Paolo Di Canio w wywiadzie dla Sky Sports opowiedział o swojej trwającej miłości do angielskiej piłki, wspomniał również, że w przyszłości chciałby powrócić do wschodniego Londynu.
Włoch w zeszłym tygodniu ponownie zawitał do stolicy Wielkiej Brytanii, a to za sprawą turnieju Star Sixes rozgrywanego na O2 Arena kilka kilometrów od nieistniejącego już Upton Park. Pomimo pięćdziesiątki na karku, Di Canio wcale nie zapomniał jak grać w piłkę – momentami poziom jego gry niczym nie różnił się od tego prezentowanego 15 lat temu. Mogliśmy zobaczyć między innymi kapitalny wolej w wykonaniu Paolo i masę zwodów.
-Wspaniale jest być tu ponownie. Gdy usłyszałem swoje nazwisko z ust dzieciaków, które urodziły się już po zakończeniu mojej kariery, poczułem się niesamowicie. Takie rzeczy dzieją się tylko w Anglii – powiedział Di Canio.
Tego lata mija dwudziesta rocznica przybycia Di Canio na Wyspy, jeszcze w barwach Sheffield Wednesday. Jego przygoda z Sowami zakończyła się niechlubnym zawieszeniem z powodu pchnięcia sędziego Paula Alcocka. Włoch dostał jednak drugą szansę i przez kolejne cztery lata przywdziewał bordowo-błękitny trykot.
-To jest mój drugi dom. Moje dwie córki mieszkają tutaj, więc to naprawdę nasz zastępczy dach nad głową. Jeżeli chodzi o piłkę, nie ma na świecie bliższego mi miejsca. Angielski futbol mam po prostu we krwi – zdradził były piłkarz.
Ponad 100 występów wychowanka Lazio zapadło w pamięć niejednemu kibicowi Młotów. Obecnie klub może jedynie pomarzyć o zawodniku takiego formatu. Taki nieokiełznany i szalony gracz bez dwóch zdań przydałby się w kadrze, tym bardziej teraz w trudnym okresie przeprowadzki na nowy stadion.
-Oczywiście zeszły rok nie należał do najlepszych. W końcowych meczach Bilić zmienił kilka elementów i poprawił wyniki. Taka jest cena opuszczenia Upton Park i przeprowadzki na nowy obiekt. Atmosfera tam jest zupełnie inna, ale mam nadzieję, że to nowy, lepszy etap w historii West Hamu.
Di Canio bardzo chciałby stać się częścią nowego projektu. Włoch nie miał kontaktu z pracą w sztabie szkoleniowym od 2013 roku, kiedy to po fatalnych wynikach został zwolniony z roli trenera Sunderlandu. Były Młot cały czas ma nadzieję na powrót do klubu, z którym jest bardzo związany.
-Zawsze mówiłem, że chcę zakończyć swoją karierę w West Hamie. Dopóki nie umrę, będę starał się o jakąś rolę w klubie. Nie zamierzam się poddawać, ale z drugiej strony rozumiem, że Młoty mają już swój plan na przyszłość. Zawsze całym sercem jestem za The Hammers. Bez względu na to czy mi się uda, czy nie na zawsze zostanę kibicem, jesteśmy wielką rodziną – zakończył Paolo Di Canio.