West Ham przegrywa wyjazdowe spotkanie z Brentford, w ramach 11 kolejki Premier League. Ogromna szkoda, szok, rozpacz, niedowierzanie, że nie udało się z tego meczu wycisnąć więcej – po świetnym comebacku i pięknym trafieniu Kudusa, schodziliśmy do szatni jako ofensywna i pewna siebie drużyna, a druga połowa pokazała coś zupełnie innego. Brak pomysłu, błędy indywidualne, a może nastawienie trenera? Co wpłynęło na taki rezultat?  

Od początku ciekawym aspektem był dzisiejszy skład Młotów – Paqueta oraz Alvarez nie mogli grać ze względu na nagromadzone żółte kartki, Kurt Zouma zaś opuścił spotkanie przez uraz. Po raz pierwszy zatem w wyjściowej 11 na Premier League zameldował się Mavropanos, co po bardzo solidnym występie w spotkaniu z Arsenalem, cieszyło wielu sympatyków Greka. W 11 desygnowanej przez Moyesa znaleźli się także Kudus oraz (w zastępstwie) Said Benrahma. Dzisiejszym kapitanem był James Ward-Prowse.

Spotkanie na G-Tech Community Stadium rozpoczęło się niezwykle intensywnie – po błędzie bramkarza gospodarzy na samym początku, blisko było do objęcia prowadzenia.

Gdy podchodziliśmy pod pole karne rywala, angażowana była dosyć duża liczba zawodników. W sumie 6-7 graczy dynamicznie przesuwało się za linią piłki, w próbie stworzenia skutecznej kontry.

Niestety, już w 11’ w wyniku strasznego zamieszania w polu karnym i złej komunikacji między Souckiem i Aguerdem, Brentford objął prowadzenie. W polu karnym The Irons zapanował chaos, a rywale nie wahali się wykorzystać tego stanu rzeczy.

Kolejne minuty to raczej dominacja gospodarzy, z pojedynczymi przebłyskami naszej ofensywy. W 17’ Bowen miał niezłą okazję do wyrównania, jednak zabrakło więcej przestrzeni i precyzji. W 19’ Mo Kudus po dośrodkowaniu Antonio doprowadził do wyrównania, za sprawą niesamowitego trafienia! Ghańczyk złożył się do czegoś w rodzaju nożyc i wyegzekwował niebywały strzał z powietrza! Jak to często u nas bywa, trafienie to dodało motywacji i wiatru w żagle ekipie z London Stadium, w pogoni za kolejnymi bramkami. Po ciężkim minutach rozpoczął się zdecydowanie lepszy okres Młotów. W 25’ JWP wykonał pierwszy rzut rożny, jednak zagranie głową Mavropanosa nie dotarło do bramki. Kilka akcji później, w wyniku dobitki po trafieniu w słupek, Jarrod Bowen umieścił piłkę w siatce! Piłka po strzale udem Kudusa uderzyła w aluminium, a reprezentant Anglii niezwykle przytomnie sfinalizował akcje. Sprawdzane było tu przez sędziów VAR potencjalne zagranie ręką Bowena, jednak po dłuższej chwili bramka została podtrzymana. West Ham niebywale odwrócił rezultat na swoją korzyść, dla takich comebacków ogląda się mecze!

Z biegiem czasu Jarrod Bowen przeszedł na 9, a Antonio widoczny był na lewym skrzydle/lewej pomocy ofensywnej. Kolejne minuty to uspokojenie tempa gry i więcej kontr gospodarzy. Nie był to jednak czas pozbawiony ciekawych inicjatyw West Hamu, jednak w dużej mierze broniliśmy wyniku (w pewnym momencie 11 piłkarzy znajdowało się za linią piłki).

