Dziennikarz Jacob Steinberg przewiduje spadek West Hamu w następnej kampanii, po „żenującym sezonie”. Wciąż trwa czas pełen rozczarowań dla kibiców Młotów. Choć po objęciu drużyny przez Grahama Pottera oczekiwano przynajmniej stabilizacji, rzeczywistość okazała się znacznie bardziej brutalna.

Wiele meczów bez zwycięstwa, apatyczne występy i rosnące niezadowolenie na trybunach – wszystko to złożyło się na ponurą atmosferę w klubie, który jeszcze dwa lata temu świętował triumf w europejskich pucharach. Jak to możliwe?

Zwolnienie Julena Lopeteguiego miało być początkiem nowej drogi. Hiszpan nie zdołał tchnąć życia w zespół, a jego miejsce zajął Potter – trener, który przez wielu uznawany był za wizjonera futbolu. Jednak jak się okazuje, nawet najlepsze pomysły nie przynoszą efektów – dlaczego? Czy to zawodnicy nie potrafią ich realizować na boisku?

Jacob Steinberg, znany dziennikarz sportowy, nie przebierał w słowach po ostatnim remisie West Hamu z Southampton. Nazwał wynik „żenującym” i ostrzegł, że jeśli klub nie podejmie zdecydowanych działań, może w kolejnym sezonie naleźć się w gronie spadkowiczów. To ostrzeżenie, choć surowe, wydaje się w pełni uzasadnione.

Problem West Hamu nie tkwi tylko w taktyce czy formie trenera

To szerszy kryzys, który obejmuje strukturę kadry i strategię transferową. Klub przez lata popełniał błędy na rynku – inwestował w zawodników bez długoterminowego planu, często kierując się bardziej nazwiskami, niż realnymi potrzebami zespołu. Teraz musi nastąpić zmiana – nie chodzi o kolejną rewolucję, lecz o przemyślaną ewolucję. Nie chodzi o usuwanie graczy i nie podpisywanie przedłużeń, bo „trzeba wywrócić wszystko do góry nogami”. Trzeba włączyć rozsądek…

Potrzebne jest pozbycie się zawodników, którzy nie wnoszą jakości, ale równie istotne jest wykorzystanie tych, którzy mają jakość, którą udowodnili, ale z jakichś powodów nie są wykorzystywani „bo tak”.

Najważniejsze jest unikanie błędów z przeszłości – sprowadzania zbyt wielu nowych piłkarzy bez zgrania i wspólnej wizji. Piłkarskie okno transferowe to nie supermarket – to pole strategicznej gry, gdzie jeden fałszywy ruch może kosztować ligowy byt.

Refleksja jest więc prosta, choć gorzka – West Ham stoi na rozdrożu. Albo zdoła latem odbudować tożsamość, wzmocnić kadrę i odzyskać ducha zespołu, albo czeka go bolesny upadek. Bo w Premier League nie ma miejsca dla tych, którzy tylko żyją przeszłością.