Gdy rok temu West Ham ogłaszał transfer Nayefa Aguerda, to zdawało się, iż stworzy on prawdziwy mur w duecie z grającym już w klubie Kurtem Zoumą. Sezon 2022/23 jednak poddał wszystko skrzętnej weryfikacji.
Na papierze wszystko wyglądało tak jak należy. Do partnerowania Zoumie na środku obrony był potrzebny nowy rekrut, co pokazywał już sezon 2021/22. Obecny jeszcze wtedy w klubie Craig Dawson grał momentami za bardzo niestabilnie, a weteran Angelo Ogbonna powoli zaczął odstawać szybkościowo. Nie bez przyczyny rozstrojona obrona West Hamu stanowiła słabość w drugiej części tamtego sezonu, zwłaszcza w konfrontacji z Eintrachtem Frankfurt w półfinale Ligi Europy. Młoty musiały zacząć działać.
Swego czasu z klubu dochodziły sygnały, jakoby mocniej postawiono na skauting zawodników z ligi francuskiej. Oprócz Moyesa za tą decyzję odpowiada również Head of Recruitment, Rob Newman. Wszystko było poparte cyferkami i logicznym myśleniem – ceny zawodników z Ligue 1 są niższe w porównaniu do innych topowych lig, a gracze ci często to prawdziwe perełki. Jednym z pierwszych zawodników z francuskich boisk na radarze był właśnie Nayef Aguerd ze Stade Rennais.
Awaryjny Rolls-Royce
Marokańczyk zdawał się być przedstawicielem nowej fali wśród zawodników West Hamu. Elegancki, lewonożny środkowy obrońca, któremu piłka nie przeszkadza w grze. Dodatkowo świetnie czytający wydarzenia na boisku, i grający bardzo czysto, ale też i aktywnie. Nie brakowało mu również doświadczenia w reprezentacji Maroka, jak i w europejskich pucharach. Prawdziwy defensywny Rolls-Royce.
Klub wyłożył na Aguerda 30 milionów funtów, czym wyrównał rekord najdroższego obrońcy w historii West Hamu – swojego kolegi, Kurta Zoumy. Podekscytowani nowym zawodnikiem kibice szybko wpadli w zachwyt nad Marokańczykiem. Dobre występy w sparingach podrasowywał perełkami w postaci długich przerzutów i bardzo pewnym prowadzeniem piłki. A jego bezbłędne odbiory oczarowały publikę tak mocno, iż wszyscy kibice byli przekonani – Aguerd za 30 milionów to prawdziwy steal.
Ale w West Hamie dobre rzeczy nie trwają zbyt długo. Jeszcze w trakcie lipcowych przygotowań przedsezonowych Aguerd doznał urazu stawu skokowego, który wyeliminował go z gry aż do października. Przez to opuścił 14 ligowych kolejek, a do gry wrócił na krótko przed przerwą na Mistrzostwa Świata w Katarze. Na samych MŚ doznał kolejnego urazu, przez który powrócił do gry dopiero w 2023. W 2022 uzbierał dla West Hamu tylko 75 minut w Premier League. Dramat.
Początki double-trouble
W czasie gdy Aguerd gdy pauzował, Kurt Zouma był postawiony w bardzo wymagającej sytuacji. Oprócz dowodzenia defensywą klubu w czasie kryzysu, Francuz nadal żył w cieniu zarzutów za aferę z kopnięciem kota. Jego godne pożałowania grzechy z upublicznionego w lutym 2022 wideo nadal wiszą nad nim, ale jeszcze rok temu sytuacja była dużo trudniejsza. Zouma był personą non grata w przestrzeni publicznej, a klub nie mógł wykorzystywać jego wizerunku podczas promocji meczów, klubowego merchandise’u i ekspozycji marki. Dodatkowo, karygodne działania Zoumy spowodowały falę krytyki na klub, jak i samego francuskiego obrońcę, który był regularnie wygwizdywany na stadionach Premier League.
