W czwartkowy wieczór, na Upton Park zespół West Hamu zremisował z Astrą Giurgiu 2:2. Przez pierwszą część spotkania podopieczni Slavena Bilicia dominowali na boisku, jednak po odesłaniu do szatni James’a Collinsa Rumuni odrobili straty. Chorwacki szkoleniowiec jest niezadowolony z końcowego rezultatu swojego zespołu.
– To był bardzo frustrujący wieczór. Do momentu utraty zawodnika graliśmy bardzo dobrze. Prowadziliśmy dwiema bramkami i dominowaliśmy na boisku. Mieliśmy okazje do strzelenia trzeciego gola. Faul Collinsa był profesjonalny i nie mogę go za to winić. Żółta kartka była dla mnie przykra. Po tej sytuacji, zanim strzelili tego pięknego gola, nie stwarzali sobie dogodnych okazji, tylko chcieli nas zranić. My natomiast mieliśmy kilka okazji, przprowadzaliśmy kontrataki. Ostatecznie strzelili ładną bramkę i po naszym samobójczym trafieniu wyrównali.
–Graliśmy bardzo dobrze przez pierwsze 60 minut, jednak mecz trwa 90 minut i powinniśmy lepiej zareagować po utracie zawodnika – ocenił Chorwat.
W pierwszej połowie spotkania kontuzji doznali Enner Valencia oraz Joey O’Brien. Wymuszone zmiany pokrzyżowały plany Slavena Bilicia, który nie mógł zarządzać zespołem w sposób, jaki sobie zaplanował.
– Problemem było też to, że nie mogliśmy dużo zmienić, ponieważ wcześniej dokonaliśmy dwóch wymuszonych zmian. Nie mogliśmy dopuścić do sytuacji, w której ktoś doznałby kontuzji i wówczas gralibyśmy w podwójnym osłabieniu. Musieliśmy opóźnić dokonaną zmianę.
– Wynik 2:2 jest dla nas złym rezultatem. Dodaj do tego kontuzję Joey’a, która nie wydaje się być groźna oraz Ennera, gdzie diagnozę poznamy dopiero jutro, to w rezultacie frustracja jest jeszcze większa.
Czarę goryczy przelała decyzja arbitra spotkania, pana Jaccotteta, który odesłał Bilicia na trybuny za kwestionowanie jego decyzji.
– Sytuacja wyglądała tak, że nie byłem zadowolony z jego decyzji. Jeśli odesłali Collinsa do szatni, to powinni dać kartkę zawodnikowi, który faulował Dimitriego. Nie użyłem wulgarnych słów, w żadnym wypadku, tylko spytałem, dlaczego tak uczynił i wtedy mnie ukarał.
Szkoleniowiec z Upton Park przyznał, że musi starannie dobrać zawodników, którzy wyruszą w ponad 1200 kilometrową podróż do Rumunii na rewanż z Astrą.
– Taki był plan od początku, bez względu na wynik, że większość zawodników, którzy będą grali z Arsenalem nie pojadą na rewanż. Chcielibyśmy grać na dwóch frontach, jednak Premier League zawsze była i będzie najważniejsza – zakończył.