Dzień święty trzeba święcić, dlatego też w tę niedzielę Premier League daje nam możliwość obejrzenia hitu sezonu, to znaczy meczu Liverpool – Manchester City. Prawda jest jednak taka, że takie mecze często bywają zamknięte. Nie warto się odkrywać. Inaczej będzie w spotkaniu, które można potraktować jako przystawkę: o 15:00 w niedzielę West Ham zmierzy się z Brentford. Jak gra rewelacja tego sezonu, czyli ekipa The Bees?

USTAWIENIE

Przede wszystkim warto skupić się na ustawieniu graczy Thomasa Franka. O ile tydzień temu w przypadku Leeds United mogliśmy mówić o masie rotacji i zmian z piłką lub bez niej, o tyle tutaj kształt zespołu nie będzie się na pewno zmieniał aż tak diametralnie. Drużyna z Londynu cały czas stara się zachować w swoich szeregach stabilną formację 5-3-2. Ewentualnie, w przypadku przejścia do ofensywy, wahadłowi ruszają w przód – wtedy następuje zmiana na 3-5-2.

JAK GRAJĄ?

Na początek można spojrzeć w statystyki: Brentford to nieatrakcyjnie grająca drużyna. Wskazuje na to druga najmniejsza celność podań z całej ligi, mniejszą ma tylko Burnley. Jedynie ekipa Dyche’a wymienia też mniejszą liczbę zagrań między sobą. Brentford to także 19. Miejsce w Premier League, jeśli chodzi o średnie posiadanie piłki. The Bees zgromadzili więcej strzałów jedynie od Crystal Palace i Tottenhamu, a w polu karnym rywali mniej kontaktów z piłką mają tylko gracze Norwich City. Ktoś jednak kiedyś powiedział, że statystyki są jak spódniczka mini: pokazują dużo, ale nie to, co najważniejsze. I tak jest w przypadku Brentford.

Punkt widzenia – to jest kluczowe. Nie tylko w życiu, ale też jeśli chodzi o ocenę drużyny Thomasa Franka. Bo wiadomo, że ze wszystkich liczb przytoczonych wyżej wychodzi nam zespół bardzo słaby. Ale patrząc na to z innej strony i analizując inne statystyki: tylko Liverpool i Manchester City oddają strzały z bliższej odległości. Nikt nie potrzebuje tak mało, żeby zdobyć gola, co Brentford: średnio 2 strzały celne to jeden gol. Jedynie ekipa Pepa Guardioli ma niższe expectedGoalsAgainst od The Bees, którzy – nie zapominajmy – 3 gole stracili w ostatnim meczu z Liverpoolem, który i tak udało się zremisować. A nawet patrząc na xG  udało się go wygrać. Nie jest więc z Brentford tak źle, jak pokazywałyby to statystyki z akapitu wyżej.

SPOSÓB NA OBRONĘ

Gdyby wybierać trenera pierwszych sześciu kolejek obecnego sezonu Premier League jednym z faworytów byłby Thomas Frank. Co by nie mówić o drużynach beniaminków w tym sezonie to właśnie zespół Duńczyka jest zwyczajnie najlepiej przystosowany do gry na najwyższym poziomie. Co za tym stoi? Brentford, czyli najczęściej strzelająca drużyna poprzedniego sezonu Championship, po awansie zmieniła swoje priorytety o 180 stopni. Atak może w Premier League wygrać mecz, ale to obrona zapewni sukces. I na to stawia zespół Franka: organizację gry. Postawienie na defensywę oznacza wysoki poziom skupienia, a także zawężenie pola gry i zostawienie bardzo małej ilości przestrzeni rywalom na wypracowanie sobie odpowiedniej pozycji. Kluczowy jest jednak środek pola: o ile Leeds chciało, by w środku było jak najmniej graczy, by można było przetransportować piłkę jak najszybciej do przodu, o tyle Brentford chce mieć w środku jak najwięcej piłkarzy, by utrudnić zadanie rywalom.

KLUCZOWY NORGAARD

Kluczową rolę w środku pola Brentford odgrywa Christian Norgaard. Bez piłki wciela się tak naprawdę w swojego rodzaju libero i odpowiada za najważniejszą strefę na boisku – tak zwane przed pole. Stoperzy mogą opuścić swojego terytorium, gdyż jest przed nimi Norgaard, który ma za zadanie być tarczą środka pola. Nie oddala się on na więcej niż 5/10 metrów od środkowych obrońców i tak naprawdę niezależnie od sytuacji ma pozostawać w świetle bramki. Nakłada to jednocześnie podwójne bieganie na jego kolegów z pomocy, ale wpisuje się idealnie w kwestię zagęszczenia środka pola przez Brentford.

NA CO TRZEBA UWAŻAĆ?

