West Ham sensacyjnie ograł swoich sąsiadów zza miedzy w czwartej rundzie Carabao Cup. Przypomnijmy, że Młoty zaliczyły nietuzinkowy comeback – mianowicie do przerwy to Koguty prowadziły i to aż dwoma bramkami!
Po piątkowym meczu z Brighton londyńczycy zostali zalani niemałą falą krytyki. Dotyczyła ona głównie słabego przygotowania fizycznego i braku zaangażowania. Jednakże w środę Młoty zagrały zupełnie inaczej. Według oficjalnych pomiarów piłkarzom ze Stadionu Olimpijskiego udało się przebiec w ciągu 90 minut 114, 17 kilometra, zaś drużyna Spurs zaliczyła nieco ponad 111 kilometrów.
Statystyka sprintów obu zespołów była praktycznie identyczna – 1,724m do 1,725m. Pierwsza połowa nie była rewelacyjna pod tym względem dla podopiecznych Bilicia, niemniej w drugiej części spotkania sytuacja obróciła się o 180 stopni, bowiem West Ham zdecydowanie odbiegł drużynie Pochettino, notując o ponad 100 metrów lepszy wynik (799m do 694m).
Żaden z zawodników nie zaliczył lepszego występu, jeżeli chodzi o bieg (i nie tylko!) niż Andre Ayew. Ghańczyk w intensywnym tempie przebiegł ponad kilometr (1,318m), a jego łączna suma sprintów na koniec spotkania wyniosła 327 metrów.
Oczywiście na listę strzelców wpisał się Ayew oraz Ogbonna, nie oznacza to jednak, że tylko ten duet jest odpowiedzialny za zwycięstwo – każdy gracz Młotów dołożył swoją cegiełkę.
Z siedmiu strzałów celnych na bramkę Spurs, aż pięć zostało oddanych w drugiej połowie. Cztery z nich, bezpośrednio lub też nie, doprowadziły do zdobycia gola. Pierwsze trafienie Ayew to w zasadzie dobitka strzału Edmilsona Fernadesa, który został sparowany przez Michela Vorma pod nogi kapitana reprezentacji Ghany.
Wszystkie trzy bramki zostały zdobyte po podaniu z lewej strony boiska. To oczywiście zasługa Aarona Cresswella i Manuela Lanziniego. Młoty wyraźnie atakowały flanką, na której znajdował się Kieran Trippier i niedoświadczony argentyński obrońca – Juan Foyth.
Nic dziwnego, że Manuel zaliczył najwięcej kontaktów z futbolówką (86), w tym dwie asysty. Młoty ogólnie dobrze radziły sobie z piłką przy nodze. Celność podań u wszystkich piłkarzy – z wyjątkiem Carrolla – wynosiła co najmniej 86,5%.
Gracze West Hamu zanotowali 39 odbiorów, z czego 22 to zasługa Ogbonny, Kouyate i Rice’a. Dostępu do bramki pilnował również niezawodny Adrian. To dzięki niemu Młoty były cały czas w grze. Czterokrotnie ratował swój zespół z nie lada opresji.
Koniec końców West Ham pokazał, że kiedy jest przyparty do muru, potrafi być niebezpieczny i groźny dla swoich rywali!