Niedawno mijał dokładnie rok od pamiętnej bramki Manu Lanziniego w starciu z Tottenhamem, gdzie West Ham mimo trzech bramek do nadrobienia zdołał w przeciągu ostatnich 15 minut meczu wywalczyć punkt. Wtedy jednak zarówno Młoty jak i Spurs były zespołami bardzo odległymi od tego, co widzimy dzisiaj. Jeszcze rok temu ekipa Moyesa była uznawana za ligowego przeciętniaka, a Tottenham Jose Mourinho był klubem bijącym się w czołówce. Teraz to West Ham jest faworytem, a na jego drodze staje nieco bezbarwny Tottenham. Co da się wyłapać z owej bezbarwności? Jak grają Koguty Nuno Espirito Santo?

Ustawienie

Pierwsze mecze Tottenham zaczynał grając formacją, która mogła być zaskoczeniem dla kibiców znających Nuno. Spurs choćby w meczu drugiej kolejki z Wolverhampton byli prezentowani na grafice przedmeczowej ustawieniem 4-3-3.

Jednak, jeśli byśmy się dokładnie przyjrzeli, przynajmniej przy piłce bardzo często Koguty stawały się ekipą ustawioną analogicznie do poprzednich drużyn Nuno. Formacją przede wszystkim kojarzoną Espirito Santo z okresu jego pracy z Wolverhampton to 3-4-3 i w momencie, gdy Spurs mieli piłkę ustawiali się w poniżej przedstawiony sposób.

Patrząc jednak na niezbyt udane wyniki i nieprzekonujący styl gry w pierwszych meczach nowego sezonu Nuno świadomie zmienił formację na 4-2-3-1 i najprawdopodobniej w takim składzie będziemy mogli oglądać graczy Portugalczyka w najbliższe niedzielne popołudnie.

NIEPRZEKONUJĄCA OFENSYWA

Patrząc jednak na Tottenham z obecnego sezonu jeszcze bynajmniej nie widać jakichkolwiek automatyzmów, które dawałyby efekty w grze ofensywnej. O ile przed rokiem można również było się przyczepiać do stylu ekipy Mourinho, to przynajmniej na jesień maszyna Portugalczyka z fantastycznymi kontratakami wyprowadzanymi przez Sona i Kane’a dawała powody, by w nią wierzyć. Obecnie drużyna z północnego Londynu ma 13. Wynik w lidze pod względem stworzonych szans (z czego 3 z nich były w ostatniej kolejce z beznadziejnym Newcastle). Przede wszystkim jednak nie widać jasno określonego planu na to, jak ekipa Spurs powinna zachowywać się będąc przy piłce. Wystarczy powiedzieć, że w meczach z Wolves czy Watfordem gole padały po stałych fragmentach gry, a z Crystal Palace drużyna Nuno była w stanie oddać tylko jeden (1!) celny strzał na bramkę Vincente Guaity. Bardzo mylące mogą być ostatnie mecze Tottenhamu – wygrana z Newcastle to – na ten moment – żadne osiągnięcie, ponieważ Sroki jeszcze nie wygrały meczu w tym sezonie Premier League, a z kolei pokonana uprzednio przez ekipę Nuno Aston Villa wciąż nie radzi sobie z brakiem Jacka Grealisha. Z 9 goli strzelonych przez Tottenham w tym sezonie aż 5 padło w tych meczach i ciężko jest stwierdzić, czy jest to zasługa powoli zgrywającej się ofensywy czy po prostu słabszych rywali na rozkładzie Spurs.

PROBLEM KANE’A

Harry Kane w swojej karierze w Premier League zagrał tylko jeden mecz, gdy nie miał kontaktu z piłką w polu karnym rywali. I tak się składa, że ten wyjątek przypadł na erę Nuno Espirito Santo, a dokładniej wspomniany już mecz z Crystal Palace.

Tak, Harry Kane przełamał się przed tygodniem strzelając pierwszego gola w nowym sezonie Premier League. Ale nawet to nie jest w stanie przykryć niepokojących statystyk najlepszego strzelca i asystenta ubiegłego sezonu: na przestrzeni pierwszych czterech meczów Anglika w ciągu jego kariery w lidze angielskiej tylko raz (w sezonie 16/17) miał mniej kontaktów z piłką w polu karnym rywala niż w obecnej kampanii. Nigdy nie miał gorszego wyniku jeśli chodzi o xG, a także w żadnym z poprzednich sezonów nie dotykał w finalnej tercji boiska piłki tak rzadko jak w tym sezonie (59 kontaktów). I oczywiście – trzeba pamiętać, że Harry Kane to strzelec wybitny, który w każdym momencie dnia i nocy jest w stanie zdobyć gola. Ale należy też wiedzieć, że póki co być może kapitan reprezentacji Anglii był niegotowy na sezon z powodu plotek o jego przejściu do Manchesteru City, a możliwe, że Nuno nie potrafił wykorzystać drzemiącego w Kanie potencjału. Może obie opcje są poprawne? Kto wie, ale z pewnością od ustawienia Kane’a będzie zależało to, jak groźny będzie Tottenham.

