Mecz z Fulham był dość nudny do momentu, aż rozpoczął się doliczony czas gry. Wtedy rozpoczęło się także czyste szaleństwo. 

Łukasz Fabiański był jednym z bohaterów sobotniego spotkania w Londynie. Obronił w ostatniej minucie rzut karny wykonywany przez Ademolę Lookmana. Lookman wykonał go jednak dość nieudolnie, co ułatwiło nieco zadanie Polakowi. Nie oznacza to, że zadanie należało do wybitnie prostych, gdyż przed samym rzutem, analiza, ustawienie i presja, niczym nie różniły się od innych. Dopiero samo kopnięcie piłki przez Lookmana można uznać za nieco nieudolne, a wręcz kuriozalne.

Najpierw gol dla West Ham, a po chwili obroniony rzut karny

To pewnie jeden z dziwniejszych karnych w mojej karierze. Ostatnia akcja Fulham. Jedenastka, która miała być ostatnim kopnięciem w meczu i stawką o ważne trzy punkty. Udało się obronić i szkoda tylko, że to wszystko działo się przy pustych trybunach. Zwycięstwo smakowałoby jeszcze lepiej.

Trzynasty obroniony karny – Polak obronił najwięcej jedenastek w Premier League od sierpnia 2016 roku

W ostatnich latach, także dzięki EURO, zacząłem przykładać większą wagę do jedenastek i pracuję nad tym elementem. Widać już efekty.

Podczas rzutu karnego nie ma wiele czasu na myślenie, ale strzał Lookmana był wybitnie prosty

Zdążyłem zebrać swoje dane, które pomogły w podjęciu decyzji. Zaskoczeniem było to, że to akurat Lookman podchodzi do jedenastki. Na boisku widać kto jest mocnym charakterem. Tom Cairney lub Aleksandar Mitrović – na nich stawiałem. Lookman w ogóle na mnie nie patrzył – nie podniósł nawet głowy. Nie wyglądał w tym wszystkim na pewnego siebie. Wziął szybko futbolówkę i wysyłał sygnały, że nie jest przekonany co chce zrobić. Krótki rozbieg oznacza, że nie wygeneruje dużej siły.

Salah tydzień temu wykonał zupełnie inny technicznie strzał

Pokonał mnie tydzień temu. Zawsze stoi daleko od piłki i uderza mocno. Trzeba po prostu wybrać stronę i się w nią rzucić, żeby zdążyć. Lookman wysłał sygnał, że będzie kombinował, a że zabrakło w tym strzale pewności i jakości, ułatwiło mi to znacznie zadanie.

Początek sezonu West Ham

Biorąc pod uwagę trudny kalendarz, jest dobrze. Szkoda mi tylko meczu z Newcastle – porażki na inaugurację. Zważywszy, że graliśmy z Liverpoolem, Arsenalem, Leicester, Tottenhamem czy Wolverhampton, trzy zwycięstwa są okej. Widać poprawę w jakości gry. Jeden z najbardziej szalonych meczów roku był ze Spurs. Od 0:3 do 3:3. Bramka, okoliczności plus derby powodują, że Manuel Lanzini za tego gola na remis powinien być w TOP 5 sezonu. Mam nadzieję, że na koniec będzie lepiej niż w poprzednim sezonie.

Jakim menadżerem jest David Moyes

Manuel Pellegrini przywiązywał dużą wagę do indywidualności, David  Moyes do integracji zespołu. Wspólna praca, która ma przynosić efekty na boisku to podstawa. Jest konsekwentny i detaliczny. Nie ma tu zbyt miejsca na swobodę poszczególnych zawodników. Menadżer jest bardzo fajną osobą, jeśli chodzi o budowanie kultury w klubie. Stawia na pracę i jedność. Nazwałbym go prawdziwym, brytyjskim menadżerem, dla którego liczy się utożsamianie z miejscem. Pracujemy właśnie nad tym na zgrupowaniach.

Gra w czasach pandemii

Początek gry z wirusem w powietrzu był przepełniony niepewnością. Było dużo strachu związanego z konsekwencjami dalszej gry, ale też czy nie ryzykujemy zdrowia – swojego i bliskich. Ważne jest, że w Premier League jesteśmy bardzo często badani. Testy dają nam pewność, że przebywamy w bezpiecznym otoczeniu. Koronawirus zmienił nasze przyzwyczajenia – także w domu. Całe nasze otoczenie jest dość hermetyczne. Szkoła syna także jest bardzo ostrożna, badając regularnie nauczycieli. Przyzwyczailiśmy się do tej sytuacji. Osobiście najbardziej brakuje mi kibiców – atmosfery i emocji meczu. Na stadionie panuje głucha cisza. Podczas meczów słychać tylko krzyki piłkarzy.