Na początku 2023 roku Aguerd wrócił już do pełni zdrowia, a wizerunkowe kłopoty Zoumy nieco przycichły. West Ham był w stanie w końcu wystawiać dwóch środkowych obrońców pierwszego wyboru. Pierwsze wspólne spotkanie marokańsko-francuskiego duetu, styczniowe starcie z Evertonem, zakończyło się niezłą wygraną i pierwszym czystym kontem od października. Niestety, do Zoumy przyplątał się uraz uda, który wyeliminował go z gry do marca. To po raz kolejny rozstroiło ich zgranie na murawie.
Poza boiskiem Aguerd i Zouma dogadują się bardzo dobrze. Obaj są członkami francuskojęzycznej grupy w szatni West Hamu – najliczniejszej w zespole. Oprócz wspomnianych wcześniej należą do niej: Said Benrahma (Algieria), Alphonse Areola (Francja), Maxwel Cornet (WKS) i Thilo Kehrer (Niemcy, przeszłość w PSG). Przed swoimi odejściami z klubu znajdowali się w niej także Issa Diop i Arthur Masuaku. Do dzisiaj wszyscy trzymają się blisko i tworzą dobrą atmosferę wewnątrz klubu. To prawdziwy kręgosłup szatni West Hamu.
Pierwszy od stycznia mecz w którym obaj panowie zaczęli od pierwszej minuty w podstawowym składzie to starcie z AEK Larnaką w 1/8 finału Ligi Konferencji na początku marca. Zwycięstwo z mocnym akcentem dodało wigoru obu zawodnikom, a o swoim partnerze w bloku obrony w samych superlatywach wypowiadał się wtedy Kurt Zouma:
„Od dawna na treningach ćwiczymy granie w duecie. Jest świetnym zawodnikiem, i staram się mu zawsze pomagać i vice versa. Dobrze się między sobą komunikujemy, w czym pomaga wspólny język – francuski. Staramy się ile możemy, ale najważniejsze jest dobro całej drużyny”.
Problemy jednak zaczęły szybko wypływać na powierzchnię. Zouma z Aguerdem, zamiast stać się skałą na której zbudowana jest cała pewność siebie reszty zespołu, stali się generatorem kłopotów. Pierwsze poważne oznaki wskazujące na taki stan rzeczy ujawniły się w katastrofalnym meczu z Newcastle, przegranym w kwietniu na London Stadium 1:5. I o ile Zouma spisywał się przez większość czasu poprawnie (a dodatkowo strzelił gola), tak Aguerd zagrał katastrofalnie. Gdyby nie równie fatalna postawa bramkarza w tamtym meczu, Łukasza Fabiańskiego, to Marokańczyk byłby największym kozłem ofiarnym. Jego beznadziejne zachowanie tuż po rozpoczęciu drugiej połowy, kiedy to niemal w pojedynkę strzelił swojej drużynie gola, kompletnie wybiło całą drużynę z planu meczowego. West Ham obrał kurs na katastrofę i tylko cudem uniknięto dwucyfrówki. A defensywny Rolls-Royce okazał się być lekko wadliwy.
W lidze problemy Aguerda z destabilizowaniem reszty obrońców były aż nadto widoczne. Inaczej sprawa miała się w Lidze Konferencji Europy, gdzie Marokańczyk spisywał się bardzo solidnie. Jego postawa nie umknęła obserwatorom UEFA, którzy wybrali go do jedenastki turnieju. Nie było w niej miejsca dla Zoumy.
Ale osiągnięcia indywidualne nie miałyby znaczenia, gdyby nie wygrany finał całego pucharu. I tutaj zarówno jeden, jak i drugi, pomogli z happy endem. Pytanie tylko, czy pojedyncze zrywy na dobre mecze to wystarczająca jakość na regularne granie w West Hamie?
