Niesamowita forma Lingarda ma swoje dobre, jak i złe strony. Pomocnik, który w West Hamie przebywa tylko na zasadzie wypożyczenia (bez opcji bezpośredniego wykupu), już przyciągnął swoją grą zainteresowanie innych klubów – w tym także tych największych na świecie.
Jeszcze parę miesięcy temu takie zdarzenia byłyby uważane za science-fiction. Lingard nie zagrał ani minuty w pierwszej części sezonu Premier League. Ole Gunnar Solskjaer nie dość, że nie jest fanem talentu Jessego, to jeszcze w ogóle nie umieścił go w swoich planach na sezon 2020/2021. Lingardowi potrzebna była gra, więc oferta wypożyczenia do WHU była wybawieniem.
Wtedy jeszcze zdawało się, że Jesse będzie kolejnym sporym nazwiskiem-meteorytem z wielkiego klubu, które w WHU wpadnie w zapomnienie. Historia zna wiele takich przypadków: Victor Moses, Samir Nasri czy Joe Hart… Jednak okazało się, że Lingard ulepiony jest z innej gliny.
Z meczu na mecz piłkarsko rósł w oczach – w nowym środowisku zdawał się rozkwitać. Widać było, że jest zdrowo nakręcony na rywalizację w nowym klubie. Lingard błyskawicznie dostosował się do wymagań nowej drużyny i w mgnieniu oka stał się istotną częścią meczowej układanki, a może nawet jej najważniejszym elementem. Idealnie to pokazał ostatni mecz z Leicester, gdzie West Ham sporo napierał na rywali przez pierwsze pół godziny, ale nie potrafił zdobyć gola. Wtedy właśnie Jesse popisał się fenomenalnym uderzeniem z okolicy szesnastego metra i Kasper Schmeichel musiał wyciągać piłkę z siatki. To właśnie w takich kluczowych momentach Anglik potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność, co się chwali. Od swojego debiutu w West Hamie w lutym przeciwko Aston Villi żaden inny piłkarz nie zdobył więcej goli od niego.
Kontrakt Lingarda z Manchesterem United wygasa po sezonie 2021/2022. „Czerwone Diabły” stoją teraz przed ważną decyzją – mogą sprzedać Jessego już tego lata, albo poczekać na rozwój sytuacji do następnego roku. Wtedy jednak pojawia się niepewność, czy Lingard nadal będzie tak samo gorącym nazwiskiem na rynku, i czy nie odejdzie za bezcen po wygaśnięciu obecnej umowy.
Sytuacja Lingarda jest bacznie monitorowana przez PSG i Arsenal, a w kuluarach mówi się też o zainteresowaniu Interu Mediolan. Teoretycznie, West Ham przy takich tuzach nie ma zbyt dobrej pozycji negocjacyjnej. Wszystkie wspomniane zespoły (no, może poza Arsenalem) to gwarancja gry w Lidze Mistrzów i walki o najwyższe trofea krajowe. Co może więc przekonać Jessego do pozostania na London Stadium na następne sezony?
1. Zaufanie trenera i wysoka pozycja w zespole
Nie ma co się oszukiwać – jak dobry nie byłby Jesse Lingard, to nadal nie będzie on nigdy wiodącą postacią w takiej drużynie jak PSG. Podobni do niego zawodnicy (np. jak Pablo Sarabia) po obiecującym początku w stolicy Francji często mocno zjeżdżali umiejętnościami i formą, przez co na ich miejsce przychodzili kolejni. Jeżeli Jesse chce jeszcze regularnie grać, musi odnaleźć zespół na swoim poziomu i adekwatny do jego potencjału. PSG taką drużyną nie jest.
W West Hamie Lingard jest kluczową postacią, która jest jedną z nadziei klubu na historyczny awans do Ligi Mistrzów. Czy Jesse jest w stanie odejść od trenera, który dał mu drugie życie, a zamiast tego przejść pod skrzydła Conte w Interze? Jak wiadomo, w pierwszej części swojej kadencji w Neroazzurich były trener Chelsea potrafił błyskawicznie skreślać zawodników. To stwarza mnóstwo niezdrowej presji, a ta Lingardowi mocno podcięła skrzydła w Manchesterze United. W WHU ma on zdecydowanie więcej swobody.
David Moyes to architekt renesansu Jessego. To on podał mu pomocną dłoń, a następnie dawał szanse gry w podstawowym składzie. Po Lingardzie widać, jak docenia wsparcia menedżera.
2. Pozostanie Declana Rice’a i pokazanie ambicji klubu
Aklimatyzacja Lingarda nie przebiegła by tak szybko i sprawnie, gdyby nie pomogli mu w niej dwaj piłkarze WHU – Declan Rice i Mark Noble. Ten drugi oczywiście nie ma zamiaru się ruszać z London Stadium, nawet po zakończeniu kariery (niedawno ogłosił, że zawiesi buty na kołku po sezonie 2021/2022). Inaczej sprawa wygląda z Rice’em, bo jego transfer jest sondowany przez Chelsea i Manchester United. Zatrzymanie Declana w WHU znacząco zwiększy szanse potencjalnego przyjścia Lingarda na stałe. Nie tylko z powodów sympatii obu zawodników, ale też czystej ambicji klubu – utrzymanie Rice’a oznaczałoby, że West Ham może nie być już tylko podnóżkiem dla wielkich przy transferach, ale nową, liczącą się siłą w angielskiej piłce.
We włoskim Interze również występują zawodnicy z przeszłością w Manchesterze United (m.in. Matteo Darmian czy Ashley Young), ale czy ich obecność zachęca Jessego do rzucenia West Hamu na rzecz Półwyspu Apenińskiego?
3. Mieszkanie w apartamentowcu i hymn Ligi Mistrzów
To może brzmieć nieco absurdalnie, ale Jesse Lingard może wybrać West Ham także ze względu na samo miasto. W wywiadzie dla beIN Sports stwierdził:
„Mój dom w Manchesterze jest jak bunkier, nisko zbudowany i ciemny. Teraz, gdy jesteś w takim środowisku cały czas, nie widzisz poza tym żadnego świata zewnętrznego. Odkąd przeprowadziłem się do Londynu to mieszkam w apartamencie na wysokim piętrze, gdzie jest dużo światła. Mogę z niego patrzeć na niemal wszystkie budynki w Londynie. To bardzo odświeżające.”
Kolejnym aspektem, który mógłby zaważyć o transferze Lingarda do WHU, jest ewentualny awans do Ligi Mistrzów. Jesse, jako jeden z najważniejszych zawodników dla Młotów w ostatnim okresie, może chcieć spróbować swoich sił w tych prestiżowych rozgrywkach jako gwiazda zespołu, a nie zwyczajny pionek w większej ekipie (jak miało to miejsce za czasów jego gry w Manchesterze United).
Ale i tak najważniejszy we wszystkim jest Manchester United. To oni aktualnie rozdają karty w sprawie (nomen omen) karty zawodniczej Jessego. Ed Woodward ma świadomość, jak skoczyła wartość Lingarda, a z racji tego, że jest on United zupełnie niepotrzebny, to każda możliwość sprzedaży go za sporą sumę pieniędzy jest jak gwiazdka z nieba. Fani West Hamu muszą mieć nadzieję, że spadnie ona do wschodniego Londynu.