West Ham United remisuje z Burnley w spotkaniu w ramach 28. kolejki angielskiej Premier League. Niemoc, złość, niedosyt, radość, skonfundowanie czy zawód, to tylko niektóre z całej palety emocji, które zaserwowało nam to spotkanie. Bardzo mierna pierwsza połowa, w połączeniu z niezwykle intensywną drugą odsłoną spotkania, przyniosła nam ostatecznie remis z czterema trafieniami. Mimo wszystko, należy tu mówić o niedosycie i ogólnej frustracji, gdyż gra Młotów w pierwszej połowie przyprawiała o zawrót głowy.

Czy to spotkanie może stanowić prognostyk siły, przed rewanżem z Freiburgiem? Oby nie. Zapraszamy na opis gry na przestrzeni minut!

Ze spraw poza sportowych, warto wspomnieć o dzisiejszym zestawieniu wyjściowej jedenastki, desygnowanej do boju przez Davida Moyesa. Zmianie uległ duet obrońców – Zoume zastąpił Mavropanos, a z opaską kapitańską wybiegł Tomas Soucek. Alvarez został zastąpiony przez Kalvina Philipsa, co tłumaczyliśmy w zapowiedzi spotkania. W sumie, względem składu na Freiburg, zastosowane zostały 4 zmiany.

Od pierwszych minut, nieźle prezentował się Aaron Cresswell. Lewy wahadłowy skutecznie dryblował na swojej flance, prowadząc wymiany piłek z kolegami. Co prawda, często były to zagrania bardzo czytelne dla przeciwników, lecz możemy zrzucić do na barki braku ogrania w tym sezonie. Niestety, z biegiem minut Aaron kompletnie zanikł, stając się zupełnie niewidocznym w ofensywie.

Już w 5′ pojawiło się zagrożenie pod bramką rywali – gdyby tylko Kudus do spółki z Bowenem nieco dynamiczniej rozegrali tę akcję w obrębie pola karnego gości, byłaby szansa na bramkę. Mimo wszystko, pod bramką zrobiło się gorąco, ponieważ obrońca interweniował bardzo niefortunnie, z możliwością zagrania ręką. Akcja nie była jednak dalej analizowana, ze względu na spalonego.

Mimo wszystko, pierwsze 10′ to lepsze, odważniejsze i dosyć dokładne w obronie Burnley. West Ham miał problem z organizacją kolektywu i z zyskaniem dominacji w środku pola.

Rezultatem była fantastyczna bramka, zdecydowanie z niebagatelnymi szansami na gola miesiąca. Fofana puścił istną petardę, z okolic 26 metra! Areola nie miał żadnych szans, na uporanie się z tym pociskiem 22-letniego Iworyjczyka. Trzeba to oddać – niebywała próba!

Kolejne minuty to już lepsza drużyna gospodarzy, jednak z przewagą gości w środku pola i z dużym spokojem w rozgrywaniu. Zdarzało nam się zdecydowanie lepiej rozpoczynać mecze, a pogoń za bramką wydawała się niezbyt dynamiczna.

Należy nadmienić też, że obrona Młotów generalnie nie prezentowała się źle. Stracona bramka była wyłącznie efektem fantastycznego strzału Fofany. Z ciekawostek pogodowych, około 20′ zaczęło lać jak z cebra, czym oczywiście, nie możemy usprawiedliwiać słabej gry.

W 30′ możemy śmiało powiedzieć, że James Trafford (bramkarz rywali) był tak naprawdę bezrobotny. Panowała nie tylko niemoc w strzelaniu ale i w ogóle w kreowaniu, bo strzelać nie było z czego. Co ciekawe, na trybunach London Stadium znajdował się Gareth Southgate – selekcjoner reprezentacji Anglii. Przydałoby się, aby jego obecność nieco mocniej wpłynęła na Philipsa czy Ward-Prowse’a.

Wspominając o byłym kapitanie Soton’, możemy wspomnieć o jednym dziwnym zjawisku. Z natury środkowy, prawonożny pomocnik kręcił się w okolicach lewego skrzydła – kompletnie to nie wyszło. Cofał on grę, spowalniał akcję i zdecydowanie zastępował Emersona czy Paquety na tej pozycji.

Na odnotowanie zasługuje rajd Mavropanosa z 32′ – grek popędził jak rasowy pomocnik ofensywny, zwieńczając całość mocnym strzałem, niestety jednak równie niecelnym. Nie da się ukryć, że kiedy już nawet obrońca desperacko próbuje strzelić, nie jest najlepiej.

Groźnym akcentem był rzut wolny, wykonywany przez Burnley pod samym polem karnym. Całe szczęście, w tym przypadku skończyło się wyłącznie na trafieniu w bramkarza.

W samej końcówce pierwszej połowy, Burnley zdobyło kolejną bramkę. Konstantinos Mavropanos zmylił wszystkich, a przede wszystkim Areole. Katastrofalna interwencja greckiego obrońcy, kosztowała nas głupie trafienie „do szatni”. Odrabianie straty stało się trudniejsze.

Przyszedł czas, na kolejne 45 minut. Na boisku zameldowali się Alvarez oraz Antonio, zamieniając Philipsa i Ward-Prowse’a.

