Łukasz Fabiański stanął naprzeciwko swojego byłego klubu w emocjonującym meczu Premier League. Niestety dla fanów Młotów, spotkanie zakończyło się porażką 5:2, a nasz bramkarz nie krył swojego rozczarowania po końcowym gwizdku.

Polak, który w sobotę rozegrał swój 207. mecz w barwach West Hamu przyznał, że jego zespół został pokonany przez lepszą drużynę.

Graliśmy z dobrym zespołem, który prezentował się na wysokim poziomie, ale zdecydowanie czujemy, że mogliśmy pokazać się lepiej, więc to jest frustrujące – powiedział po meczu.

Mecz rozpoczął się od powolnego tempa, jednak już w dziesiątej minucie Kanonierzy objęli prowadzenie po golu Gabriela. Leandro Trossard podwyższył wynik na 2:0, a Arsenal zdominował pierwszą część spotkania. Po dwóch golach w krótkim odstępie czasu, z rzutów karnych i z akcji, West Ham zdołał odpowiedzieć, zdobywając dwa trafienia. Pomimo tego, Bukayo Saka strzelił decydującego gola z rzutu karnego tuż przed przerwą, co ustawiło mecz na korzyść Arsenalu.

Wszyscy chcieliśmy zacząć mocno – naszym celem było utrzymać się na czołowej pozycji, naciskać wysoko i dominować w posiadaniu piłki. Ale popełniliśmy kilka niedbałych błędów i Arsenal nas ukarał – dodał Fabiański, podkreślając, że mimo frustracji, jego zespół musi spojrzeć w przyszłość.

Bramkarz przyznał, że nie miał większych zastrzeżeń do sytuacji, która zakończyła się rzutem karnym dla Arsenalu

Gabriel wyskoczył wyżej ode mnie. Próbowałem dosięgnąć piłki, ale on nadbiegł z niewidocznej strony. Ja byłem skupiony na piłce, ale myślę, że on miał po prostu silniejszą pozycję – wyjaśnił.

Angielskie media nie grzmią na doświadczonego bramkarza tak, jak robią to polskie portale… a ugryzły sprawę nieco inaczej, pisząc o pechu przy sprokurowanym rzucie karnym

Wpuścił pięć goli przed przerwą, ale nie mógł wiele z tym zrobić. Dostał żółtą kartkę za uderzenie Gabriela w głowę, dając drugi rzut karny dla Arsenalu, ale biorąc pod uwagę, co innym bramkarzom często uchodzi na sucho, może się czuć trochę pechowo, że został ukarany. Wykonał jednak kilka mądrych obron – czytamy w Daily Mail.

Teraz Fabiański i jego koledzy mają przed sobą wyzwanie, jakim jest mecz z Leicester City, który odbędzie się już w najbliższy wtorek

To rozczarowujący wieczór, ale za kilka dni jest kolejny mecz i będziemy skupieni na dobrym wyniku w Leicester. Miejmy nadzieję, że wrócimy stamtąd z pozytywnym rezultatem – zakończył bramkarz.

Kiedy wydawało się, że Łukasz Fabiański powoli ustępuje miejsca młodszym bramkarzom, Polak udowodnił, że wiek to tylko liczba, a prawdziwa klasa piłkarska jest wieczna. Po wrześniowej druzgocącej porażce West Hamu z Liverpoolem (1:5), wielu kibiców Młotów wyrażało wątpliwości co do dalszej obecności Fabiańskiego w bramce. Krytyka była zrozumiała, gdyż występy Polaka w tamtym okresie nie napawały optymizmem. Jednakże to, co wydarzyło się później, zaskoczyło część z kibiców, a spora ich grupa czekała na ten moment.

Trener Julen Lopetegui podjął ryzyko, decydując się na powrót Fabiańskiego do podstawowego składu po niepewnych występach Alphonse’a Areoli. Francuz, mimo swojego talentu, nie potrafił znaleźć stabilności, co tylko pogłębiało kryzys drużyny.

Statystyki Areoli z obecnego sezonu są alarmujące – osiem meczów, zaledwie 56 procent skuteczności obron, tylko jedno czyste konto i koszmarny samobój przeciwko Tottenhamowi. Lopetegui nie miał innego wyjścia – musiał zaufać doświadczeniu Fabiańskiego

I to była decyzja, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Fabiański pokazał, że potrafi błyszczeć na boisku. Jego kolejne występy w bramce Młotów były pełne pewności, a interwencje często ratowały drużynę w trudnych momentach. Kibice West Hamu, którzy jeszcze niedawno wątpili w jego umiejętności, teraz z podziwem obserwują, jak Polak staje się niekwestionowanym liderem na boisku.

Łukasz Fabiański ze swoją niezłomną postawą, przypomniał wszystkim, że prawdziwa klasa nie zna wieku

Mimo bolesnej porażki z Arsenalem, Fabiański i West Ham muszą skupić się na przyszłości, aby odzyskać formę i punkty w nadchodzących meczach. Przed nimi kluczowy okres w Premier League, w którym każda zdobyta bramka i punkt mogą mieć ogromne znaczenie.