Olympique Lyon. To właśnie ten zespół stanie na drodze West Hamu już w czwartkowy wieczór w ćwierćfinale Ligi Europy. Ekipa z południa Francji dla wielu może być egzotyczna, nieznana w obliczu dość niewielkiego zainteresowania Ligue 1 w Polsce. Jednakże jako że OL mierzy się w najbliższy czwartek na Olympic Stadium z Młotami Moyesa należy nieco lepiej poznać drużynę Petera Bosza. Jakim klubem jest Olimpique Lyon?

Na początku był Chaos

Takim zdaniem rozpoczynają się mitologiczne losy bohaterów starożytnej Grecji. Ale równie dobrze można tak podsumować cały Olympique Lyon w ciągu kilku ostatnich lat. Z jednej strony Jean-Michele Aulas jako właściciel klubu może kojarzyć się z serią siedmiu kolejnych mistrzostw Francji na początku XXI wieku. Z drugiej jednak patrząc na ostatnie lata można sporo mu zarzucić. Choćby zatrudnienie Sylvinho na początku sezonu 19/20 okazało się być totalnym niewypałem, który – paradoksalnie – wyszedł Lyonowi na dobre. Brazylijczyk został zwolniony po dwóch miesiącach, zaś jego następca, Rudi Garcia, dał OL półfinał Ligi Mistrzów w tym samym sezonie. Aczkolwiek jak pokazuje dalszy los Olympique Lyon: ów sukces był wyjątkiem potwierdzającym regułę. Bo Lyon od kilku lat konsekwentnie słabnie.

Odejścia kluczowych

Patrząc jedynie na ostatni rok w klubie z południa Francji można odnieść wrażenie, że nie do końca wiadomo, w którą stronę kieruje się cały zespół. Jest chęć powrotu do czołówki i ataku najwyższych miejsc. Ale prawda jest taka, że liderzy czwartego zespołu poprzedniego sezonu Ligue 1 zwyczajnie są wyciągani. Wpierw do Barcelony odszedł Memphis Depay, niekwestionowany lider drużyny. Być może z Holendrem na pokładzie OL byłby dużo wyżej w tabeli niż obecnie, zwłaszcza, że Depay odpowiadał za 40% bramek strzelonych przez zespół Garcii. Jak się wiedzie byłemu już liderowi Lyonu w Barcelonie wie każdy, podobnie jak każdy wie, gdzie jest Lyon bez Depaya.

Ponadto, w zimowym okienku transferowym za 40 milionów Funtów do Newcastle odszedł Bruno Guimaraes. Co by o Brazylijczyku nie mówić: był on jednym z najlepszych, jak nie najlepszym, piłkarzem Lyonu. Typowy box to box, świetny zarówno w odbiorze jak i w poszukaniu kolegi podaniem prostopadłym. Patrząc na porównanie Guimaraesa z innymi piłkarzami z jego pozycji trzeba przyznać wprost: jest to jeden z najbardziej obiecujących pomocników w Europie. Z tymże obecnie gra on nie w Lyonie a w Newcastle. I to jest duży problem.

Mocna ofensywa

Jednakże wciąż Lyon potrafi grać w piłkę. Ta drużyna, mimo tego, że w środku stawki Ligue 1, wciąż jest zdolna do sprawienia psikusa. Patrząc jedynie na wyjściową jedenastkę widać sporo talentu. Co zatem jest najgroźniejszego w drużynie Olimpique Lyon?

Poniższe średnie ustawienie piłkarzy z meczu ze Stade Rennais pokazuje nam bardzo prosty manewr taktyczny stosowany przez Petera Bosza. Wygląda to podobnie do tego, co robi w Barcelonie Xavi: gra koncentruje się z jednej strony (lewej), by tam grać krótkimi podaniami. Z kolei druga strona jest cała wolna, by dać szansę na pojedynek jeden na jeden (lub nawet dwa na jeden, więc dzisiejszy lewy skrzydłowy West Hamu będzie musiał harować w defensywie).

Warto też zwrócić uwagę na ustawienie Dembele i Toko-Ekambiego. To tych dwóch piłkarzy odpowiada za strzelanie goli w drużynie Olimpiqu i to oni odpowiadają za mobilność w finalnej tercji boiska. Zwłaszcza godny uwagi jest Dembele, który swoimi ruchami potrafi zamieszać w głowie niejednemu rywalowi. Tym bardziej istotna jest wymienność pozycji między nim a grającym piętro niżej Paquetą.

Brazylijczyk, jak np. w meczu z Lorient, bardzo często umiejętnie przybiera maskę dziewiątki i rozpoczyna grę na ścianę. Z kolei Toko-Ekambi i Moussa Dembele niezwykle umiejętnie szukają przestrzeni gdzieś w okolicach przedpola, może 13 metra rywali, by dostać piłkę będąc przodem do bramki.

