Drużyna Młotów przegrała na własnym stadionie z Tottenhamem Hotspur 1:3 w ramach rozgrywek Carabao Cup. Podopieczni Manuela Pellegriniego mieli sporo okazji bramkowych, jednak to goście byli tego dnia bardziej skuteczni. Jedyne trafienie dla The Hammers zanotował Lucas Perez, który wszedł na boisko z ławki rezerwowych.

Manuel Pellegrini nie ma póki co łatwego życia we Wschodnim Londynie. Sezon zaczęliśmy fatalnie, a gdy wydawało się, że machina powoli zaczyna działać, zespół dopadła plaga kontuzji. Niezależnie od stanu zdrowia kluczowych piłkarzy, nasz menedżer i tak prawdopodobnie przetestowałby w meczu pucharowym kilku rezerwowych. W obronie zobaczyliśmy Angelo Ogbonnę, zaś w ofensywie na skrzydle ponownie zagrał Grady Diangana.

Brak automatycznego tekstu alternatywnego.

Mecz zaczęliśmy dobrze, na skrzydłach bardzo aktywni byli Antonio i Diangana. Imponował przede wszystkim ten drugi niesamowitym ciągiem na bramkę rywala. W pierwszym kwadransie młody pomocnik obsłużył świetnym podaniem Chicharito, jednak ten uderzył bardzo niecelnie.

Mimo delikatnej przewagi Młotów to jednak goście zdobyli pierwsi bramkę. Błąd w obronie popełnił Angelo Ogbonna. Szybka wymiana podań piłkarzy Tottenhamu, piłka trafia do Sona, który mocnym strzałem w okienko pokonał Adriana.

Po stracie bramki wzięliśmy się do roboty. Efekty dawała głównie gra skrzydłami. Dobrą grę kontynuował Diangana, Antonio świetnie wypracowywał sobie okazje jednak był nieco samolubny w ich końcowych fazach.

W 39. minucie Diangana dośrodkowywał z rzutu wolnego, piłka po zgraniu głową trafiła do Chicharito. Meksykanin jednak nie zdołał jej opanować i oddać celnego strzału. Chicharito miał tego dnia spore problemy ze skutecznością i niestety niewiele wniósł do gry.

Jeszcze słabiej zaprezentował się Anderson, który został przesunięty na środek. Brazylijczykowi nie wychodziły nawet najprostsze elementy takie jak dośrodkowanie z rzutu rożnego. Nie przez przypadek Manuel Pellegrini już w przerwie zdjął Andersona i wprowadził w jego miejsce Roberta Snodgrassa.

Już na początku drugiej części meczu świetnym rajdem w pole karne popisał się Antonio. Wydawało się, że Anglik przegrał wyścig z obrońcą, jednak w swoim stylu wywalczył sobie pozycję i tuż pod bramką zdołał oddać strzał, Piłka jednak trafiła w bramkarza.

Młoty atakowały, jednak Tottenham grał swoje i dość szybko zdobył drugiego gola. W 54. minucie meczu Dele Alli posłał prostopadłe podanie. Piłkę w fatalnym stylu przepuścił Masuaku. Do futbolówki dopadł Son i ponownie pokonał Adriana, tym razem w sytuacji sam na sam.

Niespełna cztery minuty czekaliśmy na reakcję Manuela Pellegriniego. Nasz menedżer wprowadził na boisko Marko Arnautovica i Lucasa Pereza w miejsce Pedro Obianga i Chicharito.

Trzeba przyznać, że zmiany były trafione. Młoty zaraz po wejściu na boisko dwóch napastników podkręciły tempo i przycisnęły gości do muru. Sporo zamieszania w polu karnym robił Arnautovic, jednak dobrze spisywali się obrońcy Tottenhamu i bramkarz Paulo Gazzaniga.

Gol kontaktowy padł w 71. minucie meczu. Robert Snodgrass dośrodkował z rzutu rożnego, piłka trafiła do ustawionego na długim słupku Pereza. Napastnik uderzył celnie głową nie dając szans bramkarzowi.

Sędzia miał wątpliwości przy tym golu i początkowo go nie uznał. Trafienie zostało przyznane dopiero po wideoweryfikacji.

Niestety goście dość szybko odpowiedzieli golem na 3:1. Rzut rożny, piłka posłana w pole karne do krytego przez Angelo Ogbonnę Fernando Llorente. Hiszpan wygrał pojedynek z naszym obrońcą i nogą skierował piłkę do bramki.

W doliczonym czasie gry mieliśmy jeszcze sporną sytuację w polu karnym Tottenhamu. Michail Antonio był przewracany przez obrońców, sędzia jednak nie zdecydował się podyktować jedenastki.

Ostatecznie przegraliśmy 1:3. Wynik nie zachwyca, jednak szukając pozytywów – Manuel Pellegrini na pewno ma mniej dylematów odnośnie kilku wyborów kadrowych. Grady Diangana to zdecydowanie piłkarz na pierwszy skład. Michail Antonio zasługuje na drugą szansę. Felipe Anderson w obecnej formie to dużo słabszy piłkarz niż Robert Snodgrass. Ogbonna póki co nie wygryzie Balbueny ze składu. Arthur Masuaku to dobry skrzydłowy ale żaden obrońca.