W 40’ mieliśmy 200% okazje na kolejne trafienie. Benrahma z Antonio zupełnie się nie dogadali i z 2 metra na pustą bramkę, nie trafili. Jamajczyk ściągnął piłkę z nogi Benrahmie… Jak podsumował to komentator (Sz. P. Domagała) – „w 1 spotkaniu mamy kandydata do gola kolejki i kiksu kolejki”. Panowie absurdalnie nie wykorzystali tej sytuacji, takie zdarzenia nie mogą mieć miejsca na poziomie Premier League.

Do końca pierwszej połowy gospodarze odnotowali jeszcze kilka strzałów z dystansu, w tym jeden hipergroźny w ostatniej akcji. Rezultat jednak ostatecznie nie uległ zmianie.

Druga odsłona spotkania przywitała nas podobnie jak początek pierwszej – intensywna walka i wymiany, z przewagą gospodarzy. W 50’ Bowen zanotował pierwszy celny strzał, jednak można traktować go jako rozgrzewkowy dla bramkarza zmiennika Brentford (Flekken zmieniony został wraz z drugą połową). Niestety, w 55’ Konstantinos Mavropanos pechowo wpakował piłkę do bramki Areoli, po rzucie rożnym. Sytuacja jak w przypadku trafienia samobójczego Arsenalu, wyskok przyzwoity, lecz przydałoby się w drugą stronę.

Z biegiem czasu Michail Antonio coraz gorzej prezentował się na boisku. Jamajczyk prezentował coraz słabszą jakość w ofensywie, standardowo nie pomagając w dynamicznym ataku. W odpowiedzi na potrzeby zmian, do wejścia desygnowani zostali Danny Ings oraz Pablo Fornals, ostatecznie meldując się na placu gry w 64 minucie. Doświadczeni gracze zmienili Michaila Antonio oraz Saida Benrahme. Szybko z dobrej strony pokazał się Pablo Fornals, wywalczając rzut rożny. Zaangażowanie Hiszpana niemalże od razu przewyższyło to, co prezentował Algierczyk w drugiej połowie.

W 69’ Brentford objęło prowadzenie. Po dobrej wrzutce, Collins idealnie wstrzelił się między obrońców West Hamu. Celem nadrzędnym błyskawicznie stało się odrabianie straty, co mogło być trudne, jeśli postawa ekipy Moyesa nie uległaby szybkiej zmianie. 2 odsłona spotkania to nieatrakcyjny, dosyć jałowy football gości, dobrze oddający miano „dla konesera” (ciężki do oglądania). Równie trudno opisywać kolejne minuty, bo w zasadzie nic się nie zmieniało. Na ostatnie 20 minut gospodarze oddawali nam piłkę, a my zupełnie nie wiedzieliśmy co z tym fantem zrobić. Brakowało tu kogoś, kto wniesie pomysłowość w ataku – kogoś, kim zazwyczaj jest Paqueta.

Pomimo kilku prób, nie udało się wywalczyć 1 punktu. Nie udało się jednocześnie przełamać trwającej już piąte spotkanie serii bez wygranej oraz serii przegranych z Brentfordem bezpośrednio.

 

Brentford 3 – 2 West Ham United

Maupay 11′, Mavropanos (GS) 55′, Collins 69′ Kudus 19′, Bowen 26′

 

 

Brentford: Flekken (Strakosha 46), Pinnock, Ajer (Roerslev 78), Collins, Nørgaard (c), Janelt (Mee 90+1), Oneyka, Jensen (Yarmolyuk 78), Mbueno, Wissa (Ghoddos 88), Maupay
Niewykorzystani zmiennicy: Zanka, Olakigbe, Bierley, Mayowa Adedokun

West Ham United: Areola, Coufal, Mavropanos, Aguerd, Emerson, Ward-Prowse (c), Souček, Kudus, Bowen, Benrahma (Fornals 64), Antonio (Ings 64)
Niewykorzystani zmiennicy: Fabiański (GK), Johnson, Cresswell, Kehrer, Ogbonna, Cornet, Mubama

Sędzia: Thomas Bramall
Frekwencja: 17,103