Młoty przegrały na własnym stadionie z drużyną Arsenalu 1:5. Jedyną bramkę dla podopiecznych Slavena Bilicia zdobył Andy Carroll. Goście odpowiedzieli trafieniami Alexisa Sancheza (x3), Mesuta Ozila i Alexa Oxlade-Chemberlaine’a. 

Przed meczem z Arsenalem Slaven Bilić miał nie lada problem by zestawić pierwszą jedenastkę. Z gry wypadło kilku kluczowych graczy. W efekcie zobaczyliśmy takką oto jedenastkę:

arse

Martwiła przede wszystkim zmiana w obronie. Cheikhou Kouyate ze względu na kontuzję został zastąpiony przez Jamesa Collinsa. Niestety to nie był koniec problemów Slavena Bilicia. Już w 7. minucie meczu Walijczyk doznał urazu i w jego miejsce musiał wejść Alvaro Arbeloa. Hiszpan kompletnie nie radził sobie w defensywie – Monreal i Oxlade-Chemberlain robili z nim co chcieli.

W pierwszej połowie większość akcji ofensywnych Arsenalu było wyprowadzonych lewą stroną. Groźni byli Oxlade-Chemberlain i Sanchez. Młoty popełniały sporo błędów, w grze widać było chaos i niedokładność. Przyznam, że dawno nie widziałem tak słabo grającej drużyny West Hamu.

W 19. minucie w końcu zobaczyliśmy groźną akcję Młotów. Dimitri Payet posłał świetne długie podanie do Manuela Lanziniego. Argentyńczyk znalazł się w dobrej sytuacji, zwiódł obrońcę, uderzył, ale bramkarz zdołał wybić piłkę.

W 24. minucie meczu oglądaliśmy pierwszego gola dla Arsenalu. Akcja rozpoczęła się błędem obrony West Hamu. Najpierw piłkę stracił Angelo Ogbonna, później rozpędzonego Alexisa Sancheza „na raz” próbował zatrzymać Winston Reid. Próba się nie powiodła, dzięki czemu Sanchez znalazł się w sytuacji sam na sam z Randolphem. Napastnik w końcowej fazie zdecydował się jednak podać jeszcze do Mesuta Oezila. Niemcowi pozostało jedynie skierować piłkę do pustej bramki. 

Do przerwy wynik nie uległ zmianie. 0:1 to nie był jeszcze jakiś dramat, ale gra na prawdę wyglądała koszmarnie.

W okolicach 50. minuty oglądaliśmy przebudzenie Młotów. Swoje szanse mieli Winston Reid i Ashley Fletcher. Niestety w żadnej z tych sytuacji piłka nie wpadła do bramki. Gospodarze w końcu zaczęli jednak stwarzać akcje ofensywne i wydawało się, że jest spora szansa na wyrównanie wyniku.

Niestety dobry okres nie trwał długo. Młoty z powrotem zaczęły tracić piłkę przez co narażały się na groźne kontry Arsenalu. W 69. minucie Darren Randolph obronił dwa piekielnie mocne strzały. Mocny kandydat na paradę kolejki.

Samym bramkarzem nie da się jednak wygrać meczu. Arsenal dopiął swego w 72. minucie. Geniuszem błysnął Alexis Sanchez. Napastnik wyprowadził indywidualną akcję, uderzył ze sporego konta i idealnie trafił do siatki.

W międzyczasie na boisko wszedł Andy Carroll. Anglik pokazał nie tak dawno, że lubi strzelać drużynie Arsenalu.

Niestety to goście powiększali swój dorobek bramkowy. W 80. minucie mieliśmy już 3:0. Ponownie do bramki trafił Sanchez. Przypadkowa piłka tuż przy linii pola karnego, Sanchez uderzył po ziemi precyzyjnie tuż przy słupku. 

Trzy minuty później było już 1:3. Dimitri Payet uderzył bezpośrednio z rzutu wolnego. Piłka trafiła w poprzeczkę i wyszła w pole. Na szczęście dobrze ustawiony był Andy Carroll, który dobitką zapewnił Młotom gola honorowego.

Odpowiedź Arsenalu była jednak bezlitosna. Dwie minuty – dwie bramki. Najpierw Alex Oxlade-Chemberlain pięknie przymierzył w długi róg. Później Alexis Sanchez skompletował hat-tricka technicznym lobem. 1:5 to wynik koszmarny, niestety w 100% odzwierciedlający przebieg meczu. Młoty zagrały bardzo słaby mecz i potwierdziły słabą formę w meczach „u siebie”.