West Ham po transferowej ofensywie w Deadline Day zdecydowanie może zaliczyć letnie okienko do udanych, co nie zmienia faktu, że drużyna potrzebuje jeszcze kilku zawodników do posiadania skompletowanej kadry na każdej pozycji. Zdaje się, że dość wysoko na liście celów powinien znaleźć się nowy lewy obrońca.
Poprzedni sezon Aaron Cresswell zdecydowanie mógł zaliczyć do udanych – był najlepiej asystującym obrońcą w Premier League, a wielu kibiców (nie tylko West Hamu) sugerowało, by Anglik powrócił do reprezentacji Anglii. Dobra forma jednego z najbardziej doświadczonych zawodników w obecnej kadrze Młotów (dołączył do WHU już w 2014) nie zatrzymała jednak klubu przed poszukiwaniami jego następcy już w tym okienku.
Główną bolączką Cresswella jest słabnąca coraz szybciej motoryka. Nie należy on już do młodzieniaszków – w grudniu skończy 32 lata. Na boku obrony, gdzie oprócz dobrej techniki warto mieć również dobre przyspieszenie i umiejętność mijania rywali, zaledwie poprawna szybkość Anglika może powoli nie wystarczać. Już w poprzednim sezonie miewał problemy z doganianiem rywali, a w obecnej kampanii czekają go jeszcze bolesne sprawdziany z Jadonem Sancho (Manchester United), Adamą Traore (Wolves) czy Raphinhą (Leeds).
Zawodnicy na bokach zazwyczaj nie są zbyt wysocy, ale mizerne 170 cm wzrostu Cressa też powoli staje się dla gry zespołu widocznym problemem. West Ham nie może sobie pozwolić na przegrywanie dużej ilości pojedynków na skrzydle, a Anglik w zbliżających sezonach może to robić w ponadnormowych ilościach.
Zmiennikiem Cresswella jest Arthur Masuaku. W przeciwieństwie do Aarona jest to zawodnik bardzo dynamiczny, a dodatkowo bardzo kompetentny w grze w ataku. Niestety, lista jego wad jest równie długa, jeżeli nie dłuższa niż u Anglika. Masuaku jest wyjątkowo podatny na urazy, podobnie jak Cresswell ma problemy w powrotach do defensywy, a do tego często zdarza mu się ‘spalić styki’ na boisku (np. sprokurowany karny z Liverpoolem w poprzednim sezonie). Z Kongijczyka byłby niezły wahadłowy, ale nie lewy obrońca. Na jego nieszczęście David Moyes przestał korzystać z formacji 5-4-1, w której radziłby on sobie najlepiej.
Problemy lewych defensorów WHU mógłby Pervis Estupinan – ekwadorski piłkarz Villarreal. Młoty były mocno zainteresowane jego wypożyczeniem, ale zawodnik ostatecznie następny sezon spędzi na El Madrigal w barwach zwycięzcy Ligi Europy. Jest to bardzo zrozumiała decyzja, zwłaszcza że lista kandydatów do gry na tej pozycji w Żółtej Łodzi podwodnej się zmniejszyła po tym, jak Unai Emery przestawił Alberto Moreno (znanego z Liverpoolu) do pomocy.
Na London Stadium mógł trafić również Junior Firpo, ale ostatecznie Hiszpan z dominikańskimi korzeniami zasilił Leeds United, gdzie w jednym z pierwszych wywiadów wetknął szpilkę sztabowi swojego byłego klubu, FC Barcelona. Teraz, pod skrzydłami Marcelo Bielsy, były piłkarz Betisu ma za zadanie odbudować się po bardzo nieudanej przygodzie w Katalonii.
Rok temu na celowniku WHU znaleźli się trzej zawodnicy Championship – Rico Henry, Ryan Manning i Antonee Robinson. Ostatecznie żaden z nich nie trafił na London Stadium co pokazało, że lewa obrona nie była priorytetem klubu. W tegorocznym letnim okienku, gdy pozycja negocjacyjna WHU była wysoka jak nigdy nie przedtem, niesprowadzenie żadnego nowego lewego obrońcy zdaje się być złą decyzją, która może bardzo negatywnie odbić się w przyszłości. Kontrastuje to z sytuacją po drugiej stronie defensywy, gdzie Coufal i Johnson zdają się idealnie wywiązywać ze swojej roli w drużynie (a Czechowi ponoć ma być zaoferowany niebawem nowy kontrakt).
Problem lewej obrony w West Hamie teoretycznie nie wymaga natychmiastowej reakcji, ale klub powinien działać zgodnie z zasadą – przezorny zawsze ubezpieczony.