Podopieczni Manuela Pellegriniego przegrali w fatalnym stylu z Evertonem 0:2. Młoty oddały mecz bez walki. Na odrobienie strat mieliśmy całą drugą połowę, jednak w drużynie West Hamu nie było widać determinacji w kreowaniu akcji ofensywnych. Gole dla gości strzelali Kurt Zouma i Bernard.

Nasz menedżer pokombinował nieco przy wyborze pierwszej jedenastki. Na boisku zobaczyliśmy między innymi Lucasa Pereza, Pedro Obianga i Roberta Snodgrassa. Na ławce usiedli Michail Antonio i Chicharito. Meksykanin w ostatnim meczu zaimponował skutecznością, jednak prawdopodobnie nie był gotowy do gry od pierwszej minuty ze względu na zmęczenie spowodowane meczami reprezentacji.

Już w pierwszych minutach kibice na London Stadium dość głośno pokazywali swoje niezadowolenie. Everton ruszył zdecydowanie a nasza obrona była tym wyraźnie zaskoczona. Odstawaliśmy szybkościowo, popełnialiśmy błędy w ustawieniu zostawiając sporo miejsca piłkarzom Evertonu. W efekcie pierwszy gol padł już w 5. minucie spotkania. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, do piłki najwyżej wyskoczył Kurt Zouma pokonując w powietrzu Issę Diopa. Zouma uderzył sprytnie, po koźle. Piłka wpadła idealnie pod poprzeczkę. Asekurujący bramkę Cresswell nie zdołał jej wybić.

Goście poszli za ciosem. W okolicach 12. minuty Łukasz Fabiański interweniował czterokrotnie ratując nasz zespół. Najpierw uderzał Dominic Calvert-Lewin z dośc ostrego kąta. Fabian wybił piłkę. Everton kontynuował akcję. Dośrodkowanie, kolejny strzał i kolejna obrona Fabiana.

W 13. minucie goście znów posłali dobrą piłkę w pole karne. Lucas Digne był niepilnowany. Uderzył z ostrego kąta, jednak i tym razem Polak spisał się na medal. Kilkadziesiąt sekund później ponownie przed szansą stanął Calvert-Lewin. Anglik jeszcze raz musiał uznać wyższość Fabiańskiego.

Chwilę później Młoty wyprowadziły obiecujący kontratak. Długa piłka do Arnautovica. Ten przyjął futbolówkę, miał przed sobą jednego obrońcę. Austriak zdecydował się na efektowny zwód. Pomysł był dobry, jednak napastnik poślizgnął się i stracił piłkę.

Drugi gol dla Evertonu padł w 33. minucie. Błąd Cresswella na skrzydle, z piłką w pole karne wbiegł Coleman. Dośrodkowanie do niepilnowanego Bernarda. Brazylijczyk z bliska wpakował piłkę do bramki.

W końcówce nieco przycisnęliśmy, co zaowocowało dość groźnym strzałem Snodgrassa (obok słupka) i dwoma rzutami rożnymi. Niestety to było za mało by zdobyć bramkę kontaktową.

Manuel Pellegrini w przerwie zdecydował się na zmiany. W drugiej połowie zobaczyliśmy na boisku Michaila Antonio (w miejsce Pedro Obianga) i Chicharito (w miejsce Lucasa Pereza).

Zmiany nie przyniosły jednak zamierzonego efektu. West Ham co prawda nieco więcej utrzymywał się przy piłce, jednak Everton kontrolował przebieg spotkania. Z naszej strony zdecydowanie brakowało akcji ofensywnych. Graliśmy bojaźliwie. Zupełnie niewidoczny był Marko Arnautovc. Chicharito również nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką rywala. Antonio szarpną kilka razy skrzydłem, jednak brakowało mu ostatniego podania.

W 67. minucie Pellegrini przeprowadził ostatnią zmianę. W miejsce Arnautovica wszedł Grady Diangana.

Do ostatniej minuty oglądaliśmy sporo gry w środku pola. Młoty nie zdołały znacząco zagrozić bramce Jordana Pickforda. Goście odpowiedzieli niecelnym strzałem Calverta-Lewina i strzałem w poprzeczkę Richarlisona.

Kibice po końcowym gwizdku nie kryli niezadowolenia. Młoty ewidentnie wpadły w dołek. Ostatnie spotkanie przyniosło nam co prawda sporo radości (4:3 z Huddersfield) jednak i wtedy było widać, że w grze jest sporo mankamentów. Miejmy nadzieję, że Manuel Pellegrini zmotywuje odpowiednio zespół i w spotkaniu z Chelsea pokażemy charakter.