Bolączki i potencjalne greckie remedium
Tu pojawia się cały problem duetu Aguerd-Zouma – jest bardzo nierówny w swojej formie. W pojedynczych meczach potrafią być prawdziwymi skałami nie do przejścia, ale w dłuższym maratonie meczów zdarzają im się karygodne wpadki. Ponadprzeciętnie często, i są one ponadprzeciętnie bolesne. W perspektywie dłuższej niż jeden sezon takie ekscesy są niewybaczalne, a spotkania takie jak z Newcastle (1:5) czy z Crystal Palace (3:4) to jednorazowe wypadki, a nie norma.
Nierówność Zoumy i Aguerda objawia się również w poziomie gry między nimi. Marokańczyk regularnie próbuje efektownie odebrać piłkę, ale też nierzadko jego ataki na piłkę są niepotrzebnie ryzykowne. I gdy mamy do czynienia z pierwszym scenariuszem, to takie akcje lądują potem w highlightsach i na internetowych profilach klubu. Gdy jednak dzieje się ten drugi, to kończy się to katastrofą. Tak jak w ostatnim meczu z Chelsea (3:1), kiedy to Aguerd wyłapał idiotyczną czerwoną kartkę.
W chwilach słabości (lub głupoty) marokańskiego Rolls-Royce’a dużo spokoju potrafi dać Zouma. Francuz nie jest tak błyskotliwy jak Aguerd, nie potrafi tak zgrabnie podawać i ruszać się z piłką, nie potrafi też bardzo efektownie odbierać piłki i nie jest demonem prędkości na kilku metrach – ale za to jego podejście do gry w obronie jest bardziej wyrachowane. Przez to można na nim bardziej polegać, bo choć zdarzają mu się chwile z odciętym prądem, to występują jednak one rzadziej niż u Aguerda. A to zdecydowanie się ceni.
Zouma dysponuje również prawdziwą sylwetką kolosa, która pozwala mu dominować w pojedynkach z innymi rywalami. Choć Aguerd jest równie wysoki, to w swojej aparycji na boisku nie zapewnia takiego bezpieczeństwa przed bramką jak Francuz. Starcia z Zoumą, w których nie ma miejsce na szybkie odskoczenie na kilka metrów, są niemal zawsze skazane na porażkę. Gorzej, gdy rywal utrzymuje długo Francuza w biegu – wtedy jest on zdecydowanie słabszy, gdyż nie jest najlepiej skoordynowany ruchowo i dużo prościej zmusić go do straty piłki. W tym aspekcie zdecydowanie lepszy jest Aguerd. Ich słabości się zazębiają, a to może być duży problem jeżeli obaj nie zaczną pracować nad zgraniem między sobą. Bo choć poza boiskiem są dobrymi przyjaciółmi, to już na murawie zachowują się często jakby siebie nie znali. To potęguje problemy jednego i drugiego, a najbardziej traci na tym cała drużyna. Generator wpadek na środku obrony musi przestać działać.
A co jeśli „podstawowy” środek obrony nie musi być podstawowy? Thilo Kehrer (zakładowa zapchajdziura) i Angelo Ogbonna (doświadczony weteran-emeryt) może i nie są poważnymi rywalami do regularnej gry w podstawie, tak nowy rekrut, Konstantinos Mavropanos z VfB Stuttgart, może rzeczywiście namieszać. Choć nazywany narwanym, reprezentant Grecji ma duży potencjał na zaistnienie w angielskiej piłce. Szybki, niebojący się gry do przodu defensor, który dysponuje dobrymi atrybutami fizycznymi.
Wzmocnienie obrony w postaci Mavropanosa to dobra szansa by wszyscy w obronie West Hamu zyskali. Nic tak nie motywuje do rozwoju jak rywalizacja. A Zoumie i Aguerdowi tego bardzo brakowało. A przy dobrych wiatrach duet dobrego i złego policjanta zmieni się w duet profesjonalnych dobrych gliniarzy.