West Ham zwyciężył Manchester United 3:1 po bramkach Felipe Andersona, Marko Arnautovicia oraz samobóju Victora Lindelofa. Wynik ten oddala Młoty od strefy spadkowej oraz przybliża Jose Mourinho do utraty pracy. Najlepszym zawodnikiem spotkania został przez ekspertów jednogłośnie wybrany Mark Noble.

Menadżerowie mieli odmienne nastroje po meczach Pucharu Ligi Angielskiej rozgrywanych w tygodniu. West Ham pokonał Macclesfield 8:0, a Czerwone Diabły uległy po karnych Derby County. Manuel Pellegrini, który w tygodniu skorzystał z wielu rezerwowych zawodników zdecydował się na ustawienie 4-3-3 z wracającym do zdrowia Arnautoviciem, natomiast drużyna Jose Mourinho grała ustawieniem 4-3-1-2. Do kadr meczowych nie zmieścili się między innymi Javier Hernandez czy Alexis Sanchez.

Od początku spotkania West Ham od razu ruszył do ataku. Już w pierwszej minucie po rzucie rożnym Andersona obok bramki głową uderzał Fabian Balbuena. Cztery minuty później piłka znalazła już drogę do siatki. Prostopadłą piłkę w boczny sektor boiska zagrał Mark Noble, płaskie dośrodkowanie z pierwszej piłki wykonał Pablo Zabaleta, a Anderson z najbliższej odległości w ekwilibrystyczny sposób wpakował ją do bramki. Było to pierwsze ligowe trafienie Brazylijczyka w barwach Młotów. W powtórkach z wielu kamer było jednak widać, że w momencie podania kapitana Młotów Zabaleta był na spalonym, więc gol nie powinien zostać uznany. Pierwszy i jedyny groźny atak tej części gry goście przeprowadzili w 23 minucie. Anderson nie przykrył w odpowiedni sposób Ashley’a Younga, który w pełnym biegu dośrodkował piłkę na krótki słupek, gdzie czekał na nią Romelu Lukaku. Na szczęście dla West Hamu strzał Belga odbił się od zewnętrznej części słupka i opuścił plac gry. Gdy wydawało się, że do przerwy wynik się nie zmieni, gospodarze ucieszyli kibiców raz jeszcze. Rzut rożny bity jak zawsze przez Andersona został wybity przez obrońców Manchesteru United, piłka spadła pod nogi Andriya Yarmolenki, który po serii zwodów zdecydował się uderzyć w kierunku bramki Davida De Gei. Futbolówka po drodze odbiła się od Victora Lindelofa, zmieniła tor lotu i wpadła w samo „okienko”.

Drugą połowę oba zespoły zaczęły w identycznych ustawieniach taktycznych. Wydawało się, że West Ham będzie kontynuował ofensywną grę, gdyż już 2 minuty po wznowieniu gry Noble zdecydował się na strzał z dystansu, z którym problemów nie miał bramkarz reprezentacji Hiszpanii. Później jednak bardziej odważną grę rozpoczęli goście z Manchesteru. Najpierw w 58 minucie centrę dobrze dysponowanego Younga głową kończył Paul Pogba, jednak jego strzał łagodną parabolą wpadł w ręce Łukasza Fabiańskiego. Groźniej było 6 minut później, kiedy to po raz kolejny kapitan United dośrodkowywał piłkę z prawej części boiska. Najwyżej w polu karnym wyskoczył Marouane Fellaini jednak jego uderzenie fantastycznie wybronił polski bramkarz. West Ham cofnął się na swoją połowę i przyjmował kolejne ataki wyprowadzając jedynie kontry. Jedna z nich mogła zakończyć się bramką, gdy Anderson zszedł z piłką do środka boiska, zagrał prostopadle do Arnautovicia, a Austriakowi zabrakło kilkunastu centymetrów by na wślizgu skierować futbolówkę w światło bramki. W 71 minucie ofensywna gra Manchesteru United przyniosła wreszcie efekt w postaci bramki. Po rzucie rożnym bitym przez Luke’a Shawa na krótki słupek, piętą z powietrza uderzał Rashford co kompletnie zaskoczyło Fabiańskiego. Na szczęście dla kibiców zgromadzonych na London Stadium zaledwie 180 sekund później Arnautovic po kolejnym świetnym, prostopadłym podaniu Noble’a w sytuacji sam na sam ustalił wynik spotkania. Austriak swoją bramkę zadedykował Carlosowi Sanchezowi, który w tygodniu doznał groźnej kontuzji w spotkaniu z Macclesfield Town.

arnautovic sanchez whu

Arnautovic celebrujący bramkę z koszulką Sancheza

Filozofia gry Pellegriniego wreszcie zaczęła przynosić rezultaty. Prestiżowe zwycięstwo nad Manchesterem było czwartym meczem bez porażki z rzędu, co pozwala z optymizmem patrzeć na kolejne spotkania. Gra obronna została uporządkowana, środek pola wyglądał nienagannie, a jedynym minusem tego meczu jest współpraca Arthura Masuaku oraz Andersona, którym zdarzało się popełniać błędy w ustawieniu. Warto również odnotować, że w doliczonym czasie gry swój debiut w Premier League zaliczył Grady Diangana.

Choć na listę strzelców się nie wpisał, to jednak za najlepszego zawodnika meczu można z całą pewnością uznać Marka Noble’a. Kapitan zespołu był w fenomenalnej dyspozycji, zaliczył sporo kluczowych odbiorów w bocznych sektorach boiska, dobrze asekurował stoperów w polu karnym oraz  był aktywny w ofensywie, chociażby rozpoczynając świetną akcję na 1:0 i asystując przy golu na 3:1. Jego dobrą dyspozycje dostrzegli także między innymi komentatorzy ze stacji Canal+, którzy nazwali go mianem Mark 'jestem wszędzie’ Noble, co doskonale oddaje znaczenie zawodnika dla zespołu Manuela Pellegriniego.

Następne spotkanie West Ham zagra w piątek 5 października, a na przeciw Młotom wybiegnie zespół Brighton & Hove Albion.