David Moyes to trener, u którego bardzo łatwo krystalizuje się grono ulubieńców. To między innymi dlatego ciężko nowym zawodnikom wywalczyć szybko miejsce w pierwszej drużynie. Filarami składu WHU są zawodnicy z dość długimi stażami w klubie (np. Rice, Cresswell, Bowen czy Soucek) do których szkocki menedżer już przywykł. W porównaniu do nich Moyes traktuje Benrahmę prawie jak ciało obce, czego najlepszymi przykładami są ostatnie tygodnie.
Niemrawy początek sezonu w wykonaniu West Hamu obnażył słabą formę kluczowych zawodników – w meczach z Manchesterem City i Nottingham Forest wyjątkowo słabo zaprezentowali się m.in. Jarrod Bowen i Declan Rice. Na tle swoich kolegów Benrahma był prawdziwym światełkiem w tunelu. Zwłaszcza w meczu z Forest pokazywał klasę, ale niestety całe jego wysiłki poszły na marne poprzez pechowe uderzenia w poprzeczki oraz heroiczną postawę bramkarza rywali, Deana Hendersona.
Mecz z Brighton w 3. kolejce Premier League Benrahma zaczął w pierwszym składzie. Z Aston Villą pojawił się na boisku dopiero po przerwie, ale i tak zdołał pokazać klasę. Algierczyk spuścił z tonu w meczu ze Spurs, i od tamtej chwili wypadł z podstawowej jedenastki. Można to tłumaczyć przyjściem Paquety lub zwyżką formy u rywali do gry, ale w powietrzu wisi coś innego – trudna relacja między Moyesem a skrzydłowym.
Od samego początku swojego pobytu na London Stadium Benrahma zdaje się nie być ulubieńcem Moyesa. Utalentowany technicznie pomocnik miał zawsze pod górkę, zwłaszcza gdy przeżywał kryzysy formy. Podczas gdy inni „żołnierze” Moyesa regularnie dostawali szanse, nawet gdy byli w słabszej dyspozycji, tak Benrahma nadzwyczaj często lądował na ławce. To bardzo irytowało (i wciąż irytuje) wielu kibiców Młotów, którzy cenią Algierczyka za swój niebanalny drybling i lekkość w poruszaniu się po boisku, których w drużynie brakuje.
Ryzykowna gra Benrahmy sprawia, że drużyna, w której gra, jest narażona na dużą ilość strat piłki. Gdy Algierczykowi klei się gra, to ta zależność nie przeszkadza. Ale gdy zacznie on grać minimalnie mniej skupiony, bardziej zmęczony lub ma po prostu zły dzień – wtedy może przysporzyć swojej drużynie wiele kłopotów. O tym problemie David Moyes wypowiedział się nawet publicznie, po meczu z Aston Villą (w którym to Benrahma zaprezentował się bardzo dobrze) :
„Myślę że Said miał dobry początek sezonu. Czasami jego gra może frustrować, a czasami może zrobić różnicę. Dzisiaj właśnie stało się to drugie.”
Zmienne szczęście Benrahmy najmocniej wyeksponowane było w sezonie 2021/22 – wtedy to Algierczyk (w raz z Michailem Antonio) zaczął kampanię Premier League z wysokiego C, ale w raz z biegiem sezonu coraz bardziej gasł. Dobre liczby w tamtym sezonie (8 bramek w lidze) nie pomogły mu w budowaniu swojej pozycji w klubie na kolejny rok. Musiał zaczynać niemal od początku.
Dla Benrahmy najpoważniejszym rywalem do walki o skład jest Pablo Fornals (do Maxwela Corneta David Moyes musi się jeszcze przyzwyczaić). Hiszpan stał się zawodnikiem idealnie wpasowanym do koncepcji futbolu Moyesa. Fornals dużo biega, pomagając w obronie, rzadko wdaje się w drybling i nigdy nie odpuszcza przeciwnikowi w pressingu. Moyes, stawiając takie wymagania, mocno odcisnął na nim piętno – niegdyś wyrafinowany rozgrywający, porównywany do Isco czy Iniesty, stał się zawodnikiem, którego walory bardziej kojarzą się z cechami wahadłowego niż playmakera.
