Cztery mecze, zero punktów. Nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw na początku sezonu. Po letnim okienku transferowym, była nadzieja żeby w tym okresie sezonu być znacznie bliżej 6 miejsca, a nie być na samym końcu w tabeli. Już w niedzielę jest szansa wyjść ze strefy spadkowej.
Młoty w niedzielę pojadą do Liverpoolu, aby zmierzyć się z drużyną Evertonu. Różnica między dwoma zespołami wynosi sześć punktów. Everton jeszcze nie odniósł porażki w tym sezonie, trzy remisując, a raz odnieśli zwycięstwo. West Ham United jako jedyna drużyna w Premier League jest bez punktu.
W drużynie Evertonu zabraknie Richarlisona, który będzie pauzował drugi mecz, po tym jak w meczu z AFC Bournemouth otrzymał czerwoną kartkę. Również zabraknie prawego obrońcy Seamusa Coleman’a, który nie zagra z powodu urazu stopy. W drużyna z zachodniego Londynu zabraknie natomiast Jacka Wileshere’a.
Faworytem tego spotkania będzie drużyna z Liverpoolu. Młoty chwilowo są w dołku, jednak Chilijski menedżer zapewnia, że lada moment zespół zacznie grać. Niestety jest to ostatnia kolejka przed dwoma natępnymi meczami z zespołami z top six (Chelsea i Manchester United). W jutrzejszym spotkaniu w niebieskich barwach powinniśmy zobaczyć Theo Walcott’a, który uwielbia grać przeciwko drużynie z Londynu. Anglik zaliczył sześć trafień przeciwko młotom. Żadnemu innemu rywalowi w Anglii nie strzelał częściej. Obronie młotów daleko jest do idealnej. Błędy popełnianie w poprzednim meczu z wilkami udowodniły, że drużynie brakuje zgrania i pewności siebie. Everton nie prezentuje jeszcze idealnej formy, remisując z drużynami słabszymi. Drużyna z niebieskiej części miasta Beatlesów jest do ogrania, jednak obawiam się, że chłopcy Pellegriniego jeszcze będą mieli problemy ze zgraniem, mam jednak nadzieję, że w końcu pokażą pazury, walcząc w środku pola i nareście zdobędziemy pierwsze punkty w tym sezonie.