Nowy szef sztabu medycznego Gary Lewin od momentu dołączenia do West Hamu zdążył wypracować sobie znaczącą pozycję w klubowej hierarchii.
Wysoko ceniony specjalista, jakim jest Lewin, który ma olbrzymie doświadczenie zdobyte w pracy z Arsenalem jak i składem Reprezentacją Anglii, pracuje blisko z klubowymi fizjoterapeutami i każdym, którego zdania zbliżone są do pracy z piłkarzami.
Redaktorzy klubowej telewizji postanowili spędzić kilka chwil z Garym i podpytać go o bieżące sprawy związane z zespołem.
Gary, jak poradziłeś sobie z aklimatyzacją w nowej drużynie?
– Dziękuję, dobrze sobie radzę. Jestem z zespołem od miesiąca. Czuję, że jestem tutaj mile widziany. Czuję się dobrze, mogąc tutaj być.
Jaki był Twój pierwszy wyznaczony cel przed dołączeniem do klubu?
– Priorytetem było ustalenie listy kontuzjowanych i sprawdzenie, na jakim etapie rehabilitacji się znajdują. Od tego momentu mogłem zapoznać się z zespołem i sztabem.
– Oczywiście dołączyłem do klubu na początku czerwca, kiedy reszta sztabu była na wakacjach, ale byłem w pobliżu, żeby poznać ich na dwa, trzy tygodnie przed rozpoczęciem przygotowań. Chciałem, aby współpracownicy nie byli zaniepokojeni, gdyż nie chciałem wprowadzać żadnych drastycznych zmian w ich dotychczasowych rolach. Chciałem sprawdzić, jak pracują i gdzie się obecnie znajdujemy w kwestii pracy.
– To bardzo zajmujące lato. Przy końcu poprzedniego sezonu nie byłem zbytnio zaangażowany, dlatego jak się okazało, że mogę wznów robić to, co mogę, to nie mogłem się temu oprzeć!
Czy przygotowania przedsezonowe są dla Ciebie najlepszym momentem na poznanie zawodników i zbudowanie odpowiednich relacji z ludźmi z klubu?
– Tak, to działa w dwie strony. Mogę poznać graczy i cały sztab, ale też gracze i cały sztab mogą poznać mnie. To dla nas ważny czas.
– Żywotnym interesem klubu jest posiadanie odpowiedniego sztabu medycznego, który obecnie mamy, ale ważniejszym jest posiadanie sztabu, któremu ufają sami zawodnicy. Wszystko idzie w odpowiednim dla mnie kierunku, dzięki czemu mam łatwiej w nowej pracy!
W Twojej ocenie jak ważny jest fakt, że cała drużyna, włączając w to kontuzjowanych graczy udała się razem na obóz przygotowawczy?
– Dla mnie jest to duże ułatwienie, gdyż mam wszystkich na miejscu i nie muszę daleko podróżować. Oczywiście kilku chłopaków jeszcze z nami nie ma, Jose Fonte grał w Pucharze Konfederacji, a Domingos Quina zagra w finale rozgrywek U-19. Na szczęście mam przy sobie prawie cały skład i mogę ocenić ich postępy.
– W dzisiejszych czasach każda drużyna dużo podróżuje, przez co trudno jest ocenić ich stan zdrowia. Ja mam to szczęście, że przez kilkanaście dni mam ich dla siebie.
– Mieliśmy sporo kontuzji pod koniec poprzedniego sezonu, wydaje mi się, że kiedy przybyłem do West Hamu miałem już umówionych dziesięć wizyt. Na szczęście sześciu z nich już trenuje, zostało jeszcze czterech. Dzień w dzień chłopcy pracują bardzo ciężko i powoli wracają do gry. Mam nadzieję, że uda się ich wykurować podczas trwania obozu treningowego i kto wiem, być może zagrają parę minut w sparingach.
Istotą tego wyjazdu wydaje się być praca, praca i jeszcze raz praca?
– Tak, w zasadzie to trening, praca, sen, trening praca sen! Gracze są do tego przyzwyczajeni, robią to co roku. To pomocne, że jesteśmy w takim cudownym środowisku, nie musimy daleko podróżować, dlatego możemy skupić się na treningu, a później regeneracji przed kolejną sesją.
Jakie są główne cele tego obozu treningowego?
– Pracujemy nad wieloma aspektami. Z medycznego punktu widzenia możemy dokonać oceny sprawności graczy, sprawdzać historię ich urazów i zrobić wszystko, żeby zapobiec kolejnym. Możemy sprawić, że zawodnicy trenują bezpiecznie każdego dnia, dzięki czemu z trenerskiego punktu widzenia mogą wykonywać techniczne ćwiczenia szybko. Naszym kluczowym celem jest, aby wszyscy byli zdrowi do 13 sierpnia.