West Ham przełamuje passe pokonując Brighton! The Amex Stadium nigdy nie był dla nas łaskawym terenem – ostatni raz zwyciężyliśmy z Brighton 11 lat temu, zaliczając później kilka porażek i remisów. Potrafiliśmy dochodzić do coraz bardziej wartościowych kontr, punktując błędy bloku defensywy gospodarzy.

Mecz z ekipą Roberto De Zerbi’ego rozpoczął się ryzykiem kontuzji Bowena, cierpiącego po starciu z Mitomą – anglik po krótkiej chwili podniósł się, kontynuując grę. Niecelny strzał z około 3-4 metra oddał Paqueta, a po drużynie Moyesa widać było determinacje w ofensywie.

Intensywność tego spotkania zauważalna była od pierwszych minut – ciekawa i zacięta walka zwiastowała bój o 3 punkty i świetne zawody, a atmosfera na stadionie Mew wyczuwalna była nawet przed monitorem. Wolne przestrzenie na połowie Brighton były mocno zauważalne – Antonio, Paqueta czy Bowen kilkukrotnie bez większych problemów przedzierali się przez blok defensywny gospodarzy, tworząc potencjalnie groźne kontry. Solidnie spisywał się Ogbonna we współpracy z Zoumą, kilkukrotnie wybijając groźne piłki.

Z początkiem drugiego kwadransa gry, dynamika spotkania zdawała się być mniejsza, a przy piłce znacznie częściej byli gospodarze. Mimo przewagi Brighton, udało nam się wyprowadzić doskonałą kontrę, a James Ward-Prowse po asyście Antonio umieścił piłkę w siatce! Doskonale znalazł się wówczas angielski pomocnik, świetnie znajdując się w wolnej przestrzeni. Dwie asysty w debiucie oraz gol na początku drugiego spotkania stanowi niebywały debiut byłego kapitana Southampton. Pierwsze 20 minut to definicja filozofii Moyesa – stanowczo bronimy, groźnie kontrując. Zaraz później zdołaliśmy umieścić 8 graczy w polu karnym Brighton, tworząc zagrożenie bramkowe. Ofensywna euforia nie potrwała jednak długo, szybko zostaliśmy zepchnięci na własną połowę, niwelując zagrożenie. Paqueta, JWP czy Bowen musieli mocno pracować w defensywie, a nawet Michail Antonio angażowany był w obronę. W 32 minucie posiadanie piłki było dla nas druzgocące – 87:13 na korzyść gospodarzy. W starciu po stałym fragmencie (w polu karnym Brighton) mocno ucierpiał Soucek, został prawie znokautowany przez bramkarza gospodarzy. Zamroczony Czech długo nie podnosił się z murawy – cała sytuacja wyglądała dość makabrycznie i konieczna była zmiana. Na boisku zameldował się Benrahma.

Przewaga i inicjatywa zdecydowanie po stronie gospodarzy nie odzwierciedlała zagrożenia bramkowego. Wiele podań przeprowadzanych było bowiem w środkowej części boiska, z dala od pola Areoli. Francuski goalkeeper podobnie jak w domowym spotkaniu z Chelsea momentami bardzo niepewnie („elektrycznie”) interweniował, jednak większych konsekwencji. Groźnym akcentem końcówki pierwszej połowy, był bez wątpienia rzut wolny Brighton, z około 17 metra. Piłka trafiła jednak w mur, a dokładniej w Alvareza, który lekko ucierpiał od piłki podczas wyskoku. Meksykański pomocnik defensywny często cofał się między obrońców, uszczelniając pole karne Areoli. Podsumowując pierwszą cześć spotkania – nasza obrona była niezwykle inteligenta.

Na drugą odsłonę meczu w słonecznym Brighton obie ekipy wyszły bez zmian, a gospodarze od początku myśleli o wyrównaniu rezultatu. Kilkukrotnie interweniował Areola, a zagrożenie bramkowe zdawało się coraz bardziej realne. Przez dłuższą chwilę byliśmy wepchnięci we własną szesnastkę, praktycznie stawiając podwójny autobus. Nasze kontry wciąż zdawały się groźne, jednak występowały o wiele za rzadko. Genialną sytuację wykreował Bowen, jednak anglik nieczysto trafił w piłkę marnując okazję. Niedługo później Emerson przestrzelił ze sporego kąta po dryblingu w następstwie rzutu wolnego, a przy okazji innej kontry Paqueta trafił prosto w bramkarza. W 58 minucie szybko stworzyliśmy kolejną niesamowitą kontrę, w której to Bowen po doskonałym dośrodkowaniu Benrahmy powiększył swój dorobek bramkowy!

Trafienie to jest o tyle interesujące, iż gospodarze zdecydowanie dominują we wszelkich statystykach. Wbrew wszelkiej logice i oczekiwaniach byliśmy w stanie fantastycznie kontrować, kontrolując spotkanie. Już chwilę później Antonio otrzymując świetną piłkę od Bowena, nie zamierzał zmarnować okazji podwyższając prowadzenie! Wprost niebywale skuteczny był dziś West Ham, zabójczo punktując słabości Brighton. Gospodarze nie ustępowali w ataku, jednak od tego momentu broniliśmy się ze znacznie większym spokojem – wygrana zwyczajnie nie mogła nam umknąć, nie w takim prowadzeniu.

Tak też się działo, zespół Brighton kontrował nas z zupełnie inną intensywnością, jednak na tyle skutecznie aby złapać kontakt w 81 minucie. Dla zespołu Mew był to impuls do dalszego ataku, a kibice obecni na stadionie obudzili się na nowo. Nasi obrońcy wykonywali niebotyczną prace aby tylko dowieść ten wynik. Nie zawodził jednak atak z Pablo Fornalsem, nie ustający w kreowaniu kontr. W samej końcówce Areola popisał się dwoma świetnymi interwencjami, zapobiegając bardzo groźnym atakom. W sumie, francuz zaliczył 9 interwencji i bez wątpienia to silny kandydat do miana MVP tego spotkania.

Areola embraced

Kończymy ten mecz z posiadaniem piłki na poziomie zaledwie 20%, jednak z imponującym jak na te realia dorobkiem bramkowym. Podsumowując, byliśmy dziś niebywale skuteczni w kontrach, zachowując szczelną defensywę. Ta kontrowersyjna strategia Davida Moyesa dowozi efekty, w postaci punktów zdobywanych w każdej, z pierwszych trzech kolejek Premier League.

 

Brighton 1 – 3 West Ham United

Gross 81′ | JWP 19′ Bowen 58′ Antonio 63′

 

Brighton & Hove Albion: Verbruggen, Milner (Veltman 72′), Webster, Dunk ©, Estupiñán, Gross, Gilmour (Lallana 60′), March (Adringa 72′), Ferguson, Mitoma, Welbeck (Pedro 60′)

West Ham United: Areola, Coufal, Zouma ©, Ogbonna, Emerson, Álvarez (Fornals 84′), Ward-Prowse, Souček (Benrahma 39′), Bowen, Paquetá (Ings 85′), Antonio (Kehrer 79′)

Sędzia: Anthony Taylor