Choć po początku meczu wydawało się, że młoty w końcu zdobędą tak ważne 3 punkty, to jednak w końcówce pierwszej połowy wróciły stare demony piłkarzy West Hamu. Tym razem szczęście było po naszej stronie. Jednak gdyby piłkarze Pellegriniego wykorzystali dogodne sytuację, o szczęściu nie było by mowy. 

Już w 6 minucie wszystkim nam pewnie mocniej zaczęły bić serca, kiedy zobaczyliśmy leżącego na boisku Obianga, na szczęście zawodnik młotów mógł kontynuować mecz. 5 minut później fatalny błąd popełnił James Tarkowski, który za lekko podał do Harta. Do piłki dopadł Arnautović i umieścił piłkę w bramce Burlney. Austriak nie zachował się zbyt sportowo, kiedy z radości po strzeleniu bramki, skakał koło Tarkowskiego śmiejąc się z niego. Pewnie tak Austriak chciał zrewanżować się anglikowi, który wcześniej dosyć ostro wszedł by w napastnika West Hamu, gdyby ten nie przeskoczył nad nim. W 20 minucie drugą bramkę powinien strzelić Arnautović, który po koronkowej akcji z Andersonem wyszedł sam na sam z Hartem, jednak górą był bramkarz Burnley. Pierwszą groźną akcje Goście stworzyli w 24 minucie, jednak dobrze ustawiony Zabaleta wybił piłkę na rzut rożny. Zawodnicy Seana Dychea prawie zamienili korner na bramkę, jednak dobrze spisał się Łukasz Fabiański broniąc strzał Bena Mee. Do 30 minuty gra dwóch angielskich drużyn bardziej przypominała naszą polską ekstraklasę niż rozgrywki najbogatszej ligi na świecie. Obie drużyny nie umiały złożyć składnej akcji, a długie podania lądowały u nóg przeciwnika lub na aucie. W 30 minucie w końcu drużyna młotów zaczęła grać tak jak byśmy wszyscy tego oczekiwali. W 32 minucie Felipe Anderson miał okazję podwyższyć wynik, jednak piłkę zmierzającą do bramki w fantastyczny sposób wybił Ben Mee. W 34 minucie Diangana fantastycznie zwiódł obrońcę Burnley, który ratował się faulem w polu karnym, niestety sędzia nie podyktował ewidentnego karnego. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy bramkę zdobyli zawodnicy gości. Mimo wygranej walki w powietrzu Diopa, piłkę spadającą przejął Ashley Westwood, który podał do Gudmundssona, który znajdując się w sytuacji sam na sam z bramkarzem młotów umieścił piłkę w siatce.

Początek drugiej połowy znów był pełen niecelnych podań i akcji z których nie wiele wynikało, co doprowadziło do groźnego strzału z dystansu niepocieszonego z rozwoju sytuacji Arnautovicia. W 63 minucie piękną akcję przeprowadzili zawodnicy gospodarzy, jednak Marco Arnautović, który mógł uderzyć, wolał podać do Javiera Hernandeza, który wystarczyłoby żeby dołożyłby nogę, jednak czujny w obronie był Ben Mee, który zablokował podanie. Prawdziwy mecz zaczął się od 68 minuty, w tedy zawodnicy Pellegriniego wyprowadzili szybką kontrę, którą zakończył krytykowany ostatnio Felipe Anderson. Brazylijczyk w pojedynku z Joe Hartem uderzył pomiędzy nogami anglika i piłka zatrzepotała w siatce. Asystę przy bramce zaliczył mody piłkarz West Hamu Grady Diangana. W 77 minucie Burnley wykonywało rzut rożny, do piłki dopadł Chris Wood i pewnie umieścił piłkę w siatce. Błąd w kryciu popełnił Robert Snodgrass, któremu uciekł Nowo Zelandczyk. Jednak już 3 minuty później Anderson mógł znów dać prowadzenie gospodarzom, niestety jego strzał z boku pola karnego trafił w słupek. W 83 minucie młotom udało się znów wyjść na prowadzenie za sprawą Felipe Andersona. Wszystko zaczęło się od wymiany podań przed polem karnym między Arnautoviciem a Diagnaną, młody anglik swoim podaniem wprowadził Marco w pole karne, napastnik zdecydował się na strzał, piłka odbiła się od blokującego obrońcę gości, do futbolówki dopadł Anderson, którego uderzenie próbował blokować Ben Mee czym zmylił Joe Harta i było 3-2 dla West hamu. W 85 minucie powinno być 3-3 ale strzał Chrisa Wooda trafił w poprzeczkę. Kropkę nad i postawił Javier Hernandez w 92 minucie. Rozgrywające dobre zawody dzisiaj Felipe Anderson posłał świetne podanie przed pole karne z połowy boiska do Antonio, który klatką piersiową wyprowadził Chicharito do pojedynku sam na sam z Joe Hartem, która pewnie wygrał Meksykanin.

Świetne zawody dzisiaj rozegrali Marco Arnautović oraz Felipe Anderson. Austriak swoim podaniem wyprowadził Brazylijczyka do sytuacji sam na sam i tym samym zrewanżował się Anderson. Oby chemia między tymi zawodnikami rosła, bo widać było że dobrze się rozumieją na boisku. Świetne zawody również zagrał Pablo Zabaleta, który krótko mówiąc rządził dziś na prawej stronie obrony, nie popełniając żadnych błędów. Wyróżniającym zawodnikiem również był Diangana, który zaliczył asystę oraz powinien na nim być podyktowany faul w polu karnym. Jednak prócz tego praktycznie miał same straty. Wszystkie jego indywidualne akcje kończyły się obiorem obrońców, albo wyjściem na aut. Oczywiście na plus można uznać, że młody Anglik nie bał się na rywalizacji z obrońcami przeciwników. Łukasz Fabiański zaliczył solidny występ, gdyż nie miał szans przy golach strzelonych przez zawodników Burnley.

Dzięki tej wygranej West Ham utrzymuje się na 13 pozycji tracąc 3 punkty do drużyny Brighton. Już za tydzień w sobotę zawodników młotów czeka następne spotkanie, a ich przeciwnikiem będzie drużyna Huddersfield.