Pomimo przegranej i świadomości, że Młoty nie zagrały zbyt dobrze w pierwszym meczu półfinałowym Ligi Europy, Michail Antonio jest zmotywowany i mówi, że drużyna absolutnie nie składa broni i nie poddaje się, bo tak naprawdę „ten mecz nadal trwa”.
Jedna rzecz, która nam się w tym podoba, to to, że mamy rewanż. To był dopiero pierwszy mecz i w przyszłym tygodniu będziemy grać ponownie.
Wczorajsza gra nie była jedną z naszych lepszych, ale jest to dwumecz, więc nic nie jest przesądzone – powiedział napastnik. To był tylko pierwszy mecz i w przyszłym tygodniu musimy grać ponownie, więc tak naprawdę gra toczy się dalej. Byliśmy już w takiej sytuacji z Sewillą, więc musimy pojechać do Niemiec, włożyć mnóstwo wysiłku, bo w tej chwili przecież nikt nie jest niczego pewny. Ani my, ani nasz rywal.
Nikt nie chce tak rozpoczynać gry w taki sposób, jak przytrafiło się to nam
Strata gola w pierwszej minucie nie działa na nikogo dobrze. Od tego momentu jednak zaczęliśmy grać lepiej, przejęliśmy kontrolę nad grą i stworzyliśmy kilka okazji. Nie zabraliśmy punktów dzisiaj, ale to jeszcze nie koniec.
Zdecydowanie cieszę się, że to ja zdobyłem bramkę – potwierdził. Byłem bardzo sfrustrowany sobą – nie strzelaniem bramek. Wszyscy mówili mi, że dobrze grałem, więc żebym się nie martwił, ale dla mnie osobiście to gole są tym, o co gram i o nie walczę. Jestem napastnikiem i ludzie tego ode mnie oczekują. Ja sam od siebie podobnie. Mam nareszcie trafienie i mam nadzieję, że uda mi się zdobyć ich więcej.
Antonio wierzy, że Młoty mają moc, by odrobić straty w następny czwartek i przejść do finału, który zostanie rozegrany w Sewilli
Nadrzędnym uczuciem jest to, że mamy jeden wspólny cel – musimy to wygrać – dodał. Przed nami kolejna gra. Bez względu na to dokąd jedziemy i w jakich rozgrywkach gramy, wierzymy że możemy pokonać każdego. Pojedziemy więc do Frankfurtu i spróbujemy zwyciężyć, najpierw jednak musimy odrobić straty.