West Ham zwycięża z Arsenalem na London Stadium, w ramach 4 rundy Carabao Cup! Młoty przedstawiły się dziś z bardzo dobrej strony, punktując liczne niedociągnięcia w grze The Gunners. Tak duża przewaga, to bez wątpienia wynik odważnej i agresywnej gry w ofensywie. Nie da się ukryć, że pomogła nam dzisiaj słaba dyspozycja gości, mających niemałe problemy w obronie oraz pomocy. Oto jak prezentowała się gra na przestrzeni minut:

Od początku oczy publiczności szczególnie skierowane były na Declara Rice’a. Anglik pierwszy raz od głośnego transferu do Arsenalu, przybył na London Stadium. Co ciekawe, Łukasz Fabiański oraz Konstantinos Mavropanos także grali dziś przeciwko byłemu klubowi. Obie ekipy wystawiły mocne jedenastki, co zwiastowało niezwykle zacięte derby Londynu.

Pierwsze minuty to przeważnie dominacja Arsenalu – nie brakowało jednak ciekawych prób The Hammers. Już w 5’ mieliśmy niebagatelną okazję, jednak Lucas Paqueta nieco przesadził z siłą podania na dobieg do (dzisiejszej 9) Bowena.

Szybko zatrudniony został Łukasz Fabiański, były reprezentant Polski już w 8’ popisał się fantastycznym refleksem, wybijając ponad poprzeczkę strzał po (rzucie wolnym) Kanonierów.

Kolejna warta odnotowania kontra to 16’ i doskonała wrzutka Alvareza. Strzał Kudusa uprzedziła interwencja Gabriela. W konsekwencji zyskaliśmy rzut rożny, a w wyniku tragicznego wyskoku White’a, Młoty wyszły na prowadzenie! Jest to całkowicie bramka na konto obrońcy Arsenalu, który uderzył footballówkę zupełnie jakby pomylił bramki. Kolejne minuty, to kolejne napędzanie ataków, punktując nieco rozbity zespół Artety. Na wysokim poziomie stało zgarnianie piłek w środku pola, dokonywane przez Paquete czy Alvareza.

Gdy tylko na rozgrzewkę udał się Declan Rice, przywitany został gromkimi brawami licznie wypełnionych trybun. O to również apelował Moyes, na konferencjach prasowych – piękny gest! W 26’ niecodziennym dryblingiem popisał się Dinos Mavropanos, podchodząc z piłką aż do końca boiska i zdobywając rzut rożny (już niestety bez dalszych rezultatów).

Gdy nadchodziła niebezpieczna kontra gości, niemalże cała drużyna West Hamu wracała głęboko, cofając się za linię piłki. Zawodnicy Moyesa tworzyli bardzo zwarty i wąski szyk defensywny, ciężki do sforsowania dla ofensywy Kanonierów.

W naszej grze brakowało jednak śmiałości w ofensywnym kreowaniu. Najczęściej, gdy byliśmy przy piłce była ona zagrywana do tyłu, a gra zupełnie nie nabierała tempa. Arsenal przeważał w stworzonych sytuacjach, tam natomiast brakowało wykończenia. Pomimo braku celnego strzału, West Ham prowadził wraz z końcem pierwszej połowy!

Już w 23 sekundzie drugiej połowy West Ham oddał pierwszy celny strzał! Czujny Ramsdale dobrze interweniował, lecz cała akcja została pięknie wyprowadzona.

W 50’ po świetnym dośrodkowaniu Aguerda, Mohammed Kudus trafił na 2:0! Wykończenie Ghańczyka można określić mianem „stadiony świata”, w skrócie coś pięknego! Doskonałe przyjęcie, sprytny zwód i mocny strzał na dłuższy słupek bramki gości. Kilka chwil później Bowen miał okazję na kolejne trafienie, jednak akcja została wyczyszczona przez defensywę Arsenalu. Na wszelkie pochwały zasługuje dziś Paqueta – Brazylijczyk z biegiem czasu czuł się na boisku coraz lepiej, popisując się efektownymi zwodami. To także on napędzał akcje, korzystając ze swojego świetnego podania w tempo, znanego chociażby z finału Ligi Konferencji. W 57’ na plac gry wprowadzony został Declan Rice, ponownie w akompaniamencie braw.

Od momentu drugiego trafienia, West Ham zdawał się o wiele bardziej agresywny i grający zdecydowanie w ofensywie. Kolejnym efektem tego stanu rzeczy, jest piękny gol na 3:0 Jarroda Bowena, zdobyty w 60’! Anglik przepięknie złożył się do tego strzału, a nawet można powiedzieć, że „White się odwdzięczył Bowenowi za asystę” (red. Grzegorz). Zdaje się również, że piłka uderzyła jeszcze rykoszetem od Jakuba Kiwiora.

W potrzebie szybkiego ratowania sytuacji, w 66’ na boisko zostali wprowadzeni Saka oraz Martinelli. Dzisiejsza wyjściowa 11 gości zdecydowanie nie zdała egzaminu, zawodząc przede wszystkim w obronie i pomocy. Ciekawe będzie również dalsza dyskusja o obsadzie bramki Kanonierów, w obliczu niebagatelnego bilansu na koncie Ramsdala.

Po kilku mniej intensywnych minutach, zyskaliśmy rzut rożny (80’), a na boisko wszedł Sir James Ward-Prowse. Ze stałego fragmentu, wykonywanego jeszcze przez Jarroda Bowena niewiele wyszło, może poza kolejnym efektownym zwodem czarodzieja (akurat w nomenklaturze halloweenowej) Paquety.

Do końca zawodów oglądaliśmy jeszcze kilka akcentów ofensywnych gości, szukających już bardziej honorowego trafienia z pomocą Odegaarda, Saki czy Rice’a – a więc zawodników desygnowanych raczej do odpoczynku w dzisiejszym spotkaniu. Jeszcze w ostatniej akcji meczu, Martinowi Odegaardowi udało się przełamać defensywę The Irons, zaliczając trafienie honorowe. Tym akcentem zakończyliśmy spotkanie w ramach 4 rundy Carabao Cup.

WEST HAM UNITED 3 – 1 ARSENAL

White (GS)16′, Kudus 50′, Bowen 60′ Odegaard 90+5′

 

West Ham United: Fabiański ©, Coufal, Mavropanos, Aguerd, Emerson, Souček, Álvarez, Paquetá, Kudus, Benrahma (Ward-Prowse 81′), Bowen
Niewykorzystani zmiennicy: Areola (GK), Cresswell, Ogbonna, Kehrer, Fornals, Cornet, Ings, Antonio

Arsenal: Ramsdale, White, Kiwior, Gabriel, Zinchenko (Tomiyasu 57′), Jorginho © (Rice 57′), Fabio Viera, Havertz, Nelson (Martinelli 66′), Trossard (66′), Nketiah (Odegaard 80′)
Niewykorzystani zmiennicy: Hein (GK), Saliba, Cedric Soares, Elneny

Sędzia: Simon Hooper
Frekwencja: 62, 154