West Ham mógłby zakończyć polowanie na napastnika, wykorzystując desperację Chelsea.
Nie jest tajemnicą, że West Ham nie miał w ostatnich latach zbyt wiele szczęścia do napastników. Sebastian Haller, Gianluca Scamacca i Danny Ings nie dali klubowi odpowiedniej jakości, mimo że odnosili sukcesy w innych klubach. Przed oknem transferowym stało się jasne, że priorytetem The Hammers jest sprowadzenie zawodnika z numerem 9, ale stało się to tym bardziej istotne, biorąc pod uwagę utrzymujący się kryzys związany z kontuzjami.
Nic więc dziwnego, że klubowi zależy na tym, aby w końcu położyć kres problemowi z pozyskaniem klasowego napastnik. Młoty mają przygotowaną długą listę potencjalnych nowych graczy, z ktorej ma byc wybrany ktoś idealnie pasujący do gry w systemie Davida Moyesa.
Jednak West Ham nie jest jedynym londyńskim klubem, który w styczniu szuka napastnika. Chelsea chce wydać duże pieniądze na Victora Oshimena z Napoli, co może to działać na korzyść klubu z London Stadium.
Podobnie jak The Hammers, Chelsea znajduje się w poważnym niebezpieczeństwie naruszenia przepisów FFP i będzie musiała sprzedać zawodników przed dokonaniem jakichkolwiek transferów. Według TEAMtalk jednym z graczy, którego mogliby sprzedać w celu zebrania funduszy, jest Armando Broja. Albańczyk był celem West Hamu już od kilku sezonów, a biorąc pod uwagę jego dalsze spadanie w hierarchii w zachodnim Londynie, może być on otwarty na transfer.
Krążą pogłoski, że The Blues chcą za jego podpis 30 milionów funtów, co jest ogromną kwotą. Istotną kwestią w kontekście ceny za Albanczyka jest też historia jego kontuzji. Plus rekord strzelonych przez niego bramek, który jest w najlepszym razie mizerny – w jego najlepszym sezonie w Premier League strzelił tylko 6 goli.
Niemniej jednak Armando Broja posiada wiele cech, dzieki którym pasowałby do układanki Moyesa. Niemniej jednak to jeden z tych transferów, który może zakończyć się w obie strony. Może on potrzebować serii meczów, aby pokazać, na co go stać. A tego w Chelsea po prostu nie dostanie.