W ubiegłym sezonie napastnik Spurs przez Jose Mourinho ustawiany był mniej więcej na pozycji 9,5 – nie dość że w przeliczeniu na 90 minut oddawał najwięcej strzałów w lidze, co skutkowało największą ilością strzałów celnych z całej Premier League oraz tytułem króla strzelców, to jeszcze był w stanie zgarnąć nagrodę dla piłkarza z największą ilością asyst (14 ostatnich podań).

Sposób Jose Mourinho na ustawienie Harry’ego Kane’a był stosunkowo prosty: Portugalczyk doskonale wiedział, jakiego typu piłkarza dostaje. Kane to gracz kompletny, nie marudzący, umiejący z piłką zrobić wszystko, a jeśli tylko uda się stworzyć mu warunki do zdobywania liczb, Anglik owe cyferki przy swoim nazwisku będzie dopisywał tydzień w tydzień. I dlatego cała gra Spurs była oparta właśnie na Kanie: to on pełnił rolę zarówno strzelca, jak i asystenta poprzez cofnięcie się między linie rywala.

Opuszczając swoją strefę zostawiał on obrońców z dylematem. Zostać w swojej strefie, dać Anglikowi czas i pozwolić Kane’owi na potencjalne odwrócenie się przodem do bramki (co może się źle skończyć, wiedzą o tym Polacy po meczu na PGE Narodowym). Druga opcja to podążać za nim jak cień, ale wtedy trzeba liczyć się ze stworzeniem wolnej przestrzeni za swoimi plecami. co Kane umie skrzętnie wykorzystać.

Tak właśnie bardzo często padały gole Tottenhamu. Wystarczy powiedzieć, że duet Kane-Son w ubiegłym sezonie działął na 6 strzelając razem 15 goli i bijąc rekord Premier League.

Obecnie jednak Harry Kane bardzo często występuje także na pozycji cofniętego napastnika, ale w przeciwieństwie do tego, co widzieliśmy w poprzedniej kampanii ligowej, czyli obecności Anglika w centrum boiska, obecnie widujemy go najczęściej po lewej stronie. Nuno widzi tam Anglika od meczu z Chelsea – przede wszystkim ma to być odpowiedź na silnych środkowych obrońców rywala (np. w Chelsea Thiago Silva). Średnia liczba kontaktów z piłką Kane’a w centralnych sektorach zmalała, a tak jak pokazuje heatmapa kapitana reprezentacji Anglii – jego miejsce obecnie znajduje się na lewej flance.

Jak zatrzymać Kane’a?

Być może zbyt wiele uwagi poświęcam Harry’emu Kane’owi w tym artykule, ale z drugiej strony: czy nie powinienem? Przecież jest to jeden z najlepszych piłkarzy na świecie, król strzelców i najlepszy kreator ubiegłego sezonu, w ubiegłym tygodniu w końcu strzelil pierwszą bramkę w tym sezonie ligowym. Warto też wiedzieć, że Kane zdobył w meczach z West Hamem aż 11 goli – tylko z Leicester City był w stanie w swojej karierze strzelić więcej bramek (15). To jak groźny jest Kane można było zauważyć w ubiegłym tygodniu, kiedy to z trzech goli Tottenhamu brał on udział w dwóch. Oczywiście, ciężko jest wytypować gdzie tym razem pojawi się Anglik, ale tak jak pisałem wcześniej – najpewniej będzie to lewa flanka. Być może zatem na jeden mecz przestawić się na ustawienie z trójką obrońców? Łatwo mówić, trudniej zrobić, ale patrząc na coraz lepsze występy Kane’a oraz ostatnie dwa mecze Młotów u siebie (2 porażki po golach w końcówkach), trzeba wywalczyć w niedzielę punkty, zwłaszcza, że w tabeli Koguty są sąsiadami West Hamu.
Wracając do tematu Kane’a: nie będzie mógł go kryć Vladimir Coufal, który powinien zająć się bardzo niebezpiecznym Hueng Minem Sonem, do którego swoje piłki będzie kierował Kane. Jak już pisałem wyżej wychodzenie jednego z dwóch stoperów pozostawi w obronie wolne przestrzenie. Kane – co pokazało nie tylko Euro i finał z Włochami, ale też mecz z Polską – nie lubi grać w bliskim kontakcie z rywalami. Dlatego też, być może kosztem ofensywy, warto będzie postawić na wariant z trójką stoperów, którzy będą mieli za zadanie przekazywać sobie Kane’a i asekurować się na tyle sprawnie, by maksymalnie ograniczyć wpływ Anglika na przebieg meczu.