Już w 46′ Lucas Paqueta zdołał strzelić na wagę trafienia kontaktowego! Godnie wykończył on swój indywidualny rajd po prostym błędzie defensora, oddając nadzieję kibicom! Dziecinny błąd, marne niedopatrzenie gości, przywróciło West Ham do gry! Takiego Brazylian Magnifico nam brakowało!

Od tej bramki, West Ham zdecydowanie podkręcił tempo, wymieniając wiele piłek pod bramką rywala. Celem wprowadzenia Alvareza, bez wątpienia było odzyskanie dominacji w środku pola, czego nie był w stanie dać Kalvin Philips. Antonio zaś, miał zasilić potencjał ofensywny drużyny.

W 55′ Lucas Paqueta otrzymał k0lejną świetną szansę! Niestety tym razem reprezentant Brazylii minimalnie chybił, lecz wciąż dawał sygnały o swojej dyspozycji i rządzy strzelania.

Ta zdecydowanie lepsza dyspozycja, nie przekładała się na jakość w obronie. Kilkukrotnie goście mieli szansę pod bramką Areoli, albo ze względu na błąd któregoś z defensorów, albo z przyczyny dużej ilości wolnego miejsca na połowie Młotów. Problem środka pola pozostawał nierozwiązany – wszyscy spośród środkowych pomocników byli dalecy od swojego najlepszego poziomu, co odbijało się na szansach ekipy Burnley.

W 64′ nadarzyła się kolejna, niebywała szansa! Tego zwyczajnie nie można było zmarnować, co jednak się wydarzyło. W okolicy 7 metra, Mo Kudus miał przed sobą wyłącznie bramkarza, jednak poślizgnął się, w wyniku czego koncertowo przestrzelił. Ogromna szkoda, lecz nie pozostało wówczas nic innego, niż skupić się na dalszych próbach doprowadzenia do remisu.

Minuty mijały, końcowy gwizdek nieuchronnie się zbliżał, a kolejna bramka nie nadchodziła. Z każdą sekundą frustracja kibiców rosła w siłę, jednak wciąż to Wesrt Ham dominował, desperacko poszukując wyczekiwanego trafienia. Wyciągnięcie jednego punktu z takiego spotkania, zdaje się warunkiem sine qua non.

W 82′ na boisku zameldował się Danny Ings, zmieniając Nayefa Aguerda. Bardziej ofensywnej zmiany chyba zrobić się nie dało, co również wskazuje na podejście Szkockiego menedżera do końcówki spotkania. Tą bramkę strzelić zwyczajnie musieliśmy!

Co za wejście smoka! Danny Ings, ustrzelił bramkę przeciwko swojemu byłemu klubowi! Co jeszcze lepsze, asystował Michail Antonio – równie krytykowany napastnik. Piłkę zagrywał wcześniej Paqueta, który i przy tej bramce ma więc swój udział. Ale nie tak szybko! Nad Ingsem zdaje się ciążyć jakieś fatum, gdyż okazało się, że Antonio znajdował się na minimalnym spalonym. Bramka nie została uznana.

To zdarzenie jeszcze bardziej podrażniło zawodników Davida Moyesa! Ponownie to Danny Ings strzelił, tym razem w 100% regulaminowo! Było to piękne, techniczne uderzenie z półwoleja, po kapitalnym podaniu Mo Kudusa! Ghańczyk zaliczył fenomenalny rajd, zwieńczony celną wrzutką!

Parę minut później, Ings po raz kolejny oddał niesamowity strzał! Zdaje się, że go podmienili, bo chodź tym razem trafił w poprzeczkę, ogólnie prezentował się świetnie. Zaliczył on również kilka ważnych powrotów defensywnych, mających ogromne znaczenie dla końcowego rezultatu.

W jednej z ostatnich akcji spotkania, goście mieli niezwykłą szansę na wyjście na prowadzenie i jednocześnie wbicie gwoździa do trumny, bo przed strzelcem znalazł się jedynie bramkarz, będący chwilowo na murawie po interwencji. We właściwym miejscu znalazł się natomiast Edson Alvarez, który to uratował wynik! Tym akcentem zakończyło się spotkanie. Co za widowisko!

 

West Ham United 2 – 2 Burnley

Paqueta 46′, Ings 90+1′ | Fofana 11′, Mavropanos (GS) 45+1′

 

West Ham United: Areola, Coufal, Mavropanos, Aguerd (Ings 82′), Cresswell, Phillips (Álvarez 46′), Souček ©, Ward-Prowse (Antonio 46′), Paquetá, Kudus, Bowen
Niewykorzystani zmiennicy: Fabiański (BR), Johnson, Ogbonna, Zouma, Earthy, Mubama

Burnley: Trafford, Assignon, O’Shea, Estève, Taylor, Berge, Cullen ©, Bruun Larsen (Brownhill 46′), Vitinho (Gudmundsson 90+3′), Odobert (Delcroix 68′), Fofana
Niewykorzystani zmiennicy: Muric (BR), Cork, Rodriguez, Manuel, Amdouni, Trésor, Delcroix

Sędzia: Darren England

Frekwencja: 62,441