Drużyna West Hamu przegrała na wyjeździe z AFC Bournemouth 0:2. Gole dla gospodarzy strzelali Callum Wilson (54′) i Joshua King (91′).
Niestety to nie był najlepszy występ podopiecznych Manuela Pellegriniego. West Ham od początku grał nerwowo i niedokładnie. Jednak największą bolączką był zdecydowanie brak pomysłu na rozegranie piłki w ofensywie.
W obliczu zamieszania z przejściem Marko Arnautovica do klubu z Chin, Austriak nie znalazł się w kadrze na spotkanie z Bournemouth. Pellegrini musiał sobie radzić mając do dyspozycji Andy’ego Carrolla, Chicharito i Xande Silvę. Nasz menadżer postawił na Anglika, jednak jak się później okazało, nie był to zbyt trafiony wybór.
Już w 2. minucie gospodarze postraszyli strzałem Lermy z dystansu. Uderzenie było jednak bardzo niecelne. Chwilę później Callum Wilson świetnie zagrał w pole karne do Davida Brooksa. Ten uderzał głową, ale piłką przeleciała obok bramki.
W 21. minucie spotkania drużyna Bournemouth trafiła do siatki, jednak sędzia bramki nie uznał z powodu pozycji spalonej Calluma Wilsona. Wilson co prawda nie uderzał na bramkę w tej sytuacji jednak był mocno zaangażowany w akcję. Jak najbardziej słuszna decyzja sędziego.
Pierwsze podrygi w ofensywie Młotów pojawiły się w 25. minucie. Najpierw z dystansu próbował strzelać Felipe Anderson, jednak piłkę zablokowali obrońcy. Chwilę później w podobnej sytuacji znalazł się Samir Nasri. Po jego strzale piłka przeleciała jednak obok słupka.
Tuż przed przerwą strzału z dystansu próbował jeszcze Rice, ale posłał piłkę wysoko w trybuny.
Pierwsza połowa mocno rozczarowała kibiców obu drużyn. Obie ekipy odnotowały po 0 strzałów celnych. W drugiej części meczu oglądaliśmy już jednak zupełnie inną grę. Już w pierwszych minutach drugiej połowy Łukasz Fabiański musiał dwukrotnie interweniować. Najpierw po strzale głową rywala, Fabian świetnie się wyciągną i wybił piłkę. Chwilę później Pablo Zabaleta dość ryzykownie skierował piłkę w stronę własnej bramki. I tym razem refleksem wykazał się Polak.
W 49. minucie mieliśmy chyba najlepszą sytuację do zdobycia bramki. Długa piłka w pole karne, Andy Carroll wygrał pojedynek główkowy i zgrał piłkę do Antonio. Ten próbował strzelać, jednak nie trafił czysto. Futbolówka trafiła z powrotem do Carrolla. Anglik jednak z ok. 1,5 metra od bramki posłał piłkę wysoko w trybuny. Wydaje się, że w tej sytuacji łatwiej było trafić niż nie trafić…
Niewykorzystana okazja dość szybko się zemściła. Gol dla gospodarzy padł w 54. minucie. Skrzydłem świetnie pognał Fraser, ograł Diopa i zyskał sporo przestrzeni. Przy próbie dośrodkowania został w ostatniej chwili zablokowany. Odbita piłka poszybowała jednak prosto pod nogi Calluma Wilsona. Napastnik w pięknym stylu uderzył z pierwszej piłki. Futbolówka idealnie wpadła do bramki, Łukasz Fabiański nie zdążył jakkolwiek zareagować.
Kilkanaście minut później Manuel Pellegrini dokonał podwójnej zmiany. Za Andy’ego Carrolla wszedł Chicharito, a Samira Nasriego zmienił Robert Snodgrass.
W 71. minucie ponownie dał o sobie znać Wilson. Napastnik zwieńczył dobrą kontrę swojej drużyny strzałem w słupek. Powtórki pokazały, że piłkę końcami palców musnął jeszcze Łukasz Fabiański i prawdopodobnie dzięki tej interwencji, nie oglądaliśmy drugiej bramki Wilsona.
W 78. minucie Manuel Pellegrini dokonał trzeciej zmiany. W miejsce Marka Noble’a wszedł Grady Diangana.
Gol na 2:0 padł w doliczonym czasie gry. Kolejny kontratak Bournemouth. Gospodarze wykorzystali moment, w którym Młoty rzuciły wszystkie siły do ataku. Junior Stanislas dobrze zagrał na skrzydle do Brooksa. Ten podał do Joshuy Kinga, któremu pozostało jedynie pakować piłkę do pustej bramki.
Mecz zakończył się wynikiem 2:0. Nikt nie spodziewał się spacerku z Bournemouth na wyjeździe, jednak po wygranej z Arsenalem kibice na pewno mieli nadzieję na nieco lepszy występ. Być może dobrze, że ten mecz wydarzył się teraz, jeszcze przed zamknięciem okienka transferowego. Jeśli ktoś w klubie miał w głowie opcję „damy radę dograć sezon Carrollem i Chicharito” na pewno po meczu z Bournemouth tę myśl porzucił.