Przez Moyesa zmieniły się także nawyki Benrahmy. Coraz więcej pomaga drużynie z tyłu, ale nie traci przy tym ani trochę swojej finezji. To właśnie dzięki niej zaskarbił sobie sympatię wielu kibiców WHU – niestety, trener często pozostawał niewzruszony. Jeden z najwierniejszych żołnierzy trenera, Jarrod Bowen, nawet pomimo mizernej formy nadal regularnie wychodzi w podstawowym w składzie. Angielski skrzydłowy ma ogrom wsparcia, a swego czasu został nazwany przez Szkota „pechowcem”. Kontrastowało to z wypowiedziami o Benrahmie z poprzednich lat, kiedy to Moyes potrafił nazwać Algierczyka „frustrującym” (o czym było pisane wyżej) lub „niewystarczająco dobrym”.
Małe zaufanie do Benrahmy doprowadziło do spięć między piłkarzem a trenerem, których ujściem są sytuacje przy liniach bocznych. Przy okazji zmiany na boisku schodzący Benrahma często wymownie gestykulował i dyskutował z Moyesem, a w jego zachowaniu można było wyczuć dużo rozczarowania i frustracji. A okazji do takich ekscesów było sporo – w sezonie 2021/22 Algierczyk był najczęściej zdejmowanym z boiska piłkarzem w całej Premier League.
Niechęć Moyesa do Benrahmy może bardzo negatywnie odbić się na zespole – to pokazał np. ostatni mecz z Evertonem. Osamotniony Michail Antonio (z którym Benrahma bardzo dobrze rozumie się na boisku) nawet pomimo ogromnych chęci i sił nie mógł nic wskórać, gdyż otrzymywał żenująco słabe wsparcie od tercetu rozgrywających za jego plecami. Fornals, Paqueta i Bowen, bo to o nich mowa, nie wnieśli do gry niemal nic, co mocno odbiło się na Antonio, który po pierwszej połowie był już wyzuty ze wszystkich sił. Gdy na boisku pojawił się Benrahma, było już za późno. Algierczyk powinien zacząć ten mecz w podstawowym składzie.
Moyes po meczu użył mocnych słów wobec starej gwardii zespołu („To głównie zawodnicy którzy są z nami od dawna mnie zawiedli”), a to może zwiastować duże przemeblowania w składzie. Choć Szkot jest uznawany za beton pod względem ruszania fundamentów zespołu, tak beznadziejna postawa w ostatnich tygodniach sprawia, iż nawet on dostrzega potrzebę zmian. Jednym z beneficjentów takiego obrotu spraw może być Benrahma, któremu należy się duży kredyt zaufania. To głównie on ciągnął West Ham do przodu w tym sezonie, a jeżeli Moyes chce uratować sezon przed totalną katastrofą, potrzebuje kogoś na kim można zbudować odmienioną drużynę. Algierski atakujący zdaje się idealnie do tej roli pasować. Pytanie tylko, czy scysje na linii trener-zawodnik nie będą zbyt dużą przeszkodą. Moyes będzie miał dużo do przemyślenia w trakcie przerwy reprezentacyjnej.
Po prawie 100 meczach w barwach WHU nadal nie można stwierdzić, że Benrahma pokazał w zespole pełnię swoich umiejętności. Bywały tylko przebłyski i udane pojedyncze miesiące. Dużo z tego jest winą Algierczyka, ale nie da się odeprzeć wrażenia, że sporą krzywdę dla piłkarskiego talentu Benrahmy zrobił Moyes. Na szczęście dla obu panów, jest teraz idealny okres na zakończenie niesnasek. Jeżeli znajdzie się między nimi nić porozumienia i wzajemnej akceptacji, to West Ham czeka jeszcze wiele pięknych chwil w tym sezonie. A tego pewnie obaj by chcieli.