Zresztą ogólnie Lyon w polu karnym jest niezwykle groźnym zespołem: trzeba uważać na to, jak wielu piłkarzy pakuje drużyna Petera Bosza w szesnastkę przy dośrodkowaniach. Tym bardziej, że Dembele czy ToKo-Ekambi są zawodnikami, którzy co jak co, ale strzelać potrafią. Zwłaszcza należy uważać na tego pierwszego, który świetnie wchodzi przed stoperów zwłaszcza na krótki słupek.

Jednakże mimo ofensywy, która jest niezła, większe problemy Lyon ma z defensywą.

Statyczni stoperzy

Przede wszystkim dysputę odnośnie Lyonu należy rozpocząć od fundamentów. Już Sir Alex Ferguson mówił, że to defensywa wygra Ci tytuły. I tak się składa, że widać to na każdym poziomie futbolu, tym bardziej na najwyższym. A z obroną Lyon ma koszmarne problemy. Les Gones na półmetku sezonu mieli drugi najgorszy wynik w xGagainst z całej Ligue 1 (gorsze tylko Lorient), zaś obecnie pod tym względem plasują się na 12. miejscu w lidze francuskiej.

Z czego to wynika? Najpewniej jest to spowodowane brakiem wystarczającej agresji ze strony stoperów. Co by nie mówić o Jeromie Boatengu oraz Jasonie Denayerze, obaj są niezłymi stoperami. Niemiec wygrał wszystko, co można w futbolu. Jednakże patrząc nie tylko na liczby, ale też na poniższe sytuacje widać ewidentnie, że bardzo często defensorzy Lyonu są za mało agresywni w dochodzeniu do przeciwników. Obaj z wyżej wspomnianych stoperów muszą mierzyć się z tym, z czym mierzy się każdy środkowy obrońca, czyli ryzykiem dostania piłki za plecy. Właśnie z tego powodu, gdy tylko rywal otrzymuje podanie między linią defensywy a pomocy Lyonu stoperzy wolą trzymać się ustawienia aniżeli agresywnie doskakiwać i ryzykować wyrwę w formacji.

Lyon z piłką przy nodze

Jednakże drużynę Petera Bosza ma też powody do dumy. Ekipa Holendra może pochwalić się tym, że jest jedną z najczęściej utrzymujących się przy piłce w Ligue 1. Peter Bosz przed trenowaniem Olimpiqu pracował choćby w Ajaxie czy Borussi Dortmund, gdzie – mimo wszystko – trafiają nieprzypadkowi ludzie. Holender zna zasady futbolu totalnego, który wynalazł Rinus Michels, wielki mentor Johana Cruyffa. To widać w poczynaniach Lyonu, który jest zespołem grającym piłką. Trzecie najwyższe średnie posiadanie piłki i największa liczba kontaktów z nią po PSG wskazuje na to, że Les Gones chcą mieć piłkę przy nodze. Zresztą nic dziwnego, patrząc na to, jakim składem dysponuje Bosz.

Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na środek pola. To tam – pomimo odejścia Guimaraesa – rozgrywa się większość akcji Lyonu. Trio Ndombele – Paqueta – Caqueret jest jednym z najlepszych tercetów w środku pola we Francji i każdy z nich gwarantuje coś innego. Możliwy jest także występ Aouara w miejsce pierwszego z wymienionych. Natomiast sam Ndombele, jako były piłkarz Tottenhamu, jest znany fanom Premier League. Francuz nie zachwycał w Tottenhamie, lecz był w stanie od czasu do czasu zrobić coś naprawdę magicznego, zresztą do tego przyzwyczaił fanów Lyonu. Świetny technik, który jest uzdolniony w grze kombinacyjnej. Należy uważać na jego umiejętność do podciągnięcia akcji podczas prowadzenia piłki. Gdy mówimy o tzw. „progressive carries”, niewielu jest lepszych od Ndombele.

Podobnie prezentuje się Caqueret. Niezwykle podobny do Marco Verattiego nie tylko ze względu na budowę, lecz także na styl gry. Z reguły Francuz jest ustawiony najniżej z całego trio pomocników Lyonu, ale wykonuje najwięcej doskoków do rywala. Bardzo często ten wątły i dość mały zawodnik odpowiada za destrukcję w drużynie Lyonu, nie tylko ze względu na wyżej wspomniany doskok, ale również biorąc pod uwagę częstotliwość wślizgów czy przechwytów. W każdej z tych statystyk Caqueret jest w top10% defensywnych pomocników w najlepszych ligach europejskich. Na szczęście dla Młotów dzisiaj z powodu urazu Francuz nie wystąpi.

