Znany i ceniony ekspert do spraw West Hamu United na Twitterze, ExWHUEmployee, w swojej kolumnie na stronie thewesthamway.co.uk podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat ostatnich wydarzeń związanych z Dimitrim Payetem. Zapraszamy do lektury!
A więc sytuacja z Payetem w końcu wyszła na jaw, a to znaczy, że mogę o tym teraz otwarcie mówić – mówić o czymś, o czym postanowiłem nie rozmawiać przez ostatnie dwa miesiące, kiedy to spostrzegłem, że problem narasta. Pomimo tego, co ludzie o mnie myślą, wstrzymuję się z publikowaniem informacji, które w mojej opinii zaszkodziłyby drużynie. Decyzja o wzmiance na naszej audycji radiowej o potencjalnym odejściu Payeta było rezultatem tego, że wiedziałem, iż nie zagra z Palace i że Bilić wytłumaczy dlaczego.
Od lata nasz francuski czarodziej sprawiał problemy w klubie. Oznajmił w lecie, że chce opuścić klub w styczniu. Dokonaliśmy kilku płatności na jego korzyść, wliczając w to powiększenie jego zarobków oraz dodatek za (o, ironio) lojalność. W tym czasie zarobki Payeta dwa razy były zwiększane, jednak rzekomo miał on czelność domagać się kolejnej podwyżki po ogłoszeniu wyniku referendum w sprawie Brexitu, twierdząc, że osłabienie funta względem euro odbija się negatywnie na jego wynagrodzeniu. Można było poczuć, że to żart, ale w wyniku tego Cheikh Kouyate zabrał Payeta na stronę w szatni i wyjaśnił, że to oddziałuje na resztę zespołu. Dzięki temu Payet zrezygnował ze swoich absurdalnych żądań, jednak to wystarczyło, by zrodziło się napięcie między nim a częścią składu.
Pomimo tego, że Payet dostał pozwolenie na dłuższy urlop po Mistrzostwach Europy, przez co nie wziął udziału w przedsezonowych przygotowaniach, regularnie nie pojawiał się na treningach bez usprawiedliwienia. To spowodowało oburzenie w drużynie, ponieważ to oznaczało, że Dimi dostaje swoje szanse w wyjściowym składzie bez wysiłku, kiedy inni musieli pokazać swoją wartość na obowiązkowym treningu. Tylko przed meczem ze Swansea opuścił on kilka treningów z rzędu, a później pojawił się na dzień przed meczem i oznajmił, że może zagrać. Gdyby nie to, że zagrał wtedy dobre zawody, wiele więcej można by było powiedzieć na ten temat. Payet wciąż się dąsał na treningach i nie okazywał większego zainteresowania rezultatami zespołu, co tylko denerwowało zarząd i kolegów z drużyny do pewnego stopnia, gdyż na boisku Francuz i tak dobrze się prezentował mimo, iż nie tak okazale jak w zeszłym sezonie.
Okazało się, że jego żona i dzieci nigdy nie zaaklimatyzowali się w Loughton, a według zdania wielu ludzi rodzina Payetów nigdy nie czuła się tutaj dobrze i chciała powrotu do Francji. Teraz oczywiście nie mogę tego potwierdzić i oznajmić, że to prawda, ponieważ to może mieć sens. W momencie, kiedy Marsylia zaczęła się o niego dopytywać on oznajmił, że chce odejść, na co klub się nie zgodził. Wynikiem tego była deklaracja Dimiego, że już dla nas nie zagra, jeśli nie zostanie wydana zgoda na jego odejście. Przykład Payeta pokazuje, że klub nie będzie tolerował takiego zachowania i że drużyna chce go zatrzymać co najmniej do lata mimo tego, że został on obciążony karą za pogwałcenie umowy między nim a klubem. Osobiście bym tego nie robił i pozbył się go za duże pieniądze, co pozwoliłoby nam na zakup nowych graczy, ale ostatecznie też zgadzam się z decyzją klubu.
Klub oraz Bilić (który pokazał to w studio eksperckim Euro2016 w momencie zdobycia przez Payeta gola) wyrazili szacunek oraz wiarę w zawodnika, który nie był w stanie się odwdzięczyć tym samym. Jednym z czynników, który zadecydował o transferze Ayew był fakt, że przyjaźni się on z Dimim. Dzięki temu wierzono, że dobrze będą się rozumieć na boisku. Myślę, że jest to prawdziwie niefortunne, że zawodnik może sam decydować o swojej przyszłości. Można powiedzieć, że Slaven poczuł to, co zrobił podczas swojej kariery, kiedy to przeniósł się do Evertonu pod pretekstem większej możliwości zdobywania trofeów, co nie było fair wobec fanów, którzy śpiewali pieśni na jego cześć z pochlebstwami. Wielu fanów dniosło mi, że Dimi zaprzestał podpisywania autografów młodym fanom. Na tą chwilę uważam za bardzo upokarzający fakt, że olbrzymia koszulka Payeta wisi na stadionie, a to, moim zdaniem, powinno być zmienione na koszulkę Dylana Tombidesa.
W miniony poniedziałek zostało zorganizowane spotkanie między zarządem klubu a Biliciem, w trakcie którego Chorwat oznajmił, że musi sobie z tym poradzić jako menedżer. To była jego decyzja, żeby upublicznić zaistniałą sytuację w mediach. Mam nadzieję, że dzięki zidentyfikowaniu problemu i odsunięciu „zepsutego jajka” od pierwszego składu pozwoli na zjednoczenie się drużyny, dzięki czemu uda nam się zanotować lepsze wyniki. Problem polega na tym, że Bilić musi rozwiać wszelkie wątpliwości w meczu przeciwko Crystal Palace, albo zrobi to inny manager.