Obecna rzeczywistość w Premier League

Jest bezpieczna, bo znajduje się pod ogromną kontrolą. Kilka dni przed meczem przechodzimy testy, codziennie jesteśmy też monitorowani poprzez specjalną aplikację w telefonie. Dane wysyłamy do Premier League i klubu. Jeśli zaobserwujemy cokolwiek niepokojącego, mamy zakaz wstępu do ośrodka. Otrzymaliśmy z klubu specjalne termometry, a na wjeździe do ośrodka jest kolejny punkt badań.

Ogromna ostrożność i odpowiedzialność musi zaprocentować tym, że wewnątrz rozgrywek nie dojdzie do fali zakażeń

Przed poprzednim zgrupowaniem reprezentacji syn się przeziębił. Trzeba było od razu to zgłosić do klubu. Zostałem odseparowany od drużyny, a testy przeszła cała rodzina. Musieliśmy poczekać na wyniki testów i dopiero wtedy mogłem dołączyć do zespołu. Do tego dochodzą odległości, które trzeba zachować w szatni. Działalność klubu została podporządkowana nowym czasom. Do każdej drużyny jest także oddelegowany specjalny oficer Premier League, który obserwuje nasze zachowania. Jak coś zauważy, odrazu koryguje.

Pusty stadion to dla bramkarza łatwiejsza komunikacja

Tak, nawet z ławki docierają pojedyncze uwagi. Można ciągle korygować grę. Jesteś w stanie szybko zareagować, podpowiedzieć, czy zapobiec jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Mimo wszystko myślę, że te plusy wszyscy bez wahania zamieniliby na obecność kibiców. Bardzo brakuje tego dodatkowego zrywu w trudnym momencie, który potrafili dać fani. Taka cisza to także wyzwanie psychiczne – wymaga innego poziomu koncentracji. Dziś to już normalność. Oby jednak stare czasy jak najszybciej wróciły.

Minusy łatwiejszej komunikacji to słyszalne przekleństwa

Każdy zdążył się przyzwyczaić i wie, że musi uważać. Początek gry przy pustych trybunach to także dość zabawne sytuacje. Pamiętam jedną związaną z Anthonym Taylorem, który bardzo mocno oberwał od Declana Rice’a. Ale tak naprawdę solidnie – konkretna wiązanka przekleństw. Dec porządnie go zjechał, a w dodatku dorzucił, że jest łysy. Taylor stanął jak wryty. Nie wiem, czy bardziej dotknęła go obelga, czy personalna uwaga o stanie jego włosów na głowie. Skończyło się na ostrzeżeniu: „Jeszcze jeden raz i Cię nie ma”. Rice też lekko się zszokował. Wcześniej mogłeś sobie rzucać pod nosem co chcesz i nikt tego nie wyłapał. Teraz trzeba się pilnować. Słychać wszystko.

Kontrakt Łukasza Fabiańskiego z West Ham wygasa za pół roku

Moment decyzji jest coraz bliżej. Z mojej strony sytuacja jest jasna. Doskonale czuję się w klubie i nie potrzebuję żadnej zmiany. Syn właśnie poszedł do szkoły, co ma niebagatelne znaczenie. Odnajdujemy się póki co w Londynie. Nie chcę teraz wywracać swojego życia do góry nogami. Mam nadzieję, że klub jest tak samo zadowolony jak ja. Mogę powiedzieć, że wstępne rozmowy się już toczą.  Pewnie jeszcze chwilę to potrwa, ale wkrótce powinniśmy dojść do porozumienia i przedłużę kontrakt.

Jerzy Brzęczek i Reprezentacja Polski

Selekcjoner nie miał łatwo od samego początku. Nasza gra nie wygląda zawsze olśniewająco, ale wyniki mamy co najmniej przyzwoite. Wydaje mi się, że pod względem wymagań sportowych, selekcjoner spełnia stawiane przed nim zadania. Ciężko pracuje. Podoba mi się, że pojawia się wielu młodych zawodników w zespole. Fajnie, że mamy większe pole wyboru. Konkurencja jest dobra.

Konkurencja o miejsce w składzie reprezentacji dla Fabiańskiego to żadna nowość

Rywalizujemy z Wojtkiem o miejsce w bramce reprezentacji od bardzo dawna, ale to zdrowa rywalizacja. Zawsze przyjeżdżam na zgrupowanie z wielką przyjemnością. Cieszę się, że trener mi ufa i daje szansę. Ja daję z siebie wszystko i nie mam żadnego problemu z tym, że muszę powalczyć.