Młoty zremisowały na London Stadium z drużyną Evertonu 0:0. Mimo, że zabrakło bramek podopieczni Slavena Bilicia rozegrali dobre spotkanie, szczególnie imponując skuteczną i mądrą grą w defensywie.
Menedżer Młotów miał spore problemy kadrowe przed tym meczem. Na liście kontuzjowanych znajdują się tacy piłkarze jak Andy Carroll, Michail Antonio czy Pedro Obiang. Pauzować musieli również Mark Noble i Sam Byram. Bilić postawił więc na Calleri’ego w ataku i Edimilsona Fernandesa w pomocy.
Piłkarze obu drużyn weszli w mecz niemrawo. Przez pierwsze 10. minut nie oglądaliśmy tak naprawdę niczego ciekawego. Dopiero w 10. minucie Arthur Masuaku posłał dośrodkowanie do Calleri’ego, który był dobrze ustawiony w polu karnym. Strzał jednak zablokował obrońca i skończyło się tylko na rzucie rożnym.
W 14. minucie w okolicach naszej braki doszło do nieporozumienia pomiędzy Adrianem a Masuaku. Obrońca wykonał rzut z autu podając piłkę do bramkarza. Ta nie była łatwa do opanowania, co wykorzystał napastnik Evertonu. Zablokował Adriana, lecz bramkarz ostatecznie zdołał zapobiec utracie bramki.
W dalszej części pierwszej połowy swoje szanse na gola mieli James Collins i Cheikhou Kouyate. Za każdym razem jednak piłka przelatywała obok bramki lub strzały były blokowane przez obrońców.
Do przerwy było bezbramkowo jednak to Everton rozczarował najbardziej. 0 strzałów na bramkę to statystyka, która rzadko zdarza się piłkarzom The Toffees.
W drugiej połowie piłkarze obu drużyn nieco podkręcili tempo.
W 52. minucie dobrą okazję mieli gospodarze. Fernandes dostał piłkę na skrzydle, zszedł do środka i szukał pozycji do strzału. Niestety uderzenie zablokowali obrońcy. Piłka trafiła prosto pod nogi Manuela Lanzini’ego. Ten uderzył, ale na linii strzału znalazł się Jagielka.
Chwilę później świetnie wypatrzony na skrzydle został Lukaku. Miał sporo miejsca, ruszył na bramkę. Po serii zwodów zdecydował się na strzał, ale pewnie w tej sytuacji zainterweniowali nasi obrońcy.
W 60. minucie meczu Slaven Bilić przeprowadził pierwszą zmianę. Za Jonathana Calleri’ego na boisko wszedł Diafra Sakho.
Sporo dobrych zagrań zanotował w tym meczu Manuel Lanzini. Argentyńczyk był w sobotę motorem napędowym West Hamu. W 73. minucie popisał się efektownym rajdem. Minął dwóch obrońców, uderzył, jednak piłka trafiła prosto w ręce bramkarza.
Pod koniec meczu piłkarze obu drużyn nieco przyspieszyli. Gra była szybka, na nieco większym ryzyku. Wydawało się, że w końcu zobaczymy bramkę w tym spotkaniu. Swoje szanse mieli i goście i gospodarze, jednak ostatecznie wynik nie uległ zmianie.
Wynik 0:0 być może nie zachwyca, jednak gra Młotów na prawdę mogła się podobać. James Collins był dzisiaj nie do przejścia w obronie – tej pewności w defensywie brakowało nam przez większą część sezonu.