest w tej kwestii optymistą.
Do sprawy odniósł się jednak główny zainteresowany:
– Słyszałem, że jestem rzekomo na liście życzeń Liverpoolu. To jeden z największych klubów świata, dlatego czuję się szczególnie zaszczycony. Mimo to, nikt nie podjął ze mną żadnych prób kontaktu.
– W West Hamie jest mi naprawdę dobrze. Nadchodzące miesiące będą naprawdę ekscytujące, bowiem rozpoczęliśmy już przygotowania do nowego sezonu. Na ten moment nie wiem jednak, co wydarzy się dalej – skomentował Steidten.
Zdaniem wielu, jego słowa mają delikatny wydźwięk chęci zmiany otoczenia. Co więcej, oliwy do ognia dolały niedawne wieści informatorów portalu 90min.com, sugerujące że podczas zimowego okna transferowego doszło do konfliktu na linii Steidten&Noble-Moyes.
Według Toby’ego Cudwortha, Niemiec i „Mr. West Ham” byli wielkimi zwolennikami zakontraktowania Ibrahima Osmana, zaś Szkot preferował graczy o wyrobionej marce, m.in. Jotę. Dyrektor sportowy drużyny wyrażał chęć sprowadzania piłkarzy o sporym potencjale, których stopniowo można by było wprowadzać do pierwszego zespołu. Moyes jednak uważał, że potrzebni są zawodnicy na „tu i teraz”. Koniec końców, Osman dołączył do Brighton, a na London Stadium, poza Kalvinem Phillipsem, nie przyszedł nikt.
Jakie będą dalsze losy Steidtena? Z czasem będą odsłaniać się kolejne karty, aczkolwiek na finalny werdykt będziemy musieli najpewniej poczekać do końca sezonu.