Alea iacta est. Julen Lopetegui został zwolniony z funkcji głównego menadżera West Hamu United, a w jego miejsce zatrudniony został Graham Potter wraz ze swoim sztabem. Jest jednak kwestia, martwiąca równie mocno co ostatnie wyniki szkoleniowca z Kraju Basków – sposób zmiany trenera. Jako kibice Młotów przeszliśmy już niejedną roszadę na ławce trenerskiej, ale ostatnie dwie to szczególnie istotne decyzje. Sposób działania zarządu West Hamu kwestionowany jest przez dziennikarzy nie tylko brytyjskiej, ale i światowej prasy. Drugi raz posunęli się do działań niemalże skandalicznych, fatalnie traktując swoich pracowników – trenerów zaangażowanych w projekt. Przeanalizujmy to od podszewki.
Kim jest właściciel Młotów?
David Sullivan (ur. 5 lutego 1949) to brytyjski biznesmen i były pornograf. Niegdyś właściciel Daily Sport i Sunday Sport, które sprzedał w 2007 roku. Jest prezesem i największym pojedynczym udziałowcem West Hamu, po śmierci biznesowego partnera Davida Golda – dobrze znanemu kibicom – w 2023 roku. Tyle informacji z Wikipedii. Kluczowe pytanie o prezesa klubu, to nie tyle kim jest, a jaki jest. I tu pojawia się problem. Sullivan jest człowiekiem upartym i oszczędnym, niechętnie zmierzającym w kierunku nowoczesnych rozwiązań piłkarskich. Co prawda nie możemy powiedzieć, że nie interesuje się klubem jak w wielu europejskich przypadkach, natomiast to dla niego w dużej mierze tabelki i wyliczenia.
W momencie przejęcia West Hamu emocjonalnie deklarował: „Zarówno ja, jak i David jesteśmy kibicami. David mieszkał 50 jardów od boiska przez 20 lat swojego życia i grał w młodzieżowej drużynie West Hamu. Chcemy po prostu być tutaj, gdzie zawsze chcieliśmy być. Nie ma innego klubu, w którym chcielibyśmy być, więc wróciliśmy do domu i o to właśnie chodzi”. Ładne, prawda?
To także Sully jest pomysłodawcą i egzekutorem przeprowadzki na London Stadium. W imię swojego pomysłu na dalszy rozwój klubu, przeforsował umowę z miastem Londyn na dzierżawę obiektu, wygrywając wyścig m.in. z Tottenhamem. Wielu kibiców do dziś, niespecjalnie aprobuje tą decyzję.
Rys ostatnich miesięcy
Rok 2024 to rollercaster emocjonalny dla fanów Młotów. Najpierw po kiepskim sezonie (z rewelacyjnym startem) zwolniony został David Moyes. Dla wielu była to decyzja pochopna, nieprzemyślana i zwyczajnie głupia. Rozpoczęła się plejada nazwisk nowych szkoleniowców, wśród których nie brakowało ciekawych kandydatów. Ostatecznie padło jednak na Hiszpana z kraju Basków – Julena Lopetegui’ego. Początkowo wszyscy wiązaliśmy spore nadzieje z tym nazwiskiem. Otrzymał niebagatelny kredyt zaufania, ale również fundusze na rozwój swojego projektu. Mocno lobbował za sprowadzeniem Carlosa Solera oraz Guido Rodrigueza. Jak wiemy, zostało to zrealizowane. Ruszyła bieżąca kampania angielskiej Premier League, a my mieliśmy więcej pytań niż odpowiedzi. Pozostało czekać.
Już po kilkunastu pierwszych meczach, widzieliśmy, że styl gry nie zmienił się tak diametralnie, jak wielu tego oczekiwało. Owszem, Lopetegui wszczepił gen ofensywy, ale zupełnie zaniedbał obronę. W sumie przed 21. kolejką straciliśmy 39 bramek! To 4. najgorszy wynik w lidze. Do tego dochodziły wysokie porażki, jak ostatnie starcia – 4:1 z City czy 0:5 z Liverpoolem. Zawodnicy nie rozwijali się, a presja była coraz większa. Doszliśmy do momentu, gdzie zwolnienie było kwestią czasu. O samym jej narastaniu, mogą państwo czytać w innych artykułów naszego portalu.
Do brzegu problemu
Cała ta dyskusja sprowadza się do jednego – sposobu, w jaki potraktowany został Julen Lopetegui. Metodyka działań zarządu Młotów była bardzo podobna, jak w przypadku zwolnienia Davida Moyesa. Widzieliśmy szereg ruchów pozbawionych elementarnego szacunku do trenera, skandalicznych wręcz sposobów dywagacji z opinią publiczną, której ofiarą był (jakby nie patrzeć) etatowy pracownik klubu – Lopetegui. Przykład takiego zachowania to sytuacja, o której poinformował dziennikarz Daily Telegraph, Matt Law. Według jego źródeł, JLo musiał odwołać pożegnalną kolację z drużyną, czekając na zwolnienie (lub jego brak!). Źródła medialne podawały, że proces jest w toku, ale nadal brakowało jakichkolwiek działań ze strony klubu. Wszyscy przez kilkanaście godzin obserwowaliśmy ten precedens w męczącej nieświadomości.
