Zwyciężamy wyjazdowe spotkanie z Luton Town! Uroczysty charakter prawdziwego piłkarskiego święta  (z okazji pierwszego w historii meczu Premier League na obiekcie Kenilworth Road) sprawił, że był to mecz wyjątkowy. Przed pierwszym gwizdkiem byliśmy w zasadzie skazywani na triumf, jednak wygrana nie była tak oczywista przez pełne 90 minut. Wymęczone zwycięstwo zapewnia nam jednak dalszą pewność siebie i determinację w zdobywaniu kolejnych punktów!

Ostatni raz mierzyliśmy się z Luton Town w meczu towarzyskim przed kampanią 22/23 – kończąc remisem 1:1. Zdecydowanie bardziej odległy był nasz ostatni mecz o stawkę, rozegrany bowiem w 1993 roku. W starciu o mistrzostwo Championship górą byli gospodarze, pokonując The Hammers 2:0. Tym razem jednak, to właśnie West Ham był faworytem.

Spotkanie rozpoczęło się kilkoma wymianami na połowie West Hamu, wykonanymi przez Luton Town. Gospodarze poniesieni przez głośny doping, pewnie weszli w mecz, sprawiając wrażenie bardzo zmotywowanego zespołu. Wymienialiśmy wiele piłek, szukając wolnych przestrzeni w szeregach The Hatters. Ciężko było nam sforsować defensywę beniaminka Premier League, momentami odpierając ofensywę przeciwników. Twarda walka o piłkę skutkowała kilkoma stałymi fragmentami, jednak bez zagrożenia bramki Areoli. Nie da się ukryć, że to gospodarze lepiej organizowali się w ataku, a nasze akcje (niespecjalnie często kreowane) nie sprawiały większych kłopotów Kaminskiemu. Po około 10 minutach gry sytuacja nieco się zmieniła – częściej posiadaliśmy, próbując kreować zagrożenie w ofensywie. W 13 minucie oddaliśmy pierwszy (niecelny) strzał, po bliskiej wrzutce Coufala. Co nie dziwi, w defensywę angażowaliśmy zawodników typowo ofensywnych, takich jak Antonio czy Paqueta. Jest to bez wątpienia element gry obronnej Szkockiego menedżera. Najbardziej wysunięty w ataku był Jarrod Bowen, pozostali znacznie częściej cofali się między formacjami. Po pierwszych 20 minutach spodziewaliśmy się nieco innego meczu – rzeczywistość brutalnie weryfikowała styl gry Moyesa, który zdecydowanie lepiej sprawdzał się z Brighton czy Chelsea.

Na pochwałę zasługuje Edson Alvarez, który to kilkukrotnie czyścił piłkę, rozrywając w defensywie. Doskonale dośrodkowywał Aguerd, znajdując wolnych kolegów niemalże po drugiej stronie boiska. Po prawie 40 minutach gry niesamowicie precyzyjne dośrodkowanie Paquety w pole karne, poskutkowało golem trafionym głową, którego autorem był Bowen! Stanowi to jego trzecie trafienie w tym sezonie – świetny start anglika! Zabójcza skuteczność kontr, także jest elementem filozofii szkota, którą można podsumować zwrotem: „inteligentnie bronimy, groźnie kontrując”. Chwilę później mogło dojść do wyrównania wskutek rzutu rożnego – co ciekawe, autorem trafienia mógł być wychowanek West Hamu. Pierwsza część spotkania opiewała w groźne akcje obydwu stron, jednak z dominacją Luton. Zdaje się, że zawodnikiem do widocznej zmiany był tutaj Said Benrahma – Algierczyk wielokrotnie popełniał niepotrzebne błędy, często marnując całą wykreowaną akcje. Nie można odmówić mu walki, jednak mimo wszystko zmiana była potrzebna.

Na drugą połowę obie ekipy wyszły bez zmian. Zaczęliśmy wychodząc wysoko, intensywnie szukając drugiego trafienia – bez wątpienia potrzebnego do ustabilizowania gry. Dobrze prezentował się duet Antonio – Bowen, groźnie rozprowadzając grę w polu karnym Luton. Już w 50 minucie piłka wleciała do bramki Kaminskiego po świetnym strzale Emersona, jednak niestety bramka nie została uznana. Na minimalnym spalonym znajdował się Antonio, jednak było to naruszenie dosłownie na centymetry. Mimo wszystko cieszy dyspozycja ofensywna Emersona nie tylko w tym spotkaniu, ale w ostatnich kolejkach. Widać, że świetnie prezentuje się jako wahadłowy dostarczając nam wiele jakości w konstrukcji. Nie odpuściliśmy poszukiwań drugiej bramki, chwilę później kreując niezwykle groźną okazje. Gdyby nie interwencja obrońcy Luton w ostatniej chwili, Said Benrahma podwyższyłby wynik. Pierwsze 15 minut drugiej połowy wyglądało znacznie lepiej pod względem ofensywnym, aniżeli cała pierwsza odsłona spotkania.

