Młoty przegrały na własnym stadionie z Tottenhamem Hotspur 0:1. Niekorzystny rezultat jest głównie efektem fatalnej w naszym wykonaniu pierwszej połowy. Jedyną bramkę dla gości zdobył Erik Lamela. W drugiej części meczu podopieczni Manuela Pellegriniego zaprezentowali się dużo lepiej. Był sytuacje, jednak brakowało nam skuteczności i szczęścia.

Manuel Pellegrini dokonał kilku zmian w wyjściowej jedenastce. Na boku obrony zamiast Arthura Masuaku zobaczyliśmy Aarona Cresswella. Ze składu wypadł Pedro Obiang. Z przodu Pellegrini postawił na Roberta Sondgrassa, Marko Arnautovica i Adrija Yarmolenkę wspieranych przez Felipe Andersona.

W pierwszych minutach meczu było spokojnie. Obie drużyny wymieniły niegroźne strzały. Najpierw strzału z dużego kąta próbował Lamela, ale piłka uderzyła w boczną siatkę. Podobną sytuacją zrewanżował się Marko Arnautovic. Austriak trafił w bramkę, jednak przewidywalny strzał bardzo pewnie wyłapał Hugo Lloris.

Z każdą minutą goście grali coraz lepiej. Jeszcze w pierwszym kwadransie meczu Spurs mogli prowadzić po strzale Sissoko. Piłkarz rywali dostał dobre dośrodkowanie przed polem karnym. Uderzył, piłka odbiła się jeszcze od naszego obrońcy i wyszła na rzut rożny.

W 27. minucie meczu dobrym rajdem na bramkę popisał się Harry Kane. Anglik już składał się do strzału, jednak pięknym wślizgiem zatrzymał go Issa Diop.

Jeszcze przed przerwą wyprowadziliśmy groźną kontrę, która mogła zakończyć się golem. Yarmolenko dobrze odnalazł się na skrzydle, sprytnie wypatrzył w środku Snodgrassa, ten uderzył z pierwszej piłki. Niestety skończyło się tylko na rzucie rożnym.

Chwilę po tej akcji, kontuzji nabawił się Andriy Yarmolenko. Ukrainiec krzywo stanął i prawdopodobnie skręcił kostkę. W jego miejsce wszedł Grady Diangana.

Niestety w 44. minucie meczu mieliśmy 1:0 dla gości. Sissoko posłał ze skrzydła świetne podanie do niepilnowanego w polu karnym Erika Lameli. Piłkarz Tottenhamu bez problemu skierował piłkę głową do siatki nie dając szans Łukaszowi Fabiańskiemu na interwencję.

Jeszcze w doliczonym czasie gry, Tottenham próbował podnieść wynik. Nasi rywale byli blisko. Najpierw groźny strzał Kane’a wybronił Fabiański, dobijał jeszcze Sanchez ale i tym razem Polak był nie do przejścia.

W drugiej części meczu wyglądaliśmy już dużo lepiej, szczególnie w końcówce.

W 48. minucie meczu Marko Arnautovic mógł wyrównać wynik. Dobre podanie od Cresswella, strzał głową Arniego, jednak Hugo Lloris wyciągnął się jak struna i wyjął piłkę lecącą idealnie w okienko.

Kilka minut później na boisku pojawił się Chicharito. Meksykanin wszedł w miejsce Felipe Andersona, który nie może zaliczyć swojego występu do udanych. Brazylijczyk w sobotę był po prostu bezradny.

Arnautovic próbował swoich sił jeszcze w 60. minucie. Tym razem strzał po ziemi z dystansu. Lloris ponownie rzucił się idealnie w tempo i wybił piłkę na rzut rożny.

Sporo emocji mieliśmy w doliczonym czasie gry. Najpierw Chicharito świetnie obsłużył Marko Arnautovica. Austriak dostał podanie w tempo, wbiegł z piłką pole karne, mając obrońcę na plecach uderzał w sytuacji sam na sam, jednak piłkę odbił bramkarz.

W ostatnich sekundach dobrze z dystansu strzelał jeszcze Michail Antonio. Niestety strzał był za wysoki i piłka przeleciała nad poprzeczką.

Młoty przegrały kolejny mecz, jednak piłkarzom Pellegriniego nie można odmówić ambicji i woli walki, szczególnie w drugiej połowie. Dobry występ zaliczył Issa Diop, który wyrasta nam na lidera linii defensywnej. Szkoda Adrija Yarmolenki, którego uraz wyglądał bardzo groźnie. Ewentualny brak Yarmo w kolejnych meczach byłby sporym osłabieniem.