Senegalczyk Diafra Sakho odszedł w styczniowym okienku transferowym do francuskiego Stade Rennais. Rozstanie krnąbrnego napastnika ze wschodnim Londynem nie przebiegało w najlepszej atmosferze, jednak sam zainteresowany dobrze wspomina czas spędzony w bordowo-błękitnej koszulce.

Ex-Młot w rozmowie z francuskimi dziennikarzami podkreślił, że początkowo miał trafić do Bundesligi, jednak w ostatnim momencie do gry o jego podpis dołączył West Ham. Sakho wierzył, że poradzi sobie we wschodnim Londynie.

– Będąc szczery, na początku, zanim dołączyłem do West Hamu, chciałem przejść do Niemiec, Borussia M’Gladbach chciała mnie zatrudnić. Dyrektor sportowy obserwował mnie w Metz, a później ze mną porozmawiał. Myślami już tam byłem i chciałem grać, ale Metz chciało za mnie 5 milionów euro, a Borussia oferowała tylko 3.5 miliona.

– W ostatniej chwili pojawił się West Ham. Sporządzili sporo raportów meczowych o mnie. Mój agent nie był pewien tego ruchu, ale ja mu powiedziałem: „Jeśli trener West Hamu choć raz mnie wystawi, to już mnie nigdy nie odstawi na ławkę. Tak się stało.

– Mój pierwszy rok w West Hamie United był wspaniały, trener Sam Allardyce przyszedł mnie odwiedzić w hotelu i spytał, co planuję wnieść do zespołu. „Jestem tutaj, by zdobywać gole”, powiedziałem. Spytałem go ile bramek zdobył jego najlepszy strzelec w zeszłym sezonie. Powiedział, że Kevin Nolan z ośmioma trafieniami. Powiedziałem mu, że jeśli zagram choć połowę meczów co Nolan, to strzelę 12 goli.

– Wspominam też mój gol z Liverpoolem na wyjeździe. Klub nie wygrał tam od 52 lat. Dodatkowo, strzeliłem sześć bramek w moich pierwszych sześciu meczach, to rekord! To była czysta przyejmność, tak samo, jak nagroda zawodnika miesiąca w październiku w Premier League. Wtedy doznałem kontuzji i obrót spraw się skomplikował.

Diafra Sakho zagrał w bordowo-błękitnym trykocie rozegrał 71 spotkań, w których zdobył 24 bramki i 4 asysty.