Głęboki wydech. To była pierwsza reakcja Davida Moyesa w wywiadzie pomeczowym w niedzielne popołudnie. Nic dziwnego: Manchester City niemal przez cały mecz dominował. Prawdopodobnie Młoty najlepszą sytuację do zdobycia gola miały w drugiej minucie, gdy groźny strzał głową oddał Michail Antonio. Poza tym The Cityzens grali w inny sport, zabierając piłkę West Hamowi na 75% czasu i zdobywając dwie bramki. Ale nie to jest najbardziej martwiące. 

5 maja. To wtedy drużyna Davida Moyesa przegrała rewanżowe starcie z Eintrachtem Frankfurt w półfinale Ligi Europy. To wtedy europejskie sny The Hammers legły w gruzach i to wtedy – być może w geście frustracji po porażce – David Moyes powiedział, że ten skład potrzebuje odświeżenia. Pep Guardiola, kolega po fachu Szkota, z którym wczoraj mierzył się szkoleniowiec West Hamu, mówił kiedyś, że 3 lata to jest mniej więcej cykl trwania jednej drużyny, jednej grupy piłkarzy. Dlatego w Barcelonie miał problem z pozostaniem dłużej, niż 4 lata. Ciężko było się pozbyć niektórych z zawodników, z którymi Katalończyk związał się emocjonalnie. Teraz Guardiola, nauczony na błędach, regularnie wymienia po dwa, trzy ogniwa w składzie City, by ową świeżość zachować. 

7 sierpnia – to początek sezonu dla West Hamu. Drugiej z rzędu kampanii, gdzie na Olympic Stadium będzie europejskie granie. Co prawda to Liga Konferencji, nie Liga Europy, ale gdyby ktoś zaproponował udział w tych samych rozgrywkach za rok, każdy fan Młotów wziąłby to w ciemno. Ale warto zauważyć, że 7 sierpnia, trzy miesiące po tym, jak Moyes powiedział, że trzeba będzie odświeżyć skład, żaden z zawodników zakupionych w lato nie zaczął meczu od pierwszej minuty. Nie jest to też aż tak wielki problem: przecież każdy daje czas Scamacce, którego w ogóle miało nie być na meczu z City czy Downesowi, aby ten przeskoczył z poziomu Championship na Premier League. Maxwel Cornet został kupiony dopiero przed startem sezonu, więc też ma czas. Jedynym nowym „summer signing” West Hamu, które miało prawo wystąpić w pierwszym skladzie w meczu z City był Nayef Aguerd, lecz stoper wypadł z gry do listopada. I tu zaczynają się problemy. 

Na siedmiu piłkarzy, którzy znaleźli się na ławce Młotów możliwe są odejścia pięciu. Najwięcej mówi się o pożegnaniu Nikoli Vlasicia, który ma przenieść się do Torino. Drugim w kolejce jest Said Benrahma, przynajmniej zdaniem The Telegraph. Ponadto, Conor Coventry, Harrison Ashby czy Armstrong Oko-Flex również mogą odejść. Oczywiście, prasa to prasa i nie wszystkie wieści transferowe są prawdziwe, ale nie zmienia to faktu, że na siedmiu pilkarzy rezerwowych Młotów piątka to zawodnicy łączeni z odejściami ze wschodniego Londynu, zaś pozostała dwójka to bramkarze. I prawdopodobnie to jest najbardziej martwiące w tym wszystkim. 

Bo, umówmy się, ale obiektywnie podchodząc do sprawy Manchester City zwyczajnie jest zespołem jakich mało. Fakt, West Ham nie przegrał meczu z The Cityzens na swoim stadionie od pierwszej kolejki kampanii 2019/20, zatem wtedy, gdy jeszcze nie było Davida Moyesa (!). Jednak biorąc pod uwagę jakość Manchesteru City i samą postać Erlinga Haalanda ciężko było realnie oczekiwać, że piłkarze Davida Moyesa zdobędą w tym meczu pełną pulę. Jednak to nie z Manchesterem City rywalizuje West Ham, a z klubami pokroju Newcastle, Aston Villi czy Leicester. Te zespoły – choć nie zawsze szalejące na rynku – mają jeden duży atut, mianowicie brak europejskich pucharów. Mają też jedno wielkie marzenie: grać w rozgrywkach na poziomie kontynentalnym. 