Oto, jak sytuację skomentował Marcin Pochojka – dziennikarz Angielskiego Espresso:
Julen Lopetegui zdecydowanie nie dał nam argumentów, aby twierdzić, że tego zwolnienia można było uniknąć. Jest to jednak z pewnością trudny okres w jego życiu – niedawno stracił Ojca, przegrał projekt „West Ham” a do tego został potraktowany okrutnie i to przez własnego szefa. Bardziej niepokojący jest jednak fakt, iż przy zwolnieniu Davida Moyesa, sytuacja wcale nie wyglądała lepiej. Najpierw propozycja przedłużenia kontraktu po kilkunastu dobrych spotkaniach, która potem została wycofana przy porażkach. Szkot wykazał się wówczas dużą klasą, czekając do końca sezonu na decyzje, nie podejmując ich pochopnie.
Patrząc przyszłościowo – nie możesz liczyć na kapitana klasy światowej w swoim Boeingu, jeśli poprzednich wyrzucasz poza pokład w taki sposób. To oczywiście pewna hiperbola i metaforyczny sposób wyjaskrawienia tego zjawiska, ale nie mija się z prawdą.
Jak etycznie zwolnić trenera?
Sytuacja, w której musisz zmienić sternika twojego okrętu w trakcie rejsu nigdy nie jest prosta. W jaki sposób najlepiej to zrobić, spytałem o to komentatora i eksperta Viaplay, Michała Gutkę:
– Przede wszystkim zacząłbym od tego, że zmiana menedżera w trakcie sezonu, szczególnie w Premier League, gdzie przerw i takich naturalnych okazji do podjęcia takiej decyzji jest mało, to zawsze delikatny temat. Steidten musi działać i rozmawiać z potencjalnymi następcami jeszcze zanim zwolni Lopeteguiego, by potem nie zostać na lodzie i nie zaczynać procesu, gdy drużynę przejął ktoś tymczasowo i zaczyna ona niebezpiecznie dryfować. Ale przede wszystkim taka zmiana powinna odbyć się w sposób zdecydowany, a nie przeciągać się i prowadzić do tego, że wciąż urzędujący trener nie wie, na czym stoi i tylko czeka aż spadnie topór.
A no właśnie, precedens, który wydarzył się w West Hamie jest daleki od praktyk wskazanych przez naszego eksperta. Julen Lopetegui kilka dni funkcjonował w wysokiej niepewności, czy w ogóle ma po co przychodzić do pracy. Co sądzi o tym Gutka?
– Całe przedsięwzięcie nie wygląda faktycznie zbyt korzystnie i gdyby to tylko dotyczyło Lopeteguiego, to jeszcze by nawet można było przymknąć oko, ale zaczynam się zastanawiać, czy Steidten potrafi dobrze współpracować z ludźmi. Już w przeszłości było słychać, że nie za bardzo przepadają za sobą z Moyesem, a teraz sposób załatwiania sprawy z zastępstwem kolejnego menedżera daje kolejne argumenty, by twierdzić, że dyrektor sportowy West Hamu może nie być łatwym człowiekiem do współpracy. Oczywiście, nie wiemy, co dokładnie dzieje się za kulisami i możliwe, że Lopetegui też nie ułożył sobie z nim odpowiednio relacji, ale wygląda to bardzo niepokojąco.
Co natomiast począć, mając takiego właściciela? Czy zrozumie w końcu swój błąd i zmieni metody działania?
– W kwestii Sullivana możemy mówić różne rzeczy, ale dopóki to on kładzie pieniądze na klub, dopóty będą to tylko rzucane w powietrze pretensje. Prawem właściciela klubu jest to, że może nim zarządzać. Oczywiście, tutaj styl zarządzania jest do poprawy, ale wątpię, że Sullivan odda zarządzanie West Hamem i w ogóle zmieni swoje podejście. Bogaci ludzie mają zwykle duży problem z tym, żeby słuchać uwag na temat tego, co robią niewłaściwie, co widać szczególnie u właścicieli klubów sportowych, którzy mierzą się z krytyką ze strony kibiców
Rozliczenie
Biorąc pod uwagę powyższe, możemy stwierdzić że to zarząd jest największą bolączką West Hamu w ostatnich latach. Widać to nie tylko na płaszczyźnie traktowania trenerów, ale także chociażby poprzez zlikwidowanie zniżek U18 i U21 na bilety ligowe (w istocie są one teraz bardzo drogie) czy największe ceny piwa w całej Lidze. Dopóki nie zmienią się właściciele okrętu, dopóty nie zaznamy spokoju.