Remisujemy z Bournemouth na Vitality Stadium. Remis ten owiany jest niedosytem – mogliśmy ten mecz wygrać, jednak odpuszczenie ofensywy (zgodne z filozofią Moyesa) sprawiło, że punkty zostały podzielone. Nie tak wyobrażaliśmy sobie pierwszy mecz sezonu 23/24.

Pierwsze spotkanie Młotów w nowej kampanii rozpoczęliśmy walką w środku pola i kilkoma nieudanymi akcjami gospodarzy. W odpowiedzi potrafiliśmy wychodzić wysoko, intensywnie wymieniając piłkę w fazie konstrukcji. Nieźle prezentował się Fornals, pokazując się w ataku. Obaj boczni obrońcy próbowali dośrodkowań w pole karne przeciwnika, szczególnie Emerson wysoko wybiegał z piłką. Znakomicie pracowali Bowen czy Paqueta, wracając do obrony gdy była taka konieczność.

Na samym początku drugiego kwadransa gry, zabrakło kilku centymetrów do otwarcia wyniku – piłka odbiła się od słupka, po sprytnym strzale Soucka. Niedługo później duet Bowen-Benrahma wykreował groźną sytuację, jednak anglik został zblokowany przed strzałem. Gra The Hammers widocznie nabrała dynamiki, a ofensywne akcenty zdawały się coraz groźniejsze. Mimo wygranych pojedynków, dwa rzuty rożne nie przyniosły rezultatów. W 26 minucie pierwszy raz interweniował Areola, jednak strzał nie miał szans zagrozić bramce francuza. Linia obrony skutecznie czyściła wszelkie zagrożenia, szczególnie Zouma popisał się kilkoma ważnymi wejściami. Po rzucie rożnym (wywalczonym i wykonanym przez Bowena) Billing wybijał piłkę z linii bramkowej – kolejny raz zabrakło centymetrów. Chwilę później bardzo mocny strzał Benrahmy przeleciał tuż nad poprzeczką. Gospodarze wykonali jeszcze rzut wolny i rożny, jednak oba stałe fragmenty obyły się bez konsekwencji. Wyjątkowo waleczny był Paqueta, który w żadnej sytuacji nie odpuszczał przeciwnikom. Pierwsza połowa była niezwykle płynna i intensywna, zabrakło jedynie bramek.

 Druga odsłona spotkania na Vitality rozpoczęła się bez zmian składowych. Wysoko ustawiony West Ham od początku próbował kreować, jednak potencjalnie groźne akcje kończyły się fiaskiem. Niezwykle blisko trafienia był Brooks, jednak nie udało się zaskoczyć Areoli. W 51 minucie bohater z Pragi – Jarrod Bowen niesamowicie uderzył zza pola karnego, trafiając w okienko bramki Neto. Fantastycznie wypracowana akcja, połączona z fenomenalnym uderzeniem byłego reprezentanta Anglii poskutkowała zmianą na tablicy wyniku. Od początku spotkania to właśnie skrzydła Młotów były najgroźniejsze, obrońcy Wisienek nie potrafili zatrzymać Bowena oraz Benrahmy. Nie zatrzymywaliśmy się w ataku, spychając Bournemouth do obrony.

Kolejne minuty przedstawiały bardziej wyrównaną grę – gospodarze nie poddawali się, szukając wyrównania. Kilkukrotnie byli bardzo blisko, jednak albo doskonale interweniował Areola, albo piłka leciała obok bramki. Statystyki zdecydowanie nie były po naszej stronie, jednak ta najważniejsza wciąż pozostawała bez zmian. Byliśmy zmuszeni do obrony w okopach, przez kilkadziesiąt minut trzymając się wyłącznie na własnej połowie. W 82 minucie, po całkowitym rozpracowaniu naszej obrony Solanke umieścił piłkę w siatce. Próbowaliśmy odzyskać prowadzenie, jednak po strzale Paquety piłka uderzyła w słupek. Oba zespoły nie zamierzały osiąść na laurach, próbując kreować sytuacje. Doliczony czas pełen był intensywnej gry.

Końcowy remis oznacza ogromny niedosyt, praktycznie odpuściliśmy ofensywę w 60 minucie, co zaskutowało utratą prowadzenia. Należy teraz mieć nadzieję, że przy okazji spotkania z Chelsea zadebiutują nowi zawodnicy, pozwalając na dłuższe rozgrywanie ofensywnej piłki.

 

 

 

Bournemouth – West Ham

82’ Solanke | 51’ Bowen

Składy

West Ham: Areola – Coufal, Zouma, Aguerd, Emerson – Soucek, Paqueta (90+4’ Cornet) – Bowen, Fornals (86’ Kehrer), Benrahma – Antonio (78’ Ings)

Bournemouth: Neto – Aarons (75’ Hill), Zabarnyi, Senesi (60’ Mepham), Milos – Billing, Rothwell – Brooks (75’ Semenyo), Christie (67’ Moore), Anthony (60’ Kluivert) – Solanke