Kolejne minuty upływały w rytmie zaawansowanej walki o piłkę w środku boiska – fizycznych pojedynków oraz niezbyt długich wymian obydwu zespołów. The Hatters świadomi niebezpiecznej przewagi West Hamu, nie ustawali w dążeniu do trafienia kontaktowego. Groźne zdawały się rzutu rożne ekipy z Luton, które kilkukrotnie w tym meczu mogły sprawić niemałe zagrożenie. Wrzutki autorstwa Jamesa Warda-Prowsa niestety nie wydawały się tak groźne, jak miało to miejsce w poprzednich starciach z Chelsea i Brighton. Równie świetnie jak Emerson, na prawym wahadle spisywał się Coufal, doskonale podpinający się pod akcje ofensywne, proponując precyzyjne dośrodkowania. W 71 minucie stworzyliśmy kolejną bardzo groźną kontrę, jednak zmarnowana akcja Bowena zwieńczona była spalonym. Na boisku zameldował się Pablo Fornals, zmieniając Benrahme. Świeża krew zasiliła także ekipe gospodarzy, a bezpośrednio po tych zmianach mocno cofnęliśmy się na własną połowę. Jednak w wyniku tego co lubimy najbardziej – kontr, wychodziliśmy wysoko angażując 7-8 zawodników.

Przed 80 minutą w wyniku starcia mocno ucierpiał Zouma, a na boisku zameldował się Danny Ings, zmieniając Antonio. Jamajczyk mimo braku strzału celnego był bardzo ważnym elementem gry, skutecznie schodząc między formacje w próbie walki o piłkę. Niestety zagrożenie ze stronu gospodarzy wciąż było wyczuwalne, jednak złamanie naszej obrony okazało się ciężkim wyzwaniem. W 85 minucie po wrzutce z narożnika boiska Jamesa Warda-Prowsa, Kurt Zouma umieścił piłkę w siatce po świetnym wyskoku! Mimo, że niektórzy eksperci twierdzą, iż 2:0 nie jest bezpiecznym wynikiem, tutaj nie mogliśmy już wypuścić z rąk trzech punktów. Już w pierwszym możliwym spotkaniu debiut odnotował Kudus, zmieniając Paquete w 91 minucie! Gospodarze zdołali strzelić gola kontaktowego, pokonując zaskoczonego Areolę, który nawet nie zdążył zainterweniować. Niesamowita nerwówka rozpoczęła się w końcówce, a wrzawa na trybunach nie ustawała. Gospodarze starali się przygotować atak, jednak wyszliśmy nieco wyżej, starając się utrzymywać przy piłce. Bardzo kontrowersyjny był ostatni kontratak gospodarzy, wielu uważało, że Ward-Prowse dopuścił się zagrania ręką we własnym polu karnym. VAR nie rozpatrzył jednak tej sytacji, prawdopodobnie biorąc pod uwagę inne okoliczności łagodzące. Ostatni gwizdek zdjął kamień z serca kibicom The Hammers.

Bez wątpienia nie było to tak łatwe spotkanie, jakiego oczekiwano przed pierwszym gwizdkiem. Moyesball dawał o sobie znać przez pełne 90 minut, jednak zabójcza jakość w ofensywie pozwoliła na objęcie i utrzymanie prowadzenia. Zdaje się, że nikt w najśmielszych snach nie spodziewał się takiego rezultatu punktowego po 4 kolejkach – wręcz przeciwnie, nasz przedsezonowy pesymizm był w negatywnej czołówce Premier League!

Luton Town 1 – 2 West Ham United

Andersen 90+2′ | Bowen 37′, Zouma 85′

 

Luton Town: Kaminski, Burke, Andersen, Giles (Kaboré 72′), Bell, Doughty (Ogbene 78′), Nakamba, Barkley (Mpanzu 71′), Chong (Woodrow 84′), Adebayo (Brown 71′), Morris ©
pozostali zmiennicy: Krul (B), Berry, Johnson, Francis-Clarke

West Ham United: Areola, Coufal, Zouma ©, Aguerd, Emerson, Álvarez, Ward-Prowse, Bowen, Paquetá (Kudus 90+1′), Benrahma (Fornals 72′), Antonio (Ings 80′)
pozostali zmiennicy: Fabiański (B), Cresswell, Kehrer, Ogbonna, Cornet, Mubama

Sędzia: Paul Tierney

Frekwencja: 10,802