Kurt Zouma jest zdania, że żeby wygrać najbliższy mecz ligowy z Leicester City, on i jego koledzy z zespołu muszą wejść na wysokie obroty już od pierwszej minuty spotkania i utrzymać intensywność do ostatniego gwizdka.
Podopieczni Davida Moyesa podejmują popularne Lisy w ostatnim meczu Premier League przed przerwą na finały mistrzostw świata. Oba zespoły przystąpią do rywalizacji z czternastoma punktami na koncie, dlatego każdej ze stron będzie zależało na zgarnięciu trzech punktów i rozpoczęciu pauzy w dobrych nastrojach.
The Hammers wyjdą na murawę London Stadium z zamiarem odwrócenia nieprzychylnej serii porażek w meczach domowych – ostatnio z Crystal Palace i Blackburn Rovers. Kurt Zouma jest świadomy rozczarowania panującego wśród wszystkich sympatyzujących z klubem w związku z tymi potknięciami.
Stawką sobotniego meczu będą nie tylko trzy punkty, ale także odzyskanie zaufania niemal 60 tysięcy kibiców obecnych na stadionie, a także milionów przed telewizorami.
– To będzie wielkie spotkanie. Wszyscy o tym wiedzą.
– Źle zaczęliśmy sezon, dlatego musimy się poprawić i być lepsi. Fani na to zasługują. Biorąc pod uwagę naszą jakość w zespole, powinniśmy być wyżej w tabeli, ale jest jak jest. Właśnie dlatego to najtrudniejsza liga na świecie. Posłuchajcie, jesteśmy w tym razem. Wiemy, że sobotni mecz będzie ciężki, ale chcemy go wygrać, zwłaszcza dla kibiców i dla nas samych. Taki jest cel, więc zróbmy to!
– Rywale mają tyle samo punktów co my. Są w dobrej formie i wygrali kilka ostatnich meczów wyjazdowych. Przyjadą tutaj pewni siebie. To dobra drużyna, podobnie, jak my, dlatego liczę na niezłe widowisko i wierzę, że zdobędziemy komplet punktów.
Kurt Zouma zdaje sobie sprawę, że zespół nie spisuje się ostatnio najlepiej. Obrońca został zapytany o to, dlaczego tak się dzieje i co sprawia, że drużyna tak wolno wchodzi w każdy mecz.
– Wszyscy jesteśmy rozczarowani, ale teraz mamy szansę na odwrócenie karty. Skupiamy się tylko na sobotnim meczu. Źle zaczęliśmy poprzednie spotkania i trudno mi wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Może dlatego, że wszyscy myślą, że to dopiero początek meczu i wszystko zaraz się ustabilizuje. Widać jednak, jak intensywne są spotkania na wyspach, więc może powinniśmy włożyć więcej życia w nasze poczynania. Ciężko mi to wytłumaczyć, ale musimy jak najszybciej znaleźć sposób na rozwiązanie tego problemu.
– Myślę, że to wypadkowa wielu czynników, takich jak brak koncentracji i odpowiedniego tempa gry. Być może przeciwnicy zdołali nas rozpracować. Nie wiem, ale musimy znaleźć powód. Powiedziałbym, że czasami nie wszystko idzie po twojej myśli, dlatego trzeba ciężko pracować i próbować to zmienić.
W klubie wszyscy mają nadzieję, że ciężka praca, o której wspominał francuski obrońca opłaci się i w końcu będzie można usłyszeć głosy radości płynące z trybun, w przeciwieństwie do pomruków niezadowolenia, które niosły się po London Stadium w ostatnich dniach.
Były gracz Chelsea podkreślił jednak, że każdy zawodnik z szatni West Hamu podziela zawód Claret and Blue Army i przeżywa to na własny sposób. Wszyscy są zdeterminowani, by poprawić bieżący stan rzeczy i rozpocząć wędrówkę w górę tabeli.
– Wszyscy rozumieją, że daliśmy ciała. Nie byliśmy odpowiednio skupieni. Kibice chcieli, byśmy wygrali u siebie w domu, jednak zawiedliśmy ich, siebie również. Musimy wziąć się w garść, zaczynając od najbliższego meczu.
– Odbyliśmy wiele spotkań i rozmów na temat naszej gry. Omawialiśmy kilka taktycznych aspektów. Musimy ciężej pracować i grać na wysokiej intensywności, dzięki czemu – mam nadzieję – uda nam się rozbujać stadion dzięki strzeleniu kilku bramek.