Kiedy Marko Arnautović strzelił zwycięską bramkę dla West Hamu w meczu przeciwko Chelsea (1:0), od razu pobiegł w stronę trybuny East Stand by cieszyć się razem z Claret and Blue Army.

Po strzeleniu swojej pierwszej bramki dla The Hammers Austriak pobiegł do linii bocznej, przeskoczył banery reklamowe i zanurzył się w tłumie kibiców. To nie był tylko gest radości – to było podziękowanie za wsparcie zespołu w tak trudnym momencie. Drużyna zrewanżowała się pokonując u siebie w derbach Londynu Chelsea.

Mogę robić wiele rzeczy lepiej, ale wciąż poprawiam swoją grę i cieszę się futbolem. Czuję, że jestem w formie, ciężko pracuję i chcę dać z siebie wszystko to, co najlepsze. To dobre uczucie, kiedy wszystko to, co robisz, jest odwzorowane na boisku. 

– To było wspaniałe dla kibiców, ponieważ zasłużyli na dobry rezultat, a dla nas to niesamowite wygrać z takim zespołem. Ja osobiście strzeliłem bramkę i wygraliśmy. Nie mogę opisać słowami tego, co teraz czuję. Nie chcę, żeby to był mój ostatni gol, chcę, żeby to był jeden z wielu – powiedział Arnie. 

– Chciałem celebrować bramkę z kibicami, zrewanżować się za ich wsparcie. Kiedy fani są za nami i dopingują nas przez 90 minut, to są nie do zatrzymania. Nikt nie jest lepszy od nich moim zdaniem. Uważam, że kiedy drużyna i fani połączą siły, będziemy niepokonani.

Będziemy cieszyć się tego zwycięstwa, jednak następnego dnia myślami już będziemy przy meczu z Arsenalem. Przed nami trzy ciężkie mecze w tym tygodniu, nie tylko jeden. 

Wartym odnotowania jest fakt, że drużyna West Hamu United walczyła jak równy z równym z obecnym mistrzem Anglii. Sam Marko Arnautović przebiegł ponad 9 kilometrów w jedynie 69 minut swojego pobytu na boisku. Zdecydowanie widać wpływ Davida Moyesa i jego sztabu szkoleniowego, gdyż zespół nabiera kondycji i intensywności.

– Codziennie musimy ciężko pracować pod wodzą naszego trenera – nie ma żadnych wymówek. Każdy musi wykonać swoje główne cele, a także dwa dodatkowe na boisku. Pracujemy ciężko jako drużyna, co można było zauważyć w meczu i jeśli wciąż będziemy to robić, to ciężko będzie nas pokonać.

– Przed nami ciężki miesiąc – będziemy grać niemal co trzy dni, dlatego teraz musimy się zregenerować. Jestem zmęczony, dziś położę się spać, a jutro wracam do pracy. Będę ciężko pracował, żeby być gotowym na środę! – zakończył Marko.