Zwyciężamy pierwsze domowe spotkanie sezonu 23/24 przeciwko Chelsea! Niesamowicie nerwowy mecz, trzymający w niepewności od początku do końca. Inicjatywy ofensywne podejmowane przez Paquete, Emersona czy Bowena doprowadziły do pięknego rezultatu, a z klubem doskonale przywitał się James Ward-Prowse. Bez wątpienia to niedzielne popołudnie na długo zapadnie w pamięć kibicom The Hammers!

Pierwsze domowe spotkanie tego sezonu, rozpoczęło się w wyśmienitej atmosferze – oprawa nawiązywała do wygranej Ligi Konferencji, a słynny hymn klubowy wykonała orkiestra. Po pierwszym gwizdu sędziego, zostaliśmy zepchnięci na własną połowę, niespecjalnie pressując rywali. Już w trzeciej minucie na boisku niezbędna była pomoc medyczna, ponieważ Lucas Paqueta ucierpiał najprawdopodniej w skutek nieszczęśliwego lądowanie po pojedynku w powietrzu. Zaraz później, James Ward-Prowse wykonał swój pierwszy u rzut rożny, precyzyjnie dośrodkowując w pole karne – pomimo bardzo dobrego podania, nie udało się przekuć tego w bramkę. Aguerd minimalnie minął się z piłką.

Kilka minut później, sytuacja dojrzała do kolejnego rzutu rożnego. kolejny stały fragment wykonany przez JWP poskutkował golem, po świetnym wyskoku Marokańskiego obrońcy! Trzeba przyznać, że niebywale przywitał się z kibicami na London Stadium. Podczas kontry The Blues, Areola sfaulował przeciwnika we własnym polu karnym, jednak ze względu na spalony potwierdzony przez VAR, gra była wznowiona od bramki. Kilkukrotnie w pierwszym kwadransie gracze Moyesa wychodzili pod pole karne Chelsea, jednak brakowało decyzji o strzale, w odpowiednim momencie. Goście często stosowali długie, górne piłki na Jacksona, ryzykując spalonym. Dość nerwowo rozrywali środkowi obrońcy, nie dogadując się w destrukcji. Chelsea nie ustępowała w atakach, odbierając nam piłki szczególnie w środku boiska. Dosyć niepewnie prezentował się Areola, jednak zapewne jest to kwestia czasu i ogrania w lidze.

Nie potrafiliśmy odpowiednio długo bronić się przed naciskającą Chelsea, tracąc bramkę w 29 minucie. Podczas tej akcji dosyć biernie zachowywali się Soucek czy Coufal, pozwalając podejść ekipie Pochettino niebezpiecznie blisko bramki. Chelsea nie ustępowała w ataku, angażując coraz więcej zawodników w ofensywę. Próbowaliśmy kilku kontr, jednak wciąż bez większego zagrożenia. Podania zza plecy obrońców, bez wątpienia były najgroźniejszą bronią ekipy ze Stamford Bridge w pierwszej części meczu. W 42 minucie, Tomas Soucek spóźnił się z interwencją, prowokując rzut karny. Sytuacja została sprawdzona jednak przez VAR, którzy potwierdzili przewinienie w obrębie pola karnego. Strzał E. Fernandeza został jednak doskonale obroniony przez Areole! Ruszyliśmy z kontrą, wyraźnie napędzając ofensywę. Źle wyglądaliśmy w obronie, Sterling kilkukrotnie przedarł się przez nasz blok defensywny.

Na drugą połowę The Irons wyszli w tym samym składzie – David Moyes nie zdecydował się na zmiany, które według wielu były konieczne. W 50 minucie Said Benrahma nie trafił bramkę w akcji sam na sam, jednak Algierczyk był na spalonym. Zaraz później zablokowany został strzał wysoko ustawionego Warda-Prowsa, jednak do pozytywów zdecydowanie można zaliczyć częstsze obcowanie z piłką West Hamu. Nie była do jednak wciąż gra której wszyscy byśmy oczekiwali, niezwykle biernie podchodziliśmy do rozgrywania piłki. Po niezwykle dobrym zrywie w kontrze, Michail Antonio posłał niesamowicie mocną piłkę z 16 metra, prosto w bramkę Sancheza! Jamajczyk trafił do siatki, a my wyszliśmy na prowadzenie. Był to niezwykle ważny impuls, nie tylko dla drużyny, ale także dla trybun London Stadium. Co ciekawe, gol ten zwieńczony jest kolejną asystą JWP – należy zatem stwierdzić, iż jest to bardzo przyzwoity debiut byłego kapitana Southampton.

Po tej bramce nasza gra wyglądała nieco lepiej, aniżeli w 1 odsłonie spotkania. Bardzo dobrze prezentował się Emerson, celnie wyprowadzając footballówkę. Wciąż byliśmy mocno statyczni w obronie, jednak aspekty ofensywne wyglądały lepiej. Niestety w 68’ Aguerd po faulu dostał kolejną żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną. Oznaczało to kłopoty, na 20 minut przed końcem spotkania. David Moyes zdecydował się dokonać zmiany, łatając skład Młotów. Grając w 10 byliśmy niejako zmuszeni cofnąć się całym zespołem, chroniąc korzystnego wyniku. Prezentowaliśmy 2 zbite linie defensywne, nie dopuszczające do bramki Areoli. Próbowaliśmy kontrować z udziałem Fornalsa czy Bowena (który odnotował celny strzał), jednak widocznym priorytetem pozostawała obrona wyniku w osłabieniu. W 81 minucie na boisku zameldował się kolejny debiutant – Edson Alvarez, zastępując JWP. Meksykanin na dzień dobry zanotował cenny wślizg i kilka doskoków, wybijając piłkę w szesnastce.

Ostatnie minuty to niebywała dramaturgia, a momentami oddawanie piłki za darmo przez piłkarzy Moyesa. Na uwagę zasługuje pojedynek Paquety z Caicedo – obydwaj panowie zaliczyli kilka starć, głównie na korzyść West Hamu. Niesamowitą sytuację miał Pablo Fornals po błędzie Caicedo, oddając strzał z ok. 6 metra. Sanchez miał jednak inne plany, utrzymując The Blues w grze. Doliczony czas opiewał w grę na połowie graczy Moyesa, z kilkoma intensywnymi kontrami. W 94 minucie arbiter odgwizdał rzut karny, po błędzie Caicedo w polu karnym! Faulowany był Emerson, a do piłki podszedł Paqueta. Brazylijczyk nie pomylił się, zamykając to spotkanie! Ten gol pozwolił nam dograć ostatnie minuty o wiele spokojniej, bez desperackiej obrony  w okopach.

Podsumowując w jednym zdaniu – nerwowe, lecz ostatecznie bardzo szczęśliwe rozpoczęcie sezonu na London Stadium!

 

 

West Ham United 3 – 1 Chelsea

Aguerd 7′, Antonio 53′, Paquetá 90+5′ (K) | Chukwuemeka 29

 

West Ham United: Areola, Coufal, Zouma ©, Aguerd, Emerson, Ward-Prowse (Álvarez 81′), Souček, Bowen, Paquetá, Benrahma (Ogbonna 69′), Antonio (Fornals 76′)

Chelsea: Sánchez, Gusto (Burstow 83′), Disasi, Thiago Silva, Colwill, Chilwell © (Caicedo 61′), Fernández, Gallagher (Madueke 75′), Chukwuemeka (Mudryk 46′), Sterling, Jackson