Były zawodnik West Hamu United Jermain Defoe udzielił długiego wywiadu stacji Sky Sports. Czarnoskóry napastnik opowiedział między innymi o swoich odczuciach związanych z ostatnimi dniami na Upton Park. 

37-latek rozegrał w bordowo-błękitnych barwach 98 spotkań, w których zdobył 33 gole oraz zanotował dwie asysty. Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak sposób opuszczenia ekipy The Hammers. Gdy okazało się, że Młoty spadną z ligi, 21-letni wówczas Defoe poprosił o zgodę na transfer do innego klubu. Ostatecznie trafił na White Hart Lane, przez co zapracował sobie na miano „Judasza” w opinii Claret and Blue Army.

– Czułem się, jakbym zdradzał członka rodziny. Ci ludzie otworzyli przede mną nowe możliwości, a po latach zjawiam się w gabinecie prezesa i składam prośbę o transfer, przekazując wiadomość, że nie chcę tu być, że chcę odejść. To był olbrzymi błąd. Dopiero kiedy to zrobiłem, zdałem sobie sprawę, że nie pozostaje mi nic innego jak spuścić głowę i walczyć o przebaczenie fanów. 

– Jako chłopak ze wschodniego Londynu nie miałem żadnych wątpliwości [by dołączyć do klubu, przyp. red.]. Mieszkałem blisko West Hamu, oglądałem ich jako dziecko, wielu członków mojej rodziny im kibicowało. To było perfekcyjne środowisko dla mnie – wśród najlepszych młodych graczy w kraju. 

– Kiedy na to wszystko patrzę z perspektywy czasu, to myślę, że byłem bardzo naiwny. Czułem się jak uczeń, który puka do drzwi dyrektora. Gdybym teraz zobaczył, że ktoś tak postępuje, powiedział bym: „Wow, to dziwne, nie powinieneś się tak zachowywać”. 

– Jako młody zawodnik nigdy nie powinieneś prosić o możliwość opuszczenia klubu i składać formalnego wniosku o transfer. Wtedy nawet nie wiedziałem, że tak można. Rozmawiałem z moim agentem. Powiedział, że muszę to zrobić, ponieważ zasługuję na grę w Premier League, a to pozwoli mi opuścić zdegradowany klub. 

– Wtedy powinienem się postawić i zadać kilka pytań, jak np. „Czy naprawdę muszę to robić?”, ponieważ sądziłem, że jak ktoś będzie mnie chciał, to się po mnie zgłosi. Żałuję, że tak się stało. Szczerze, z całego serca mogę powiedzieć, że wtedy nie byłem świadomy tego, co robię. Czułem, że jestem z tym sam. Cała nagonka, która nastąpiła później spadła wyłącznie na mnie, nie na mojego agenta czy kogokolwiek innego. W gazecie moja twarz pojawiła się na szczurze, to było trudne.