Gdzie West Ham musi szukać przewagi?

Jeśli można wskazać jakieś słabe punkty w drużynie Tottenhamu to z pewnością uwaga powinna być skierowana na środek pola – mimo obecności Pierre’a Emila Hojbjerga czy Olivera Skippa (o którym Jose Mourinho powiedział, że będzie on w przyszłości kapitanem Kogutów) w pomocy Tottenhamu wydają się oni ustępować pod każdym względem Tomasowi Souckowi oraz Declanowi Rice’owi. Pomocnicy West Hamu wyglądają jak naprawdę zgrany duet i kto wie czy nie są najlepiej uzupełniającymi się zawodnikami środka pola w całej lidze.

Ponadto, co także warto podkreślić, Tottenham przebiegł najmniej kilometrów w lidze – zaledwie 697 kilometrów, o 12 mniej od 19. Pod tym względem. Z drugiej strony klasyfikacji mamy Leeds United (764 kilometry) i 6. w owej klasyfikacji West Ham, a w jego szeregach zawodnika z największą ilością pokonanych kilometrów, czyli Tomasa Soucka. Lepiej mądrze stać niż głupio biegać, ale na pewno wytrzymałość i umiejętność pokonania rywali na tle motorycznym pomoże piłkarzom West Hamu w pokonaniu ekipy Nuno Espirito Santo.

Podobną potencjalną przewagą drużyny West Hamu może być próba gry kombinacyjnej i szybkich ataków. Wspominałem już o możliwym przejściu na trójkę stoperów, co sprzyjałoby grze na swojej połowie i próbie kontratakowania rywali. Jak to zrobić? Najlepiej tak jak robił to Arsenal w spotkaniu derbowym ze Spurs, które Kanonierzy wygrali 3-1.

Na obrazku poniżej widzimy Arsenal, który gra tak naprawdę od własnej bramki. Sytuacja w tej strefie boiska jest równa jeśli chodzi o liczbę zawodników obu ekip: 6-6. Ale, co pokazały kolejne sekwencje tej akcji, piłkarze Nuno tak naprawdę mimo bycia nieopodal swoich rywali ani razu nie zaatakowali graczy Arsenalu wystarczająco mocno, by wytrącić ich z równowagi i wymusić błąd.

Już tutaj widać ewidentne spóźnienie graczy Kogutów. Smith – Rowe tak naprawdę jest pozostawiony bez presji – być może przyjąć nie może, ale ma komfort, by zagrać dokładnie do boku i ominąć jednym zagraniem cały pressing Tottenhamu (6 piłkarzy).

Podobnie jest na obrazku wyżej – Tierney, który dostał piłkę od Smitha – Rowe’a zagrywa piłkę do Aubameyanga, który jest w podobnej sytuacji, co przed chwilą wychowanek Kanonierów, bo znów gracz Spurs jest spóźniony, a Gabończyk ma komfort, by zgrać piłkę do boku. Smith – Rowe, jeszcze przed momentem ustawiony za Emersonem teraz już go wyprzedza i jest gotowy, by pomknąć dalej.

Cała akcja kończy się podaniem Emila Smitha – Rowe’a do Aubamayanga i zdobyciem gola na 2-0. Książkowo wyprowadzony szybki atak, ale także obnażenie spóźnienia piłkarzy Tottenhamu. Trzeba będzie z tego skorzystać w ten weekend.

Organizacja plusem

Podsumowując: wydaje się, że o ile przed rokiem to West Ham był w fazie budowy, o tyle obecnie prędzej byśmy tak powiedzieli o drużynie z północnego Londynu. To Młoty są zespołem bardziej ukształtwoanym, stabilnym i zorganizowanym, więc – co może niektórych zdziwić – to właśnie zespół Moyesa należy uznawać za faworytów w tym starciu. Choć nie można zapomnieć o klasie indywidualności takich jak Kane czy Son w drużynie Nuno, to należy pamiętać, że dotychczas Tottenham był przeciwieństwem organizacji i boiskowej pewności. W niedzielne popołudnie spotkają się dwie ekipy o podobnej klasie, sąsiadujące ze sobą w ligowej tabeli i to spotkanie może, ale nie musi znaczyć bardzo dużo, jeśli chodzi o walkę o wysokie miejsca.