Przede wszystkim – Ivan Toney. Nie jest to nijak odkrywcze, ale trzeba zaczynać od banałów. To kluczowa postać w systemie gry The Bees i nikt inny nie jest tak groźny jak Anglik. 2 gole i 2 asysty – to wynik napastnika Brentford w tym sezonie, który jednak wykonuje dużo więcej od dawania samych liczb. Bardzo dużo pracuje w defensywie – tylko dwóch graczy w całej lidze (Wood i Duffy) wygrali więcej pojedynków od niego. Gdyby porównać zespół The Bees do roju pszczół, Toney pełniłby rolę królowej: to on nadaje tempo nie tylko akcjom ofensywnym, ale przede wszystkim dyktuje rytm odbioru piłki. Ważniejsza jest jednak rola Anglika w ofensywie: to on jest osią, wokół której obraca się Brentford. W momencie zagrania piłki do Toneya każdy z jego kolegów rusza do przodu, bo to sygnał, że należy dać wsparcie najlepszemu strzelcowi Championship w ubiegłym sezonie. Do Toneya będą podbiegali rywale, a to oznacza, że dużo miejsca się zwolni obok. I korzysta z tego każdy, a zwłaszcza partner Anglika w ataku, Ryan Mbuemo, który już jedną bramkę po podaniu swojego kolegi zdobył. Bliski był także tydzień temu.

Ponadto – paradoksalnie – należy uważać na golkipera Brentford, Davida Rayę. Hiszpański bramkarz już rok temu łączony był z Arsenalem, ale dopiero teraz widać, że faktycznie są ku temu powody. Gdyby nie interwencje golkipera rodem z Hiszpanii Brentford z pewnością nie miałoby tylu punktów na koncie. Ale nie tylko parady bronią Rayę – warto spojrzeć na jego umiejętność gry z piłką przy nodze. Kto wie, czy Ederson nie ma w nim konkurenta jeśli chodzi o daleki wykop? Wspomniana wyżej sytuacja wzięła się właśnie z „wybicia” przez Rayę. Ma on na swoim koncie już asystę drugiego stopnia – w starciu z Wolves bramkarz Brentford podał przez połowę boiska do Toneya, który wypracował bramkę Ryanowi Mbuemo. Każdy wie, jak ważnym elementem w futbolu jest kontratak. Większość takowych na Brentford Community Stadium zaczyna się właśnie od nogi hiszpańskiego golkipera. Trzeba uważać na niepozorne „wykopy”, bo można się naprawdę poważnie nadziać licząc, iż jest to jedynie wybicie.

JAK STRZELAĆ?

Aż 8 piłkarzy z pola mieści się w centralnej części boiska i to głównie dzięki temu The Bees nie tracą goli. Tak naprawdę przedarcie się środkiem jest niewykonalne przez niespotykane wręcz zagęszczenie tej strefy, więc logicznym jest, że należy wykorzystać boczne korytarze. Świetnie to pokazał Liverpool, który bardzo umiejętnie obnażył problemy Brentford z lewą flanką. Średnia pozycja Henry’ego w meczu z Liverpoolem, lewego wahadłowego The Bees, znajdowała się mniej więcej w okolicach linii środkowej. Dlatego też Liverpool dwie bramki zdobył po akcjach z użyciem prawej flanki, a do tego dwie setki właśnie z tej strony zmarnował jeszcze Mohamed Salah.

Ponadto – być może warto oddać piłkę i pole piłkarzom Franka? Oczywiście, niewątpliwie potrafią grać w ofensywie, ale prawda jest taka, że takiego wydania The Bees jeszcze w tym sezonie nie widzieliśmy. Brentford ma wyśmienicie zorganizowaną grę w obronie, bardzo dobrze wygląda w kontrach i ciężko jest im strzelić gola, gdy tak bardzo zagęszczony jest środek pola. Być może receptą na to jest cofnięcie się? Kto wie, czy najlepszym rozwiązaniem nie jest pokonanie Brentford ich własną bronią. Nikt jeszcze nie wie, jak reagują gracze Franka na przeważanie z piłką przy nodze, gdyż w każdym meczu starali się oni kontrować. Nie jest to być może najlepsze rozwiązanie, ale z pewnością West Ham United w poprzednim sezonie pokazał, że grać w obronie umie, a jest też zdolny do wyprowadzenia szybkiego zabójczego ataku (jak tydzień temu z Leeds).

Czy te predykcje się sprawdzą? Thomas Frank zasłynął ze świetnego czytania gry. To wybitny taktyk, a Brentford – mimo marnych liczb w ofensywie – to wybitny zespół, który jako jedyny oprócz Chelsea był w stanie zatrzymać Liverpool, a do tego wedle wskaźnika exoectedGoals wygrał każdy mecz w tym sezonie. Łatwo więc nie będzie. Jak wypadną na tle The Bees gracze Moyesa? Przekonamy się już w tę niedzielę o 15:00.