Młoty zremisowały na wyjeździe z drużyną Burnley 1:1. Mecz zapowiadał się dobrze – bramkę dla The Hammers już  w 19. minucie zdobył Michail Antonio. Niestety szybka czerwona kartka dla Andy’ego Carrolla zmieniła układ sił. Gospodarze w końcówce meczu wykorzystali przewagę liczebną i wyrównali wynik.

Z kim jak nie z Burnley? Pytało przed meczem wielu kibiców Młotów. Apetyt na zwycięstwo na Turf Moor był ogromny. Ekipa Slavena Bilicia w końcu mogła zagrać najmocniejszą jedenastką – kontuzje wyleczyli wszyscy kluczowi zawodnicy. Wydawało się, że w sobotę nic nie stanie nam na przeszkodzie, by zdobyć 3 punkty i odskoczyć nieco od dna tabeli Premier League.

Pierwsza jedenastka rzeczywiście wyglądała imponująco. Slaven Bilić zdecydował się na duet Carroll – Chicharito w ataku. Na ławce usiedli między innymi Mark Noble i świetnie spisujący się w ostatnim czasie Arthur Masuaku.

Mecz trzymał w napięciu od pierwszych minut. Obie drużyny grały dosyć otwarty futbol. Wydawało się, że tego dnia zobaczymy sporo bramek.

Gol rzeczywiście padł dość wcześnie. W 19. minucie meczu długim wykopem popisał się Joe Hart. Piłka minęła obrońców i trafiła pod nogi Michaila Antonio. Nasz skrzydłowy minął bramkarza i skierował piłkę do pustej bramki.

Wydawało się, że teraz już będzie tylko z górki. Niestety na przestrzeni 2 minut Andy Carroll dwukrotnie zdążył obejrzeć żółty kartonik. Obie sytuacje bardzo podobne – walka o piłkę w powietrzu i dość mocno wychylone łokcie Anglika. W obu przypadkach piłkarze Burnley sygnalizowali faul zwijając się z bólu na murawie. Sędzia kupił tę interpretację i od 27. minuty graliśmy w dziesiątkę.

Moim zdaniem sędzia trochę pomógł w tej sytuacji gospodarzom, jednak zrewanżował się nam chwilę później. Świetne podanie w nasze pole karne, wychodzi Joe Hart i przewraca zawodnika Burnley wychodzącego sam na sam. Ewidentny faul w polu karnym, jednak arbiter kazał grać dalej.

„Czerwo” dla Carrolla było kluczowym momentem tego meczu. Obraz gry zmienił się diametralnie. Młoty skupiły się na defensywie, zaś gospodarze przejęli inicjatywę. Trzeba przyznać, że w obronie szło nam naprawdę dobrze, zaś Burnley ewidentnie nie radziło sobie z grą atakiem pozycyjnym.

Do przerwy wynik nie uległ zmianie. W drugiej połowie na boisku zobaczyliśmy Pedro Obianga. Pomocnik zmienił Marko Arnautovica.

Już w pierwszych minutach drugiej części meczu mogliśmy powiększyć prowadzenie. Lanzini posłał mocne podanie w pole karne ze skrzydła. Akcję zamykał Michail Antonio, ale zabrakło centymetrów aby wbił piłkę do siatki.

Chwilę później oglądaliśmy dobrą akcję kombinacyjną, piłka trafiła w końcowej fazie do Obianga, ten uderzył z dystansu ale prosto w bramkarza. W 57. minucie znowu w roli głównej Obiang. Tym razem pięknie odegrał piętą. Seria podań z pierwszej piłki, strzał Antonio i tym razem bramkarz wybił na rzut rożny. To był fragment bardzo dobrej gry Młotów.

W 63. minucie blisko wyrównania byli gospodarze. Strzał z dystansu piłka trafia w słupek i odbija się od pleców Joe Harta. Na szczęście nie wpadła do bramki. Anglik szybko połapał się w sytuacji i chwycił futbolówkę.

Na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry, Slaven Bilic zdecydował się na drugą zmianę. W miejsce Chicharito wszedł Diafra Sakho. Meksykanin ewidentnie nie był zadowolony z tej decyzji trenera.

W 85. minucie mieliśmy wyrównanie. Szybka akcja Burnley, podanie ze skrzydła w pole karne, tam słabo pilnowany był Wood. Pewny strzał głową i było 1:1.

W końcówce na boisku pojawił się jeszcze Arthur Masuaku (w miejsce Manuela Lanzini’ego). Wynik jednak nie uległ zmianie. Młoty dzielnie walczyły by utrzymać wynik, jednak brak jednego zawodnika na boisku zrobił swoje. Remis z Burnley to nie tragedia, jednak nasz rywal w sobotę naprawdę niczym nie imponował. To powinny być gładkie trzy punkty.