Jednakże prawdopodobnie największym zagrożeniem ze strony Lyonu jest Lucas Paqueta. Brazylijczyk może imponować zdolnością do wymienności pozycji, techniką i czytaniem gry. A nawet jak ktoś nie oglądał go w akcji wystarczy spojrzeć na jego liczby, by pojąć, jakim jest piłkarzem.

Statystyka/90 MINUT
3,07 strzału
3 wślizgi
0,42 nonpenaltyxG
4,04 akcje tworzące strzał
2,48 dryblingu
23,45 doskoku

Tak naprawdę Paqueta jest wszędzie. Siedem goli i pięć asyst to imponujący wynik jak na pomocnika drużyny środka tabeli Ligue 1. Tym bardziej, że oprócz kosmicznych liczb w ofensywie urodzony w Rio zawodnik może imponować harówką w defensywie. Ponad trzy wślizgi na mecz to wynik nieporównywalny z innymi zawodnikami na tej pozycji, podobnie jak ilość skoków pressingowych w których bierze udział Paqueta. Może się cofnąć po piłkę wgłąb pola, może zagrać jak typowy napastnik tyłem do bramki. To on jest klejem, który łączy wszystkie trybiki w maszynie Lyonu.

Jednakże z jakichś powodów golkiper Lyonu, Anthony Lopes, jest czwarty w Ligue 1 pod względem obronionych strzałów. Jednocześnie tak wysokie xGa (12. W lidze) z czegoś musi wynikać. I być może odpowiedzialny za to jest pressing. Z jednej strony doskok od razu po stracie pozwala błyskawicznie zażegnać niebezpieczeństwo związane z kontratakiem. Widać to w liczbach: Lyon notuje trzeci najlepszy wynik we Francji biorąc pod uwagę wskaźnik PPDA, który mówi o ilości wymienionych podań przez rywala po odzyskaniu piłki. Drużyna Petera Bosza wpisuje się w kanon futbolu totalnego nie tylko poprzez utrzymanie się przy futbolówce, lecz także dzięki owemu pressingowi po stracie. Jednakże trzeba powiedzieć też o drugiej stronie medalu, czyli niespójnym doskoku. A tak się składa, że być może to jest główny powód kłopotów defensywnych ekipy Lyonu.

Jak West Ham może zaszkodzić Olimpiquowi Lyon?

Przede wszystkim należy skupić się na ominięciu pierwszej fazy doskoku. Tak jak pisałem wyżej, Les Gones niemalże od razu po stracie stosują pressing wyznając zasadę sześciu sekund, podczas których należy odzyskać piłkę. Mimo wszystko – patrząc na liczby defensywne drużyny Bosza – można odnieść wrażenie, że dość często ów pressing nie jest wystarczająco szczelny. Dlatego też albo długie podanie (np. w kierunku Bowena czy Antonio, którzy mogą wykorzystać mało mobilnych stoperów Lyonu) albo bardzo wertykalna gra w wykonaniu Declana Rice’a powinna pomóc. Choćby w meczu z Rennes Lyon miał spory problem, żeby powstrzymać ataki przeciwników płynące właśnie ze środka boiska, po tym, jak ominięta została pierwsza fala pressingu drużyny Bosza. Dlatego też nie można wykluczyć wariantu, gdzie Rice w sposób podobny do meczu z Dynamem Zagrzeb zdobywa kolejne metry i pomaga wyjść Młotom z kontrą.

Tym bardziej można odnieść wrażenie, że należy skupić się na mocnej grze w defensywie. Lyon wpuszcza dużo goli, jednak z przodu jest niezwykle groźny. Zapewne dobrym wyborem Moyesa w tym spotkaniu byłby Pablo Fornals na pozycji numer 10. Jak wspomniałem wyżej, stoperzy Lyonu nie są zbyt chętni do wychodzenia ze swoich stref, więc można to wykorzystać. Michail Antonio jako piłkarz silny może skupiać na sobie ich uwagę, zaś Fornals połączy harówkę w defensywie z umiejętnością odnalezienia się między liniami rywala. A przy okazji może zostać oddzielony do krycia indywidualnego jednego z środkowych pomocników drużyny Bosza, którzy dyrygują zespołem z południa Francji.

Czy West Ham powinien się bać? Zapewne nie, lecz powinien się obawiać. Lyon mimo wszystko jest drużyną groźną. Jednakże nie można powiedzieć, że to Francuzi dzisiaj są faworytami. Młoty Moyesa mają wiele argumentów po swojej stronie i przy założeniu, że zagrają tak, jak umieją, powinny też zameldować się w fazie półfinałów. Czy tak będzie? Przekonamy się wkrótce. Pierwszy krok można wykonać już dzisiaj wieczorem. I byłoby to wskazane tymbardziej, że West Ham gra u siebie. Bez strachu, z wiarą i odwagą. Do boju!