O to, że West Ham jest w stanie rywalizować z nimi jak równy z równym, nie trzeba się martwić. Dopóki starczy sił, Młoty staną na wysokości zadania, tak pokazały ostatnie dwa lata. Jednakże w tym wszystkim należy pamiętać, że cykl drużyny Davida Moyesa teoretycznie dobiega końca: Szkot objął ekipę z Londyn Stadium w grudniu 2019, zatem niedługo miną trzy lata. Jednocześnie – jeśli liczymy od momentu wejścia na wysokie obroty zespołu Szkota – od eksplozji Młotów trzy lata miną w przyszłym roku. Warto byłoby położyć już jakieś fundamenty. 

Czy to zrobił zarząd West Hamu w tym roku? Z jednej strony tak: kupno Flynna Downesa wygląda jak rozsądna opcja na długofalowe zastąpienie (lub próbę zastąpienia) Declana Rice’a, który zapewne za rok opuści Młoty. Sprowadzony został stoper w postaci Aguerda. Mimo wszystko jednak The Hammers wciąż wyglądają jak plac budowy, przynajmniej w jakimś stopniu. Wystarczy zresztą spojrzeć na linię obrony z meczu z City: sądząc po numerach (2,3,4,5) to pierwsze wybory Moyesa. Ale konieczność grania Benem Johnsonem, nominalnie bocznym defensorem, na pozycji stopera mówi wiele. Zouma to jedyny w pełni zdrowia stoper West Hamu. Nie jest zatem idealnie.

Moyes po meczu z City przyznał, że transferowe lato Młotów jeszcze się nie skończyło – i słusznie. Oczywiście, pierwszy skład jest stabilny. Ale jeśli jest coś, co zabrało drużynie Moyesa Ligę Europy w poprzednim sezonie to brak głębi składu. A piłkarze do rotacji masowo opuszczają drużynę z Olympic Stadium w to lato (Masuaku, Vlasić, Noble, sporo mówi się o odejściu Diopa). 

Nie warto jakoś szczególnie bić na alarm. To lato i tak było – jak na West Ham – całkiem niezłe. Ściągnięcie pilkarzy za łącznie blisko 100 milionów funtów należy traktować jako sporą inwestycję. Wzmocnione zostały pozycje newralgiczne, czyli środek obrony, napastnik oraz środek pola. Do tego transfer Corneta, który jest w stanie zagrać na wielu pozycjach za 17,5 miliona wygląda jak przecena okienka. Jednak co z tego, skoro i tak potrzeba sprowadzenia innego stopera? Co z tego, skoro kadra zespołu Davida Moyesa wciąż jest niekompletna przy wielu nazwiskach można postawić spory znak zapytania, czy za miesiąc też będą w kadrze Młotów? 

Dlatego też to nie przegrana z City jest zmartwieniem. Drużyna Guardioli jest po prostu niebywała i trzeba przełknąć gorycz porażki tym bardziej, że w poprzednim sezonie i tak udało się ją zatrzymać. Teraz nie i nie ma co żałować. Większym problemem we wschodnim Londynie po pierwszej kolejce jest fakt, że West Ham wygląda jak samolot, w którym nie wszystkie części są na miejscu tuż przed startem. Pierwszy mecz to jeszcze nie sygnał do zmartwień, tym bardziej z Manchesterem City, ale to nie znaczy, że David Moyes może spać spokojnie. Wręcz przeciwnie. 

Przed Młotami ważne trzy tygodnie: tyle mniej więcej zostało do końca okienka transferowego. Za tydzień wyjazd na City Ground do Nottingham. Potrzeba wzmocnień i trzech punktów. To powinny być cele Młotów na najbliższe siedem dni.