Jutro stołeczne Młoty zweryfikują swoją formę w spotkaniu z Evertonem. Zapraszamy do zapoznania się z ważnymi punktami przed tą konfrontacją.
Zatrzymać Lukaku!
Forma Romelu Lukaku w spotkaniach przeciwko The Hammers jest niewiarygodna – potężny Belg wpisywał się na listę strzelców we wszystkich dziewięciu spotkaniach, które miał okazję rozegrać przeciwko Młotom w barwach The Toffees. Lukaku po przeprowadzce ze Stamford Bridge na Goodison Park w 2013 roku mierzył się z West Hamem siedmiokrotnie w lidze. W każdym z tych meczów strzelił jedną bramkę. Pomijając gole Belg w siedmiu występach trzy razy asystował. Drużyna z Liverpoolu w tych spotkaniach zdobyła 13 bramek, z tego wynika, że napastnik był zaangażowany w zdobycie aż dziesięciu! W dwóch meczach pucharowych dorzucił „skromne” dwie bramki. Mówiąc krótko, jeżeli West Ham zdoła powstrzymać 23-latka, jest w stanie powstrzymać całe The Toffees.
Nowy dom, nowa szansa
Jedna z anegdot opowiadana przez kibiców Evertonu mówi, że najlepszym lekarstwem na choroby podróżne jest wyjazd do wschodniego Londynu. W sezonie 2014/15 Everton przybył na ówczesny stadion West Hamu – Upton Park – mając na koncie dwie porażki w ostatnich dwóch spotkaniach… i wygrał 2:1. Rok wcześniej sytuacja wyglądała podobnie – Niebiescy po czterech pierwszych meczach w Premier League wywalczyli zaledwie 3 punkty – mecz oczywiście zakończony wynikiem 3:2 dla gości. Sezon 2012/13 identyczny scenariusz – przed odwiedzinami na Boleyn Ground Everton wygrał tylko dwukrotnie w 11 meczach, z Londynu wyjeżdżał już z trzema zwycięstwami. The Toffees nie przegrali z Młotami w lidze od 21 kwietnia 2007 roku. Mamy nadzieję, że nowy obiekt pomoże przełamać się podopiecznym Slavena Bilicia.
Nieobecności
Slaven Bilić będzie miał nie lada zagwozdkę z zestawieniem wyjściowej jedenastki na sobotni mecz. Aż siedmiu graczy nie będzie dostępnych do jego dyspozycji. Andy Carroll, Pedro Obiang, Gokhan Tore, Angelo Ogbonna i Michail Antonio nie zagrają ze względu na kontuzje, a Mark Noble i Sam Byram zostali zawieszeni. Pozytywnym akcentem jest powrót Winstona Reida I Diafry Sakho. Biorąc pod uwagę charakterystykę dostępnych piłkarzy, Chorwat na mecz z The Toffees może być skłonny powrócić do formacji z trzema stoperami. Natomiast ustawienie Evertonu prawdopodobnie będzie bazowało na jednym wysuniętym napastniku. W takiej sytuacji trójka obrońców może okazać się nie najlepszą opcją. Jeżeli więc szkoleniowiec Młotów pozostanie przy klasycznej formacji z czterema defensorami, jakich roszad możemy się spodziewać? Być może Cheikhou Kouyate powędruje na prawą flankę obrony w miejsce Byrama? Przeniesienie Senegalczyka przy nieobecności Nobla może okazać się jednak strzałem w stopę. W tej sytuacji wystawienie Havarda Nordtveita będzie najodpowiedniejszą decyzją.
Zmiana między słupkami?
Slaven Bilić w ubiegłym tygodniu został zapytany o sytuację bramkarzy w klubie. Na konferencji prasowej padło pytanie dotyczące zmiany podstawowego goalkeepera, czyli Darrena Randolpha po dosyć słabym występie w Sunderlandzie. Przypomnijmy, że Chorwat w listopadzie po meczu ze Stoke zamienił Adriana na Darrena, kiedy to Hiszpan popełnił błąd kosztujący Londyńczyków trzy punkty. Bilić nie skreśla bramkarza po jednym gorszym meczu. W przypadku byłego zawodnika Betisu była to przemyślana decyzja. Mimo wszystko Slaven dokonał już raz zmiany między słupkami, więc kolejna zmiana wcale nie byłaby zaskoczeniem.
40 punktów
Zwycięstwo w sobotę oznacza zrównanie się Młotów z barierą 40 punktów, czyli magiczną liczbą oczek, która zazwyczaj wystarcza do pewnego utrzymania się w lidze. Swansea jest w stanie przekroczyć 40 punktów, jeżeli wygra wszystkie pozostałe pięć spotkań (mierzą się na przykład z Manchesterem United czy właśnie z Evertonem). Hull maksymalnie może wywalczyć 45 punktów, a Bournemouth 50. Wszystkie wymienione zespoły zagrają z Sunderlandem, czyli największym pewniakiem do spadku. Prawdopodobieństwo, że Middlesbrough, Crystal Palace i Burnley przekroczą 40 oczek jest nierealne. Bukmacherzy praktycznie wykluczyli możliwość relegacji West Hamu (100/1). Sobotnie zwycięstwo The Hammers może jedynie utwierdzić ich w tym przekonaniu.