Piłkarze West Hamu po raz trzeci z rzędu zremisowali bezbramkowo w meczu ligowym. Tym razem podzieliliśmy się punktami z drużyną Swansea. Nasi rywale byli stroną dominującą. Jeden punkt zawdzięczamy dobrej grze obrony i świetnej dyspozycji Adriana.
Mój przedmeczowy typ wyjściowej jedenastki sprawdził się w stu procentach. Slaven Bilić w ataku postawił na Nikicę Jelavicia. Wygląda na to, że w obronie James Tomkins już na stałe zawitał na prawej stronie. Na skrzydłach naszej ofensywy ponownie zobaczyliśmy Mauro Zarate i Michaila Antonio.
Trzeci bezbramkowy remis pokazuje wyraźnie, że brakuje w naszym składzie ofensywnych graczy, którzy są w stanie kreować sytuacje bramkowe no i co najważniejsze – strzelać gole. Dynamiczne rajdy i strzały z dystansu Mauro Zarate to zdecydowanie za mało. Musimy jak najszybciej wrócić do gry kombinacyjnej. Aby to się stało – wyzdrowieć muszą tacy zawodnicy jak Payet, Lanzini, Moses czy Sakho.
Skupmy się jednak na pozytywach. Po ostatnich trzech meczach śmiało można powiedzieć, że obecnie dysponujemy jedną z najlepszych obron w lidze. Mimo braku Winstona Reida, nasza defensywa radzi sobie wzorowo. Kolejny dobry mecz zagrał James Collins. Angelo Ogbonna ponownie był pewny i niemal bezbłędny. Taka postawa naszej obrony daje nadzieję, że po powrocie z kontuzji kilku kluczowych zawodników, wrócimy do dawnej gry.
Pierwszy strzał w stronę bramki oglądaliśmy już w 5. minucie meczu. Wykonawcą był Gomis, jednak piłka poszybowała wysoko nad bramką Adriana. W pierwszej połowie meczu drużyna Swansea prowadziła grę i miała zdecydowanie większe posiadanie piłki. Jednak jeśli chodzi o celne strzały – tych było zaledwie dwa przez całe 90. minut. Wróćmy jednak do początku meczu.
Swoje szanse na zdobycie bramki mieli Ayew i ponownie Gomis. Groźna sytuacja ze strony West Hamu przyszła dopiero w 15. minucie meczu. Mauro Zarate chcąc wykorzystać warunki pogodowe (na stadionie mocno padało) mocno uderzył piłkę z dystansu. Łukasz Fabiański był jednak dobrze ustawiony i złapał futbolówkę.
Skrupulatny atak pozycyjny Swansea, West Ham czasem przerywał kontrami. W 26. minucie pressing Nikicy Jelavicia opłacił się. Chorwat przejął piłkę po błędzie obrońcy i ruszył na bramkę Fabiańskiego. Niestety Jelavić nie jest demonem szybkości i po chwili pojawili się koło niego obrońcy Swansea. Nasz napastnik zgrał więc piłkę na bok do Marka Noble’a lecz ten nie zdołał oddać dokładnego strzału na bramkę.
W 32. minucie kolejnym strzałem z dystansu popisał się Zarate. Tym razem uderzył pod poprzeczkę jednak Fabiański ponowni był górą. Taki obraz gry niestety dawał do myślenia. Zarate to prawdopodobnie ostatni zdrowy i w miarę kreatywny piłkarz w naszej kadrze. Tego dnia niestety był skutecznie wyłączony przez obrońców.
W końcówce pierwszej połowy mogliśmy oglądać nieco lepszą grę Młotów. Szansę na zdobycie bramki miał Collins, jednak jego strzał został zablokowany przez obrońców. Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis.
W drugiej połowie niewiele się zmieniło. Swansea utrzymywała się przy piłce (chwilami posiadanie piłki rozkładało się w proporcjach 70%-30%). Nic jednak z tego nie wynikało. W niedzielę obrona Młotów była nie do przejścia. Warto wyróżnić dwa nazwiska. James Collins i Angelo Ogbonna wyglądają ostatnio na zgrany duet. Gdy wróci Winston Reid, Slaven Bilić będzie miał nie lada problem.
W 60. minucie meczu nasz menadżer zdecydował się na pierwszą zmianę. W miejsce Mauro Zarate wszedł Enner Valencia. Przyznam, że nie do końca zgadzam się z taką decyzją. Liczyłem, że ruchliwy Zarate po wejściu Valencii w końcu będzie miał z kim pograć.
Dwie minuty później sędzia powinien podyktować rzut karny dla Swansea. Gospodarze oddali strzał a nasz obrońca zablokował go ręką co było widać wyraźnie na powtórkach. W pierwszej chwili wydawało się jednak, że futbolówka trafiła naszego obrońcę w głowę. Collins upadł po tej interwencji i trzymał się za głowę co mogło utwierdzić sędziego w przekonaniu, że karny się nie należy. Był to jednak błąd arbitra.
W 72. minucie świetnym podaniem popisał się Alex Song, który nie licząc dwóch irytujących strat, grał tego dnia bardzo dobrze. Nasz pomocnik podał prostopadle na skrzydło do Cresswella, ten dośrodkował w pole karne, ale niestety wbiegającego Michaila Antonio wyprzedził Łukasz Fabiański. Trzeba przyznać, że polski bramkarz spisywał się w niedzielę wyśmienicie. Prawie tak dobrze jak Adrian.
Chwilę później Alex Song opuścił boisko. W jego miejsce wszedł Pedro Obiang.
Na kwadrans przed końcem, przypomniał o swoim istnieniu Enner Valencia. Ekwadorczyk znalazł lukę przed polem karnym rywali i uderzył piłkę z dystansu. Futbolówka leciała tuż pod poprzeczkę jednak i tym razem skutecznie bronił Fabiański.
W końcowych minutach oglądaliśmy klasyczną wymianę ciosów. Widać było, że wynik 0:0 nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn, choć na pewno piłkarze West Hamu z nieco mniejszym smutkiem przyjęli ten rezultat. Szanse na gole mieli Gomis, Ogbonna, Jelavić i Tomkins. Żaden z tych piłkarzy ostatecznie nie świętował zdobycia bramki.
Mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Przed takimi spotkaniami zawsze mówi się „to trzeba wygrać” jednak mając na uwadze liczbę kontuzji w zespole Młotów, z dużym spokojem podchodzę do tego wyniku. Bardzo cieszy postawa obrony. Miejmy nadzieję, że już niedługo gdy wrócą Lanzini i Payet, zaczniemy grać jak w pierwszej części sezonu.